– Mojego „admina” po prostu nie sposób nie kochać:
00:01:42 Quentin
ups, co tam? od kilku dni zasuwało non stop super fajnie, a tu nagle stanęło przed chwilą
00:02:59 Quentin
mam nadzieję, że to chwilowe, bo jak zwykle dość niespodziewane
00:12:15 „K***T”
Witam.
Ja również mam taką nadzieję.
– Nie lubię swojej natury, bo albo się namęczę nic nie robiąc, albo wręcz odwrotnie. Np. dzisiaj. Wybrałem się żeby odrzucić trochę śniegu (pół dnia się wybierałem) i miałem naprawdę tylko troszeczkę, tak z wierzchu, ale im dalej odrzucałem, tym więcej widziałem, że jest do odrzucenia (przede wszystkim skucie warstwy lodu z podjazdu). I nie pomagało, że mówiłem do siebie: „Q, wystarczy, po co się męczysz jak i tak to z powrotem zasypie”. Nic z tego. Jak już się wezmę, to muszę skończyć. No i się namęczyłem aż cały lód skułem.
– Niezmiennie zastanawia mnie po co zapraszać do „Pytania na śniadanie” gwiazdy, które coś gotują przez cały czas trwania programu. Prowadzący się zachwycają jak to też wspaniale gotują, a oni pichcą coś nad kuchenką gazową i opowiadają o swoich sposobach na poszczególne dania. I wszystko byłoby zrozumiałe, gdyby nie to, że owe gwiazdy zwykle pichcą coś oczywistego, co każdy głupi by upichcił. Dzisiaj jedne gwiazdy robiły sałatkę z tuńczyka, a drugie pierogi… Ciekawe czy oni naprawdę aż tak wielkiego dowartościowania potrzebują żeby ich za byle co chwalić? Wstydziliby się mówić wzniosłe dyrdymały o robieniu pierogów na swój niepowtarzalny sposób. A najlepszy to kiedyś był Jan Wieczorkowski. Przez dwie godziny „ugotował” koktajl z truskawek. I co go pokazywali to opowiadał pięć minut jak to też robi się taki koktajle według niego, a prowadzący nazwali go Koktajlem truskawkowym Jana Wieczorkowskiego. Jak się go robiło? Ano wrzucało do miksera truskawki, trochę lodu i zimne mleko i miksowało. Normalnie nikt tak nie robi, on pierwszy! A na dodatek całe studio zapaskudził, bo nie przykrył niczym miksera i jak tylko wystartował to ochlapał Szparanowicza. Tylko czekać jak np. Beata Kozidrak ugotuje wodę na sobie tylko znany sposób.
– Apropos jedzenia. Język mi do dupy ucieka, gdy widzę te wszystkie przysmaki w telewizji. Przyrzekłem sobie, że jak kiedyś będę miał kasę, to nie będę robił nic więcej, tylko gotował różne przysmaki i je zjadał na miejscu. Będę taki Quentin Okrasa Pascal Makłowicz w jednym. A co! Bedę grubszy niż wyższy, ale przynajmniej sobie odbiję za te katorgę telewizyjną od której nie sposób oczu oderwać. No chyba, że jakieś świństwa gotują w stylu śledzia a’la tatar.
– Obejrzałem sobie wczoraj po raz kolejny „Filadelfię” i będąc w pełni władz umysłowych oświadczam, że jak kiedyś będę śmiertelnie chory i wyglądał jak jarzyna, albo na przykład stracę nogi, ręce i wzrok w wypadku samochodowym, albo gdy przez dwa miesiące respirator będzie za mnie oddychał, to bardzo proszę mnie dobić. Nie mam zamiaru udowadniać swoim cierpieniem ile warte jest życie – chromolę.
Podziel się tym artykułem: