×

„Plac Zbawiciela”

Młode małżeństwo mieszkające kątem u teściowej z utęsknieniem czeka na klucze do nowego mieszkania. Niestety wkrótce okazuje się, że pieniądze włożone w zakup mieszkania przepadły.

Najlepszy w moim mniemaniu polski reżyser, Krzysztof Krauze, powraca. Po obsypanych nagrodami „Długu” i poniekąd baśniowym  „Moim Nikiforze” znów przyszedł czas na kolejną opowieść zainspirowaną ponurą codziennością. Nie mniej obsypaną nagrodami.

Zacząłem oglądać „Plac Zbawiciela” z pewną niewytłumaczalną niechęcią, szybko jednak się okazało, że była to niechęć niepotrzebna, bo na koniec wyszło na to, że był to jeden z niewielu ostatnio filmów, który bez przerw obejrzałem od początku do końca. Aktualnie cierpię na jakąś filmową niechęć i każdy film oglądam z milionem przerw na zrobienie czegoś tam, a w przypadku „Placu Zbawiciela” poszło jednym ciągiem. Samo to oznacza, że film musi być dobry – innego wyjścia nie ma. No i rzeczywiście tak właśnie jest. Nie jest to oczywiście rozrywka na sobotnie popołudnie, a raczej horror bez użycia krwi i siekiery, ale spełnia najważniejszą rzecz jaką powinien spełniać film – wzbudza emocje. Na zmianę podczas seansu 'kurwuje’ się w myślach na kolejnych bohaterów filmu usiłując przy okazji skupić się na myśli, że 'uff, na szczęście to film nie o mnie’. Tyle tylko, że to nie do końca tak jest.

„Plac Zbawiciela” spokojnie mógłby nosić tytuł „Dług 2”. Po pierwsze dlatego, że obydwa filmy są do siebie podobne, czyli wpisują się w gatunek „człowiek, człowiekowi wilkiem”, a po drugie dlatego, że „Plac…” jest mimo wszystko filmem gorszym, a przecież wiadomo, że sequele już z samej definicji w większości przypadków są gorsze od poprzedników. Na szczęście dużej różnicy na niekorzyść nie ma, a po seansie w głowie zostaje ten sam mętlik.

Minusów właściwie nie dostrzegam. Jeśli już mi się coś nie podobało to kilka scen, w których jak mniemam reżyser pozwolił aktorom na improwizację. Zupełnie niepotrzebnie. Ja rozumiem, że taka improwizacja miała wzmocnić 'dokumentalny’ efekt, ale i bez niej cel zostałby osiągnięty.

Z tego, co czytałem o filmie to wśród opinii przewija się często tak, jakoby „Plac Zbawiciela” nie był dobrym wyborem dla osób, które mają zamiar kupić mieszkanie. Nie do końca zgadzam się z ta opinią, bo sam fakt trafienia na dewelopera-oszusta i wynikające z tego komplikacje to jedynie punkt zapalny bomby, która i bez tego w kazdej chwili mogła wybuchnąć. Tak więc jeśli ktoś myśli, że dla niego ten film nie jest straszny, bo dawno już mieszkanie kupił i ma spokój, to wcale tak dobrze być nie musi. 5(6)

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004