Odkrycie odcinka: Mostowiaki mają internet. Radiowy o ile dobrze kojarzę antenę, którą dwa razy było widać w kadrze.
Tekściarz odcinka: bezapelacyjnie Artur Rogowski. Leciały teksty takie, że hoho. Szkoda, że nie notowałem. Jeden brzmiał coś w ten deseń: „Po kawie jestem wyjątkowo empatyczny”.
Odcinek generalnie nudny. Jak każdy, w którym akcja dzieje się w „mieszkaniu studentów”. Mroczek od Kingi po raz co najmniej trzysetny udowodnił, że jest gorszym aktorem od swojego brata (a to wyczyn). Całkowite beztalencie. No, ale póki jest jazzy to będą się z nim laski umawiały. Gorzej, gdy się serial skończy.
Istnieje poważne prawdopodobieństwo tego, że gdyby ze studentami zamieszkała Krystyna Feldman przebrana za Nikifora, to Madzia też by się w niej zakochała. Kuba „dyskretnie” pilnował Marzenę, a przy okazji rozwiązywał jakąś kryminalną zagadkę. Załapał się też na bilety w vipowskim sektorze na mecz polskiej ligi koszykówki. NBA to za wielką wodą.
Potwierdziły się przypuszczenia co do prezentu Marysi. Marysia kupiła sad. Nie wiadomo skąd ma tyle pieniędzy, ale oby jej trochę zostało, bo Dr Opera jakiś kredyt bierze i bezdyskusyjnie będzie miał z tego powodu kłopoty. Krzysztof zza grobu pewnie panu Andrzejowi kibicuje, bo to taka sama sierota jak i on. Niestety, przebranie się tego pana za taksówkarza drugi raz, nie wypaliło.
Czarna Żaba Grażyna zgwałciła pocałunkiem sołtysa. Sołtys zaniemówił. A żony sołtysa jak nie było, tak nie ma. Nic dziwnego w sumie. Zabrała na zjazd na uczelni torbę niczym mrówki na granicy.
Podziel się tym artykułem: