×

„Lost” 3×06 – „I Do”

No dobra, czas na mnie. Strach w ogóle pisać, że się coś w Loście nie podobało więc powinieniem skończyć w tym momencie, ale dwa słowa napiszę. Raz się żyje. No chyba, że jest się kotem…

Odcinek zły nie był, wręcz przeciwnie, był całkiem ciekawy, a potem przyszła końcówka i zniweczyła wszystko. Równie dobrze mógł wyjść na scenę Lindelof i powiedzieć: „No i tak się kończy pierwsze sześć odcinków, których przyznaję w ogóle mogło by nie być, bo odcinek 307 i tak zacznie się mniej więcej w tym samym punkcie co 301”. Ja rozumiem, że cliffhanger musi być, ale to, co nam pokazali to przegięcie. To nie jest żaden cliffhanger tylko zwyczajnie chamskie potraktowanie widza i odmowa wyjaśnienia jak zakończy się ta „miniseria”. No to po co przez sześć tygodni pokazywali raz ciekawsze, a innym razem nudniejsze odcinki, żeby na koniec nic się nie rozwiązało? W cliffhangerze powinno być coś zupełnie nowego, niespodziewanego, a nie to… że Jack, Kate i Sawyer dalej są w marnej sytuacji i nawet jak zwieją, to i tak dalej siedzą na małej wyspie z dala od przyjaciół. Tyle to od dawna było wiadomo – jedynym zaskoczeniem końcówki jest to, że nie zostało rozwiązane to, co powinno być rozwiązanym. W końcu to miała być miniseria, a to do czegoś zobowiązuje. Tymczasem było to zwyczajne sześć odcinków, przeważnie nudnych, a w lutym będzie ciąg dalszy rozpoczynający się w momencie, w którym wiemy tylko troszkę więcej niż wiedzieliśmy wcześniej. „Plan your escape” grzmiały przedsezonowe zapowiedzi – minęło sześć odcinków, a oni nawet nie zaczęli. Strasznie irytująca i beznadziejna końcówka. No, ale ma jeden plus – spokojnie doczekam lutego i nowych odcinków wraz z nim.

No, a pomijając zakończenie to odcinek był niezły. Lepszy od poprzednich. Działo się więcej, choć nie na tyle, ile by się można było spodziewać po ostatnim odcinku przed tak długą przerwą.

– Retrospekcje znowuż trochę od czapy (strasznie bogate życie mieli nasi Lostowicze przed katastrofą; dodatkowo się okazało, że kolejna kobieta na Wyspie jest kłamczuchą – Kate zdaje się mówiła, w którymś z poprzednich odcinków, że nigdy nie była zamężna; i tak dzięki retrospekcjom na kłamczuchy wyszły już i Sun i Kate), ale tym razem nie mam do nich zastrzeżeń. W głównej mierze pewnie przez to, że na czystą Kate zawsze fajnie popatrzeć. Dodatkowo wreszcie miały jakiś większy cel – pokazały dlaczego Kate wybrała Sawyera. Spokojne zycie obok Jacka to nie dla niej, tak samo jak i obok męża policjanta.

Hmm, generalnie nie ma co nawet 'wymyślnikować’…

– Największa zagadka odcinka – Lista Jacoba. Na moje oko to jakiś nadBen.

– Najweselszy moment – Alex z procą. Dziwnie tak patrzeć jak Inni padają od procy, kiedy przez dwa sezony tłukło się nam do głowy, że ninja to przy Innym cienki bolek.

– Najlepsza scena odcinka – spotkanie Jacka i Kate.

– Najdziwniejsza scena odcinka – seks dwóch przepoconych brudasów. Fuuuj. Pomijam kwestię, że przez pół dnia nikt ich nie znalazł.

– Bardzo dobre dialogi i parę świetnych onelinerów.

– Bilety, które zafundował mąż Kate oczywiście na lot linią Oceanic.

I to tak z grubsza tyle. Spokojnie można czekać na luty. Pozytyw taki, że z pewnością pierwsze pięć minut siódmego odcinka będzie lepsze niż sześć poprzednich wziętych do kupy.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004