Na wysypisku szpitalnych odpadów zostają odnalezione ciała młodej kobiety i noworodka. Policja łączy ich śmierć z seryjnym mordercą, który od ponad roku przebywa w areszcie.
Kolejny jeszcze chłodniejszy prysznic z rejonu Korei. Tym razem z bardzo modnego jeszcze niedawno gatunku „seryjny morderca zabija w bestialski sposób swoje ofiary, koniecznie trzeba go złapać”. Jest więc nieuchwytny seryjny morderca, który w bardzo krwawy sposób rozprawia się z ciężarnymi kobietami (Azjaci nie mają skrupułów w pokazywaniu pewnych rzeczy, które w Hollywood by nie przeszły więc ostrzegam co wrażliwszych widzów) oraz jest dwójka mieszana superglin, którzy próbują go złapać. Ba, do kolekcji jest jeszcze drugi seryjny morderca, który na wzór Hannibala Lectera siedzi zapuszkowany w celi, na twarzy maluje mu się niewinna mina, no i opowiada różne filozoficzne pierdoły. Nawiasem mówiąc byłem z siebie dumny, że rozpoznałem w nim głównego bohatera „Classic” – coraz lepiej ze mną.
Jak więc widać mamy do czynienia ze wszystkimi elementami, z których można ułożyć emocjonującą układankę. Wtórną, ale emocjonującą. I teraz w sumie sam nie wiem czy się udało czy nie.
Fakt, że „H” miał jeśli idzie o mnie problemy już na starcie, bo zaczynałem go oglądać będąc dość sennym stąd też musiałby być więcej niż przeciętny żebym nie usnął całkiem. No i nie usnąłem, ale momentami byłem blisko. Prawdziwy jednak problem zaczął się w momencie, gdy cała układanka zaczęła się na koniec wyjaśniać i układać w całość. Wiele czynników mogło bowiem wpłynąć na to, że nie do końca zakumałem wszystko. Przede wszystkim mnogość obco brzmiących nazwisk, których niemożliwością dla mnie po jednym obejrzeniu było skojarzyć z twarzami sprawiła to, że choć intryga była jasna i klarowna to jednak na kilka pytań nie umiałem znaleźć odpowiedzi. Dodatkowo scenariusz momentami serwował sceny nie za bardzo wynikające z niczego. Bohaterowie jechali pod dom kolejnego podejrzanego, a ja nie kumałem skąd wiedzą gdzie jechać etc. Trzecim problemem było z pewnością niedoskonałe tłumaczenie „na nasze”, co też gmatwało sprawę. No i w związku z tym wszystkim do końca nie wiem czy moja ocena jest adekwatna, bo kwestia tego czy ten film jest logiczny czy nie diametralnie wpływa na ostateczną ocenę. Jeśli jest, to moja ocena będzie niesprawiedliwa, bo to doprawdy znakomity „twist”. Jeśli zaś nie jest (ku czemu się skłaniam), to może nawet i wygórowana będzie, bo pomijając samą intrygę, „H” jest momentami za nudne.
PzS: 3+(6). Plusik za godne uwagi rozwiązanie z tytułem filmu.
Podziel się tym artykułem: