– Filmik na dobry początek części drugiej:
– Swoją drogą – kiedyś poniedziałki były takie nudne (kiedyś = pod koniec zeszłego stulecia). A teraz? Panie! Finał Losta, nowy „Breaking Bad”, premierowe odcinki „M jak miłość” i „Barw szczęścia”…
– Widzę, że finał tak pi razy oko trwa 104 minuty. Powinien 108.
– Podziwiam ludzi, którzy chcą odlecieć rozwalonym samolotem, który utknął między drzewami.
– Nono, był to porządny pożegnalny pocałunek (popopo :P). Kate kocha Jacka, Jack kocha Kate – największa zagadka lostowa rozwiązana.
– Funny fact – Amerykańskie dziewczyny nie skaczą do wody na tampaksa.
– Zamiąch pierwsza klasa. Na Wyspie Jack kradnie laskę Sawyerowi, w laksach Sawyer kradnie laskę Jackowi… To teraz najsprawiedliwiej będzie jak Hurley będzie nie tylko z Kate, ale i z Juliett. Tylko Libby może się to nie podobać.
– Uczciwie trzeba przyznać, że biura matrymonialne w zderzeniu z Wyspą leżą i kwiczą.
– Trzymam kciuki, Hurley, żebyś się nigdy nie dowiedział, kto sikał do tej butelki!
– Uff, przez chwilę bałem się, że Hurley wrzuci Desmonda z powrotem.
– Pierwsze Prawo Quentina… Więc nie płacz Hurley za Jackiem.
– Zrobił swoje, Hugo.
– Teraz ja zająłem jego miejsce. I co ja mam teraz robić, do cholery?
– Myślę, że to, co potrafisz najlepiej.
Ma jeść? 🙂
– No właśnie. GOTO PPQ
– O, Kriszna. Nie chce mi się screena robić, a szkoda, bo by zwabił Aśka do notki. A, to jednak zrobię:
– Bardzo multiwyznaniowa ta zachrystia.
– Są ludzie, którzy mają zdolność angażowania innych w momencie, gdy do końca czegoś interesującego jest już zaledwie kilka minut. Asiek należy do takich osób 😉 Przerywany seans to mniej fajny seans.
– Kurde, żeby tylko razem z tej świątyni (Oregon :P) nie wyszli w parach trzymając się za ręce… Z drugiej strony – nikt się tego z pewnością nie spodziewał.
– Ciekawe o czym myślał Dejtukmajson oglądając finałowy odcinek. O ile oczywiście go oglądał.
– Ładny finał. Wzruszający taki, nostalgiczny i taki jak lubię – spotykamy się po latach. A zarazem zawód na pełnej linii, a przynajmniej prawie na pełnej. Bez jaj, ikry, pomysłu i odwagi. Niestety.
Tak czy siak serialu będzie brakować. Nie sądzę, żeby prędko pojawił się budzący takie zainteresowanie i dyskusje zastępca. Właściwie to myślę, że się nie pojawi. Ale minie rok, dwa, dziesięć i pewnie znów ktoś wpadnie na jakiś dobry pomysł. Z pewnością prosty jak budowa cepa i będziemy się dziwić, że nikt na to wcześniej nie wpadł. Jak zawsze.
Zatem cóż. Kategoria „Lost” chyba niniejszym kończy swoją „działalność”.
Podziel się tym artykułem:
bardzo dobry film mimo to bardziej przypadła mi do gustu część pierwsza