×

Nienarodzony [The Unborn]

Skoro już tak dobrze idzie mi krytykowanie to krytykuję dalej! 🙂 A to nie koniec serii zapoczątkowanej skrytykowaniem „Opowieści na dobranoc„, bo w kolejce do golenia czekają już „Ślubne wojny”. No ale o nich to przy okazji. Teraz bardzo szybka i bardzo krótka (tak sądzę) przestroga przed zaglądaniem do kina na „Nienarodzonego”.

A tak w ogóle to właśnie jestem w szoku większym niż wywołał we mnie sam film. Dałbym sobie rękę uciąć, że w głównej roli wystąpiła tu Megan Fox. Well, „teraz nie miałbym, kurwa, ręki”. Ja ci tu teraz patrzę, a to Odette Yustman z „Projekt: Monster„… Tak teraz patrzę na szybko dalej i widzę, że nie tylko ja mylę jedną z drugą. Zresztą, na poniższej focie wg mnie widać jedną i tę samą pannę, tylko jedna z nich ma mocniejszy makijaż i tyle różnicy:

No ale wracajmy do sedna.

Casey Beldon (Meg… Odette Yustman) zaczynają dręczyć koszmary, w których widzi zjawę małego chłopca (brawa dla amerykańskich filmowców, to im trzeba przyznać – potrafią bezbłędnie obsadzić w roli creepy chłopca prawdziwie creepy chłopca). A jako że ciężko spokojnie sobie egzystować widząc od czasu do czasu przerażające (względnie) wizje, to dziewczyna postanawia coś z tym fantem zrobić. Trafia więc najpierw do psychiatryka, w którym ostatnie dni swojego życia spędziła jej matka, a zaraz potem do pewnego rabina (Gary Oldman, szok! :O), który choć dość sceptycznie nastawiony do całej sprawy, to obiecuje, że pomoże.

Totalna bzdurka wyreżyserowana przez Davida S. Goyera, któremu udało się w przeszłości napisać scenariusze do dobrych filmów („Batman Begins” (dlaczego, kypba mać, znów nie mogę znaleźć w zakładkach recki, którą jestem przekonany, że pisałem? argh, co trochę tak mam – na pewno brak lecytyny, ale nie wiem czy dlatego że pamiętam, że ją pisałem czy że nie pamiętam, że jej nie pisałem…), „Blade II” (a tak ;P drugi „Blade” był zajebisty ;P) itd.). Zdaje się, że scenarzyści filmowych horrorów większość czasu spędzają grzebiąc po bibliotekach w poszukiwaniu nazw demonów, których kino jeszcze nie wykorzystało, albo wykorzystało w niewystarczającej ilości. No bo to takie trywialne, gdy biednych bohaterów filmowych zaatakuje szatan. Phi. Co innego, gdy parol na nich zagnie dybuk. Nooo, to już jest 85% filmu – znalezienie odpowiedniej nazwy dla robiącego koło pióra demona.

Pozostaje zapełnienie pozostałych 15% a to już proste. Bierze się do ręki Wielką Księgę Horrorowych Schematów i czerpie z niej do woli. Kiedyś pisałem o horrorowych schematach, można sobie poczytać TUTAJ. Gwarantowane, że w filmie Goyera znajdziecie przynajmniej kilka z nich na czele z nieśmiertelnym numerem z lustrem. A żeby nie były nudnymi sceny powolnych najazdów kamery w miejsce, w którym przypuszczalnie za moment coś wyda Cholernie Głośny Dźwięk(TM), to warto też zadbać o możliwość podziwiania głównej gwiazdy filmu prezentującej swój tyłeczek ubrany jedynie w cienkie majtki. Wtedy teoretycznie powolny najazd kamery może trwać te dwie minuty dłużej. Dodatkowo można dołożyć przezroczystą koszulkę i pozostałe 15% fabuły mamy zapełnione. Teraz tylko twist na koniec i do kasy. Bo twist na końcu musi być. Taki czy śmiaki, ale musi być. Tu jest ten z gatunku standardowych. Sami sobie wymyślcie jaki. Traficie najpóźniej za trzecim razem.

Co tu robi Gary Oldman? Nie wiem. Jeśli kogoś nie rozbawiło, gdy zaczął krzyczeć egzorcyzmy w jidisz, to myślę, że coś z nim jest nie tak. Brawa dla Oldmana, który zachował przy tym kamienną powagę. To jak marnuje się genialny aktor nie było jednak najstraszniejszą (jako że to horror, to warto nadmienić, że w sensie negatywnym) rzeczą w „Nienarodzonym”. Najstraszniejsze były tu efekty specjalne w postaci psa z przekrzywioną głową, czy dziadka popylającego za swoją ofiarą. Prawdziwy koszmar, naprawdę. Nie wiem co za nieuk ze Szkoły Efektów Specjalnych je robił, ale z pewnością nie uważał na wykładach.

2(6), a jak. Nie wiem za co ten jeden punkt więcej, ale mimo wszystko lepsze to od wzoru beznadziejnego horroru, jakim jest „Pora mroku„.

A tak swoją drogą, to może jestem przewrażliwiony, ale miałem dziwne wrażenie (szczególnie, że jestem świeżo po dokumencie BBC dotyczącym obozu zagłady w Oświęcimiu), że „Nienarodzony: to kolejny głos filmowy w temacie: „to nie Niemcy byli odpowiedzialni za holocaust – oni byli ofiarami holocaustu!”. No bo niby czemu ta ocalona z obozu Żydówka, która nakierowała Casey na trop dybuka, mówiła z niemieckim akcentem?
(772)

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004