Moim skromnym zdaniem żadnej choroby na wyspie nie ma i prawdopodobnie nigdy nawet nie było.
[I w taki oto spsob robimy z Danielle kompletna wariatke]Niekoniecznie musi być kompletną wariatką. Może ma jakieś swoje cele do zrealizowania, o których nie wiemy. Może ktoś jej nagadał głupot o chorobie tak samo jak ona Lostowiczom. Może, może, może..
*
Jak mawia moja babcia: „najsampierw” chciałem się kategorycznie odciąć od Demonów, SuperBogów, Alvara Hanso uwięzionego między wymiarami itp. 🙂 Nie zgadzam się z tymi pomysłowymi koncepcjami 🙂 Nowego wątku ze swoją teorią zaczynał nie będę, bo jak mówię nie mam żadnej teorii, a tylko luźne myśli od czasu do czasu. Aha, mimo, że teorię „ley lines” uważam za przekombinowaną to jednak nie obraziłbym się gdyby serial poszedł w tym kierunku, ale tylko pod warunkiem, że wszystko rozwinęłoby się jak w jednej z książek Mastertona dotyczących „ley lines”, czyli krwawo 🙂 Szkoda, że to show telewizyjny, bo nie ma na to najmniejszych szans, jednak ja taką jatkę przyjąłbym z otwartymi ramionami 🙂
Zanim przejdę do mojej nowej myśli 🙂 jeszcze dwa słowa na temat Trójkąta Bermudzkiego. Jest faktem, że w jego obszarze (choć w zasadzie za katastrofy w jego obrębie uważane są również te, które zdarzyły się dość daleko od samego Trójkąta) zaginęło wiele statków i samolotów, niektóre z nich w bardzo tajemniczych okolicznościach (Mary Celeste, eskadra Avengerów etc.) tyle tylko, że to było dawno temu. Możliwości poszukiwawcze były ograniczone, łatwiej było o niewytłumaczalną katastrofę. W ciągu kilkunastu, jeśli nie kilkudziesięciu ostatnich lat jakoś nigdzie nie było słychać o nowej katastrofie i kolejnym życiu zabranym przez TB. Wniosek oczywisty. A zmierzam do tego, że większa niż gdzie indziej częstotliwość katastrof w tamtym obszarze jest faktem, ale nie przypisywałbym ich działaniu fantastycznych mocy. Są na Ziemi miejsca, w których samochody jadą na jałowym biegu pod górkę co dowodzi tylko, że różne dziwne rzeczy się dzieją, ale większość z nich ma ściśle naukowe wytłumaczenie. TB pewnie też, ale nie mnie się zagłębiać w powody zwiększonej liczby katastrof akurat tam. Mógłbym zacytować spory kawałek o kłopotach z nawigacją związanych z różnicą pomiędzy biegunem północnym, a biegunem magnetycznym, ale nie będę bo i tak niewiele z tego rozumiem – ot przyjmuję za pewnik, że różne anomalie się zdarzają i mają one naukowe wytłumaczenie. Dlatego jeśli nasza Wyspa jest miejscem podobnym do Trójkąta Bermudzkiego to tak, zdarzają się w jej okolicach katastrofy, może nawet częściej niż gdzie indziej, ale nie ma w tym nic tajemniczego. Po prostu tak jest i już. Stąd być może wrak „Black Rock”, stąd samolot z naszymi rozbitkami, stąd balon, stąd samolot z Nigerii…
A teraz nowa myśl do przedyskutowania. Jak myślicie: czy i jaki wpływ na to wszystko co się dzieje i co się działo na Wyspie ma US Army/rząd amerykański? Jak do tej pory jedynym śladem po nich był AFAIR nóż Goodwina. Mógł go sobie gdzieś w demobilu kupić, ale może nie…
Założenie jest takie, że jest raczej nieprawdopodobnym, aby badania na taką skalę odbywały się poza czujnym amerykańskim okiem. Ingerencja w zmianę warunków pogodowych etc. to problemy od lat badane przez naukowców (rosyjskie samoloty rozpraszające chmury przed pierwszomajowymi defiladami 🙂 ) i raczej rząd amerykański (w ogóle rządy mocarstw; ja zakładam Amerykanów, bo przecież to amerykański serial więc to oni uratują świat, a nie kto inny) (dużo tych nawiasów 🙂 ) nie pozostaje w błogiej nieświadomości na temat takich eksperymentów na Wyspie. W dobie w której jeden Arab pierdnie w stronę drugiego a do nich już lecą dwa Apache żeby pokojowo rozwiązać konflikt wydaje się to po prostu niemożliwe. Eksperyment finansowany jest z pieniędzy prywatnych, ale nie sądzę aby mógł zostać utrzymany w takiej tajności aby nikt się o nim nie dowiedział. Nie w XXI wieku. Czyli…
„Black Rock” może wskazywać na to, że Wyspa nie wzięła się z powietrza czy też raczej z morskiej piany jak Afrodyta. Zresztą nie potrzeba „Black Rock” żeby założyć, że Wyspa ma już swoje lata. No, ale wrak jest czyli trzymając się tego co pisałem o jego związku z czarnymi kamieniami być może od dawna cieszy się ona złą sławą. Z początku znano ją jako tajemnicze miejsce z czarnymi kamieniami (nic to, że takich wysp wulkanicznych jest więcej, zakładając długą historię Wyspy to sięga ona czasów, gdy ocean nie był jednak zbadany wzdłuż i wszerz), potem nabrała jeszcze bardziej złowrogiej sławy wraz zaginięciem „Black Rock”, a jeszcze chwilę potem zaczęto opowiadać legendy o tajemniczej wyspie na środku oceanu. Legendy jak to legendy, zwykle jest w nich jakieś ziarno prawdy. Minęły lata, może nawet stulecia aż w końcu ktoś tam ją sobie odkrył, może nawet sam się na niej rozbił swoim stateczkiem, głównie dzięki przypadkowi udało mu się dojść do tego, że może to być wyspa z legend, która akurat słyszał kiedyś tam. No, ale ciężko taką wiadomość utrzymać tylko dla siebie i w tym miejscu pojawia się rząd amerykański/wojsko okleja Wyspę żółtymi taśmami, stawia na niej budynki i rozpoczyna zagłębianie się w jej tajemnice. Mamy powiedzmy połowę XX wieku.
Równocześnie z badaniami na temat Wyspy, naukowcy rządowi nasłuchują co w trawie piszczy i w ten sposób natrafiają na ślad inicjatywy finansowanej przez Alvara Hanso. Inicjatywa wydaje się być ciekawa, a jej rezultaty mogą zwiększyć obronność kraju, a nawet spowodować, że nagle Ameryka stanie się największym na świecie mocarstwem wyprzedzającym o ziliony lat inne kraje. Gra wydaje się być warta świeczki więc CIA pojawia się nagle w domu Alvara i DeGrootów i zabiera ich na pogawędkę z nazwijmy go Panem X. Pan X, człowiek zapracowany nie ma czasu na owijanie w bawełnę więc mówi wprost: „Słuchajcie, rząd amerykański od lat prowadzi badania na pewnej tajemniczej Wyspie. Myślimy, że miejsce to nadawałoby się najlepiej na kontynuowanie prac, którymi zajmuje się wasza inicjatywa”. Od słowa do słowa dochodzą do porozumienia. Dharma może korzystać z budynków zajmowanych przez US Army i naukowców rządowych i dalej prowadzić swoje badania.
Na początku wszystko idzie w jak najlepszym porządku, naukowcy pracują nad swoimi pomysłami, wojsko czuwa żeby im włos z głowy nie spadł, ale nagle w państwie duńskim pojawiają się kłopoty. Jakie? Nie wiem, ale dochodzi do otwartego konfliktu pomiędzy obozem rządowym, a pracownikami Dharmy. Wojsko w militarny sposób załatwia sprawę, wieloletnie eksperymenty zostają uznane za stratę pieniędzy podatników, wyspa zostaje opuszczona i zapomniana. Rząd amerykański nie wie jednak, że nie wszystkich pracowników Dharmy spacyfikował, a co gorsza na Wyspie zostają również przeróżne ofiary genetycznych eksperymentów…
Ot taka sobie luźna myśl. Kto wie, może budynki znajdujące się na Wyspie miały wielu różnych właścicieli, co by twórcom serialu było na rękę, bo w ten sposób łatwo można wszystko zagmatwać tak, że nikt nie rozróżni co nalezy brać pod uwagę jako dzieło Dharmy, a co jest zaledwie niezamalowanym napisem z dawnych lat odnoszącym się do eksperymentów, które od pół wieku nie są kontynuowane.
Podziel się tym artykułem: