W dzisiejszym odcinku „Małego przewodnika” scena z gatunku: „scena wcale słynna nie jest, ale ja ją bardzo lubię i dlatego ma u mnie chody”. Właściwie to będą dwie sceny, ale ta druga to już w charakterze bonusa. Dodać jeszcze należy, że nie dość, że scena nie jest słynna, to jeszcze pochodzi z filmu, który zdaje się mało komu się podobał. Zupełnie tego nie rozumiem, bo jest bardzo fajny, a ja osobiście widziałem go już parę razy w tym ostatni raz całkiem niedawno.
Zarysujmy nieco sytację. Ollie Trinkle (Ben Affleck) jest młodym i utalentowanym 'pijarowcem’, który dba o interesy największych gwiazd showbiznesu. Pewnego dnia wskutek nawarstwienia się kłopotów puszczają mu nerwy i stojąc przed publicznością złożoną z dziennikarzy obrzuca błotem swojego słynnego klienta. Ollie wylatuje z hukiem z roboty, ale nie załamuje się i wierzy w to, że cała sprawa zostanie szybko zapomniana, a on znajdzie jakąś dobrą pracę. Nadzieja jest jednak matką głupich.
Mija siedem lat. Ollie wybiera się na spotkanie w sprawie pracy. W pustym gabinecie przychodzi mu się zmierzyć z dwójką rekrutantów (Jason Lee i Matt Damon; ten drugi zresztą nie po raz pierwszy w podobnej roli w filmie Kevina Smitha, ale o tym, tomoże szerzej, gdy wkońcu zbiorę się do napisania dłuuugiej notki o filmach Smitha), którzy początkowo z uwagą słuchają tego, co ma im do powiedzenia Ollie.
Panie i Panowie, „Jersey Girl”:
A teraz jeszcze na koniec druga 'scena’. Nie wiem czemu, ale bardzo mi do gustu przypadła i pierwszy raz przewijałem ją do tyłu parę razy.Rzecz podwójnie dziwna, bo nie lubię dzieci 🙂
Podziel się tym artykułem: