Chciałbym czasem mieć anonimowego bloga. Żeby nie musieć się czaić tylko walić prosto, co mi leży na wątrobie. Nie odnośnie pierdół związanych z tym, że świat jest niedobry, a ludzie głupi, ale odnośnie spraw dotyczących mnie bezpośrednio. Niby takiego mam na Onecie, ale to jakoś nie to samo, bo blog, który aktualizowany jest raz na pół roku to nie blog. A ten tutaj znów nie jest jakimś megapopularnym i rozpoznawalnym przez tłumy, ale kto trzeba wie, kim jestem i zaraz wszystko kuma, o co chodzi, co i dlaczego. Nawet poskarżyć się nie mogę na to, że ten blog jest, jaki jest bez ogólników i kluczenia wokół pewnych spraw. No i wychodzi bełkot.
No i chciałbym walnąć litanię wkurwiających mnie rzeczy, ale jak to zrobić. Zaraz się zacznie pisanie, że pieprzę głupoty, albo że jestem dziwny, albo że wręcz przeciwnie, nie jestem dziwny, bo przecież jest tak, jak się tego można spodziewać, a na koniec, że o pewnych sprawach nie powinno się pisać głośno (jak można pisać głośno? „Quentin, jesteś głupi”). Może i nie powinno, ale ja od paru dni mam ochotę walnąć taką wielką sondę i zapytać się, co kto o tym i owym sądzi. No, ale jak? Powiem „A”, zaraz wszyscy sobie dośpiewają „B, C i D”. A i tak sobie dośpiewają, jak znam życie, bo człowiek to lubi sobie dośpiewać i wyczytać między wierszami, o co chodzi. No, a przynajmniej ja lubię.
Tak czy siak jestem wściekły i zmęczony. Dobija mnie ta konieczność ciągłego konkurowania (i nie chodzi tu bynajmniej o Blog Roku, który jakoś obojętny całkiem mi jest; choć wygrać chcę, więc głosujcie! ;P) i akceptowania, że trzeba się dzielić z całym światem (żeby choć ten cały świat był wyrozumiały, mniej absorbujący i, kurwa, mniejszy chociaż o połowę!), bo jak się nie podzielę, to będę dziwny. A jak się podzielę, to będę wściekły i wkurwiony. No i jak tu znaleźć złoty środek?
Najgłupszą notkę od dawna sponsorowały literki A i B oraz cyferka 9.
PS. Uprasza się o nie(+/-)analizowanie i nie(+/-)interpretowanie w komentarzach, bo jeśli na takie analizy i interpretacje się natknę, to je wywalę. Po prostu musiałem choć trochę sobie ulżyć i to wszystko. Nie interesują mnie gdybania, pocieszania, rozgryzania i odpowiedzi na retoryczne pytanie zawarte w tej pożal się Boże notce.
PS2. Komentarze dopuszczalne to takie, które uświadomią mnie…
…jak się pisze „nie(+/-)analizowanie” i „nie(+/-)interpretowanie”.
PS3. Jak to dobrze, że w tym nawale bezsensu wciąż trafiają się normalni ludzie, którzy na moim blogu szukają kobiet z penisem. Dowód
PS4. Tę notkę edytowałem już cztery razy. WOW.
PS5. Pięć.
PS6. Dzięki. Sześć.
Podziel się tym artykułem: