Już od jakiegoś czasu wiadomo, że Arnold Schwarzenegger wraca do kina. To fajna wiadomość, choć przede wszystkim nie powinien był z niego rezygnować, bo stracił kupę czasu na politykowanie, które przyniosło mu co najwyżej żarty z niego w „2012„ itp. Inna sprawa, że przed rezygnacją z filmów w takiej bryndzy grał, że żal to było oglądać.
Jak będzie po powrocie? Się zobaczy. Na razie wybrał parę projektów, a wśród nich drogę w stronę tak tutaj lubianą na Q-Blogu, bo koreańską. No nie tak do końca koreańską, ale prawie. Mowa bowiem o pierwszym angielskojęzycznym debiucie Kima Ji-Woona, reżysera takich filmów jak świetna „Opowieść o dwóch siostrach„, dobrze zaczynający się (nie skończyłem jeszcze, coś mnie oderwało od seansu i nie mogę wrócić) i skutecznie podbijający cały świat „Dobry, zły i zakręcony” oraz nieco słabszy „I Saw the Devil„, który wpisuje się w niezrozumiały dla mnie trend podniecania się za granicą jakimś filmem, który jest słabszy od zrobionych wcześniej, które jednak aż tak dużo szumu nie narobiły. Wow, skomplikowane zdanie.
Film ten zwał się będzie niezbyt oryginalnie, bo „The Last Stand”, a Arnie jak ćwierkają wróble zagra w nim główną rolę zastępując Liama Neesona, który z niej zrezygnował. „The Last Stand” wg zapowiedzi jego reżysera ma być połączeniem „Szklanej pułapki” i „W samo południe”.
To oczywiście nie jest jedyny projekt, z jakim związane jest ostatnio nazwisko Arniego. Gubernator rozważa występ w filmie jednego z moich ulubionych reżyserów, któremu ostatnio coś nie idzie – Antoine’a Fuquy. „The Tomb” nie jest bardzo oryginalnym pomysłem, a opowiada o inżynierze, który trafia do więzienia, które sam zaprojektował. Chyba było już coś takiego 😉 gdyby Arnie wystąpił w tym filmie, to zastąpiłby przymierzanego do niego Bruce’a Willisa.
Tak czy siak fajnie, że legenda kina lat 80 wraca do tego, co robi najlepiej. Zresztą już wróciła:
Podziel się tym artykułem: