×

Pollywood cd.

Kontynuujemy oczywiście TO.

Z ROZJAŚNIENIA

PLENER. PRZED CHARMINAREM. DZIEŃ

Blady świt. Dzień budzi się do życia. Opustoszałe ulice, mgła unosi się znad ziemi, w powietrzu już czuć kolejny upalny dzień. Ciszę świtu przerywają odgłosy walki. Chrzęst uderzających o siebie maczet, trzaski prujących powietrze kończyn zadających precyzyjne ciosy, głuche uderzenia skutecznych bloków. Pod Charminarem urządzili sobie sparing JANEK z MAHESHEM. Widać po ich spoconych twarzach, że walczą już od dłuższego czasu. Walczą jak równy z równym zadając śmiertelne ciosy, które jakimś cudem udaje się przeciwnikowi sparować. Wygląda na to, że nikt nie będzie górą. Walka jest wyrównana i widać to wyraźnie.

MAHESH
No dobra, stop. Możemy tak do wieczora.

JANEK nic sobie z tego nie robi. Zadaje kolejny cios, który dochodzi do celu. MAHESH w ostatniej chwili odbija pięść.

MAHESH
Ej, ale co jest? Mówię, że stop.

JANEK
Daj spokój, mistrzu. Nie dam się nabrać na ten najstarszy na świecie trik.

JANEK uderza dalej. MAHESH tylko się zasłania.

MAHESH
Oj daj spokój, narwańcu. Nie mam dla ciebie całego dnia. Poza tym musimy się zwijać zanim przylezie Pan Komedia, bo się już nie uwolnimy od jego dowcipów.

JANEK
No chyba, że tak.

JANEK staje w bezruchu. MAHESH momentalnie do niego doskakuje i ucina mu głowę maczetą.

Żartuję 😛

MAHESH momentalnie doskakuje do JANKA i powala go jednym ciosem na ziemię.

MAHESH
A jednak, dałeś się nabrać na najstarszy na świecie trik.

JANEK
I co teraz, mistrzu.

MAHESH
Nic. Odbyłeś właśnie ostatnią lekcję.

JANEK
To znaczy?

MAHESH
Zawsze ufaj swojemu przeczuciu. Nie gwarantuje ci to szóstki w totka, ale przynajmniej nikt ci nie nakopie.

JANEK
Dziękuję, mistrzu.

MAHESH
Zakończyłeś już swój trening. Przekazałem ci całą wiedzę, jaką posiadałem. No z wyjątkiem wiedzy na temat układania włosów. Teraz jesteśmy równi, możesz mi mówić po imieniu.

JANEK
I co teraz?

MAHESH
Ruszaj w kierunku swojej zemsty. Życzę ci, abyś ją znalazł.

JANEK
Dzięki, stary.

MAHESH
A i jeszcze jedno.

JANEK
Co takiego?

MAHESH
Nie mów nikomu, jakim cudem udało mi się zmienić cię z mamei w hiroła. Dorzucimy to w reżyserskiej wersji.

JANEK
Spoko. No to spadam.

MAHESH
Czampi fiuta.

JANEK
Co?

MAHESH
Nico.


WNĘTRZE. EKSKLUZYWNA RESTAURACJA W CENTRUM WARSZAWY. NOC

Przy barze siedzi KOBIETA. Ma na sobie obcisłą czerwoną sukienkę tuż nad kolana i czerwone szpilki na stopach. Siedząc z założoną nogą na nodze sączy kolorowego drinka. To ANKA. Z obojętną miną przechyla szklaneczkę i po jednym łyku wzdycha z rezygnacją. Widać, że jest wstawiona. Obok przechadza się MĘŻCZYZNA w wypucowanych butach, dżinsach i w rozpiętej do połowy białej koszuli. Na futrze połyskuje złoty łańcuch. W dłoni trzyma szklaneczkę z whiskey. Pobrzękując kostkami lodu w szklance zbliża się do ANKI, przy której się zatrzymuje. Robi zalotny uśmiech numer siedem, wciąga brzuch i staje obok ANKI przeczesując dłonią użelowane włosy.

MĘŻCZYZNA
Można?

ANKA nie reaguje sącząc drinka. MĘŻCZYZNA uznaje to za dobry omen i siada obok ANKI spoglądając na nią.

MĘŻCZYZNA
Normalnie powinienem teraz powiedzieć, że jesteś najpiękniejszą kobietą w tym lokalu. Albo że miałem nie wychodzić dziś z domu, ale jakiś wewnętrzny głos kazał mi tu przyjść. Albo że dziś jest tak ciemne niebo, bo księżyc schował się ze wstydu na twój widok. Ale tego nie zrobię.

ANKA
A co, powiesz to nienormalnie?

MĘŻCZYZNA śmieje się połyskując złotym zębem. Zainteresowanie ANKI odbiera jako kolejny dobry omen.

MĘŻCZYZNA
Nie, moja droga. Nie powiem tego, bo byłby to tani podryw, a ja jestem ponad to.

ANKA
Aha.

MĘŻCZYZNA
Zapytam więc jedynie, czy mogę postawić ci drinka?

ANKA
Dzięki, nie trzeba. Nie przewrócił się.

MĘŻCZYZNA połyskuje złotym zębem, ale jakoś tak mniej pewnie.

MĘŻCZYZNA
Co tu w ogóle robi taka kobieta jak ty?

ANKA
Pije wódkę.

MĘŻCZYZNA
Zadziorna jesteś, lubię to u kobiet.

ANKA
Niekumaty jesteś, nie lubię tego u mężczyzn.

MĘŻCZYZNA nie za bardzo wie, co zrobić. Złotym zębem błyska już zdecydowanie niepewnie. Próbuje rozluźnić sytuację żartem. Wskazuje palcem na trzymany przez ANKĘ drink.

MĘŻCZYZNA
Pij, słonko. Będziesz łatwiejsza.

MĘŻCZYZNA uśmiecha się z niepewnością. Typowy uśmiech pomiędzy „pośmieję się z tobą, bo cię to rozbawiło”, a „to ja spadam, zostawiłem żelazko na gazie”.

ANKA
Łatwa to ja jestem zupełnie, tylko ty zabierasz się do mnie jak szczerbaty do suchara. A to trzeba po męsku! Jak amerykański celnik do Szaruka!

MĘŻCZYZNA (przerywa wywody ANKI)
Siemasz, dziecino. Przewieziemy się moją nową beemką, bejbe?

ANKA
To jak rzucanie pereł przed wieprze.

MĘŻCZYZNA (zalotnie)
Przesadzasz, nie jesteś aż takim wieprzem, dziecino.

ANKA
Mówiłam o próbie nauczenia cię czegokolwiek.

Niezręczna cisza.

TRZY GODZINY PÓŹNIEJ. TO SAMO MIEJSCE

ANKA już całkiem pijana opiera się łokciami o bar. Zaniepokojony BARMAN kręci głową. MĘŻCZYZNA, gdy tylko ANKA odwraca wzrok, kiwa głową na BARMANA, aby dolewał jej alkoholu. BARMAN nie jest specjalnie chętny, ale wyrzuty sumienia mu mijają, gdy MĘŻCZYZNA wsadza mu za pasek spodni stówę. Godność osobista najwyraźniej też BARMANOWI mija. BARMAN dolewa alkoholu ANCE. Ta od ponad godziny pije już samą czystą wódkę.

ANKA (jąkając się coraz bardziej)
Mówiłam ci już, jakie beznadziejne życie miałam?

MĘŻCZYZNA (zniecierpliwiony, ale za dużo już zainwestował, żeby odpuścić)
Przez ostatnie dziesięć minut jeszcze nie.

ANKA
Aha.

MĘŻCZYZNA
No.

ANKA
To ci powiem.

MĘŻCZYZNA
Super.

ANKA
Miałam wyjść za mąż, ale nic z tego nie wyszło, bo mojego ukochanego rozjechał kombajn. Ojciec podsunął mi na męża taką wąsatą pierdołę. Bał się, że po jego śmierci nikt się mną nie zaopiekuje. Zgodziłam się. Potem się okazało, że ta wąsata pierdoła to wcale nie jest wąsata pierdoła tylko jakiś psychopata, który z miłości do mnie rozjechał mi narzeczonego kombajnem, a prawdziwą wąsatą pierdołę zatłukł młotkiem. Mówił, że mnie kocha i że wszystko będzie cudownie. Dupatam. Jak mogłam związać się z kimś takim? Zadenuncjowałam go na policję, ale jakoś się wywinął. Zmieniłam nazwisko, przefarbowałam włosy, zaczęłam chodzić w dresach i przeprowadziłam się w kieleckie. Myślałam, że jakoś zacznę na nowo i rzeczywiście. Zaczęło się układać. Zauważył mnie pewien hiphopowy producent i powiedział, że zrobi ze mnie gwiazdę. Powinnam się domyślać, że coś jest nie tak, gdy tego producenta ktoś zatłukł młotkiem. Myślałam, że to przypadek, ale nie. To Marcel mnie odnalazł i zaczął prześladować. To było kilka miesięcy wydartych z życiorysu. Byłam na granicy załamania, znów musiałam coś zrobić. Zwabiłam Marcela, powiedziałam mu, że zrozumiałam iż go kocham i gdy spał zatłukłam go młotkiem. Wyjechałam do Warszawy, musiałam się ukrywać przed wyrokiem. Porzuciłam dres, ale wspomnień nie można było zatrzeć. Rzuciłam się w wir hazardu. Parę razy mi się poszczęściło, wygrałam dużo pieniędzy i ze szczęścia się opiłam. Po dwóch miesiącach zorientowałam się, że od dwóch miesięcy nie trzeźwieję. Tak mnie to załamało, że się spiłam. Piję do dzisiaj. Tu. Teraz. W tym barze. Nie odrzuca cię to ode mnie?

MĘŻCZYZNA spogląda do portfela, z którego w przeciągu ostatnich godzin wyparował ponad tysiąc na drinki i napiwki.

MĘŻCZYZNA (bardziej chyba próbując przekonać siebie niż ANKĘ)
O nie, nie odrzuca. Na swój sposób podnieca!

ANKA
Podnieca? Jesteś chory…

MĘŻCZYZNA
Nie, to nie tak…

ANKA
A ja bardzo lubię takich mężczyzn!

ANKA rzuca się na MĘŻCZYZNĘ i zaczyna go namiętnie całować. Po szyi, bo w usta nie wypada przecież.

ANKA
Weź mnie.

MĘŻCZYZNA
Ale jak? Tutaj?

ANKA
Weź mnie do siebie, głuptasie!

WNĘTRZE. HOTEL MARRIOTT. POKÓJ HOTELOWY. NOC

Do pokoju hotelowego wchodzą ANKA i MĘŻCZYZNA. Wchodzi właściwie tylko MĘŻCZYZNA, bo ANKA zatacza się tak, że musi ją niemal nieść. Zamykają za sobą drzwi. ANKA toczy się prosto do lodówki, otwiera ją i mruczy z zadowoleniem.

ANKA
Odśwież się kotuś, a ja przygotuję nam coś do picia.

MĘŻCZYZNA nie chce marnować czasu na zbędne dyskusje. Bez słowa rozbiera się w pośpiechu i biegnie w samych majtkach i skarpetkach do łazienki. ANKA przygotowuje drinki. MĘŻCZYZNA wraca po kilku minutach, ubrany już tylko w skarpetki.

MĘŻCZYZNA
Te podłogowe marmury są strasznie zimne. Aż mnie piekło w stopy.

ANKA
Nie tłumacz się, kotuś. Kręcą mnie faceci w skarpetkach. Wypijmy nasze zdrowie i noc będzie należeć do nas!

ANKA podaje MĘŻCZYŹNIE drinka. Oboje wypijają swoje drinki jednym haustem. MĘŻCZYZNA uśmiecha się lubieżnie i w jednej chwili osuwa się bez życia na podłogę. ANKA momentalnie trzeźwieje. Zresztą, w ogóle nie była pijana. Uśmiechnięta wraca do drzwi i otwiera je na oścież. Do pokoju hotelowego wchodzi MARCEL. Łapie ANKĘ bez słowa w pół, przechyla do tyłu i namiętnie całuje. W szyję, bo w usta nie wypada przecież.

MARCEL
Załatwione?

ANKA
Śpi jak kłoda. Dosypałam mu do drinka końską dawkę. Pokój jest nasz.

MARCEL
Gdzie walizka?

ANKA
Nie zdążyłam przeszukać. Nie ma pośpiechu. Mamy przynajmniej ze dwie godziny.

MARCEL
Nie będą nam potrzebne.

ANKA
Jak to?

MARCEL
Tam leży.

MARCEL wskazuje palcem leżącą w kącie pokoju walizkę. ANKA uśmiecha się.

ANKA
Jak myślisz? Ile tam może być pieniędzy?

MARCEL
Wystarczająco.

ANKA
Na co?

MARCEL
Kanary, leżaczek, drinki z palemką…
(zirytowany)
Ojj, kochanie, zresztą po co pytasz. To nie był nasz pierwszy raz.

ANKA
Lubię się z tobą przekomarzać.

MARCEL
Wiem.

Znów namiętnie się całują. Po szyjach oczywiście, bo w usta nie wypada.

ANKA
Niczego się ci mafiozi nie nauczą. Który to już raz obrabiamy ich kurierów? Raz za razem przysyłają takie tępe tłuki, żeby zebrać haracz z miejscowych knajp, a my raz za razem nie mamy problemu, żeby ich oskubać.

MARCEL
Bo jesteśmy najlepsi.

ANKA
Jak Bunty i Babli!

MARCEL
Kto?

ANKA
Potem ci opowiem.

MARCEL i ANKA z uśmiechem zabierają walizkę, rzucają kpiące spojrzenie w kierunku leżącego bez ruchu MĘŻCZYZNY i idą w kierunku drzwi wyjściowych.

ANKA
Trzeba jeszcze odpalić działkę Grześkowi.

MARCEL
Pamiętam. Dołożę mu ekstra tysiączka – polewanie ci wody mineralnej zamiast czystej wódki opanował do perfekcji!

MARCEL i ANKA uśmiechnięci od ucha do ucha wychodzą z pokoju hotelowego.

ZACIEMNIENIE

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004