Katowicki syf znakomicie wpisał się w mój nastrój, który jakoś nie może opuścić mnie od kilku dni. Z nieba leciał śnieg z deszczem, ale tak naprawdę to nie był zwykły śnieg z deszczem tylko jakieś szare coś, co przyklejało się na szybie i nie chciało ustąpić przy spotkaniu z wycieraczką. To szare coś oblepiało zresztą nie tylko samochód, ale wszystko dookoła. Szare coś kapało/sypało na szare pobocza, na szare budynki, na szarą ulicę pełną dziur, na szarych ludzi, nawet mgła była szara od tego. Wszystkie odcienie szarości i ja w samochodzie wiozącym mnie na uczelnie co bym w końcu zostawił w dziekanacie swojego obfotografowanego ryja pod krawatem żeby mieli co na dyplomie przykleić.
No, a ja się właśnie tak czuję w tych wszystkich odcieniach szarości. Mam dziwne wrażenie, że wkrótce wszystko się zmieni na jeszcze gorsze i niezmiennie będzie szaro, nudno, bezsensownie czyli w skrócie: do dupy. Nie podoba mi się taka ewentualność, ale coraz bardziej zaczynam w nią wierzyć.
Przeczytali Państwo notkę na temat: jak coś napisać żeby nic nie napisać…
Podziel się tym artykułem: