[To jest część druga. Zaczynamy czytać od części pierwszej, która jest wyżej.]
TURSKI
Dwa medale, w tym jeden za odwagę wykazaną w czasie aresztowania bossa mafii pruszkowskiej, pochwała od samego Prezydenta, udział w grupie specjalnej utworzonej w celu złapania Młotkarza z Bródna… co??!?! Śledził pan przez siedem miesiący handlarza bronią, który jak się potem okazało był tajniakiem pracującym w sprawie przemytu broni do republik porosyjskich? Przez siedem miesięcy nie wyśledził pan, że to tajniak?? I CO??!! Zastrzelił go pan podczas próby aresztowania?
PATRYK
Można powiedzieć, że przeszedłem swoje, a teraz chciałbym wszystko zacząć od początku.
TURSKI
Dlaczego właśnie tutaj?
PATRYK
Taki dostałem przydział. Zastrzelony przeze mnie tajniak był szwagrem ministra.
TURSKI
No cóż, wobec tego witamy w naszych skromnych progach. Ja jestem sierżant Turski, a to moi ludzie – posterunkowi Kaziuk i Henryczek. Kaziuk urodził się bez osobowości, natomiast Henryczek to prawdziwy mól książkowy i ekspert z wielu dziedzin, czasem tak egzotycznych, jak na przykład wpływ wypitej o czternastej herbaty na zwłoki denata zamordowanego sześć godzin później.
Mężczyźni wymieniają uściski dłoni.
TURSKI (kontynuuje)
Tu pracujemy trochę inaczej niż w wielkim mieście. Jesteśmy ze sobą raczej po imieniu, bo cała ta służbowość nie jest konieczna w takim małym miasteczku jak Wólka Nieduża. Nie mamy tu zbyt wielu spraw, a najpoważniejsze z czym przyszło nam się zmagać w karierze, było śledztwo w sprawie morderstwa sołtysa w dziewięćdziesiątym siódmym. Dwumiesięczne śledztwo wykazało niezbicie, że sołtys wracając na bani z zebrania rady parafialnej, sam wpadł do rzeczki i utopił się w niej, choć Henryczek do dziś jest przekonany, że to było morderstwo. Aktualnie poświęca każdą wolną chwilę po pracy, nad udowodnieniem swojej śmiałej teorii.
HENRYCZEK
Jeszcze zobaczymy kto miał rację!
PATRYK
Jeśli można prosić, to chciałbym zacząć od zaraz. Rano odwiedziłem przydzieloną kwaterę, gdzie zostawiłem wszystkie swoje rzeczy i mogę zaczynać pracę.
TURSKI
No to ma pan szczęście, bo właśnie jesteśmy w trakcie sprawy zamordowanej przed paroma godzinami krowy. Czegoś tak ekscytującego nie było tu od trzech miesięcy!
BORYSIUKOWA
WIDZĘ!! WIDZĘ!! WIDZĘ!!
Mężczyźni spoglądają w stronę martwej krowy. Podekscytowana BORYSIUKOWA skacze obok niej z radości.
PATRYK
Co to za jedna?
TURSKI
To Borysiukowa. Czasem pomaga nam w róznych sprawach. Ludziska na wsi mówią, że Borysiukowa ma talent i potrafi uleczać przez dotyk. Sama większość czasu spędza nad udoskonalaniem swojego daru jasnowidzenia. Nieodpłatnie korzystamy z jej usług.
PATRYK
Pan na serio w to wierzy?
TURSKI
Mów mi Kazik. Nie, nie wierzę, ale w tej monotonii naszej policyjnej pracy, każdy rozrywkowy element jest na wagę złota. Zresztą czasem udaje się jej przewidzieć przyszłość. Nie dalej jak dwa miesiące temu przepowiedziała, że wieczorem będzie dziewiętnasta trzydzieści jeden.
KAZIUK
I rzeczywiście była!
HENRYCZEK (krzyczy w stronę BORYSIUKOWEJ)
Co też widzicie Borysiukowo??!!
BORYSIUKOWA
Mężczyznę. Stary chop pod sześćdziesiątkę. Siwy łeb, parszywe oczka.
HENRYCZEK (spoglądając na TURSKIEGO)
Byrcok.
TURSKI
No to chodźmy, trza go będzie przesłuchać.
PATRYK
Nie zbadacie śladów? Nie zabezpieczycie miejsca przestępstwa? Nie pobierzecie próbek do analizy?
TURSKI
Musisz się kolego jednej rzeczy nauczyć. W Wólce Niedużej należy schować do kieszeni całą swoją profesjonalną wiedzę i działać na czuja. Jeśli już ktoś popełnia tu jakies przestępstwo, to i tak wszyscy we wsi wiedzą kto to taki. Nie ma potrzeby się zbytnio wysilać.
TURSKI spogląda na buty PATRYKA ubrudzone krowim łajnem.
TURSKI (kontynuuje, wskazując buty palcem)
Zajmij się lepiej nimi. Powiedz mi. Czy ten cały Gucio produkuje też gumiaki?
PLENER. DROGA PRZEZ LAS. DZIEŃ
HENRYCZEK
Kolejne!! No to chyba sprawa rozwiązana.
TURSKI
To już szóste krowie łajno po drodze między stodołą Borysiukowej, a chałupą Byrcoków.
KAZIUK
No i jeszcze te ślady krwi.
HENRYCZEK
Sprawa jest oczywista. Krowa została zamordowana u Byrcoka. Musiał nie zauważyć, że żyje jeszcze, a ona jakimś cudem wyszła z zagrody i wróciła przez las na pole Borysiukowej i tam skonała. Biedna gadzina, wiele przeszła!
KAZIUK
No, jakieś sześćset metrów.
TURSKI
No, a po drodze popuszczała od czasu do czasu, stąd te ślady łajna i krwi… Cóż, nie będzie nas potrzeba aż czterech żeby aresztować Byrcoka. Kaziuk pójdzie ze mną, a wy chłopaki możecie wracać na komisariat. Henryczek ci wszystko pokaże co i gdzie, no i wydzieli ci jakiś pokoik operacyjny.
PATRYK
Macie tu jakiegoś patologa?
Policjanci zatrzymują się w pół kroku, milkną i patrzą na PATRYKA jak na ducha?
PATRYK (kontynuuje)
No chyba macie tu kogoś, kto dokonuje sekcje zwłok?
TURSKI
Przede wszystkim to my tu nie mamy zwłok. A dlaczego pytasz?
PATRYK
Coś mi w tej sprawie śmierdzi?
TURSKI
NAPRAWDĘ??!! Może to twoje buty?
PATRYK
Mimo wszystko, jest tu ktoś taki?
TURSKI
Możesz pogadać z doktorem Pazernym z przychodni, choć naprawdę nie wiem czy to konieczne. Tu jest jego numer.
TURSKI podaje PATRYKOWI wizytówkę.
PATRYK
Dzięki.
TURSKI
No dobra, to chodźmy aresztować Byrcoka.
WNĘTRZE. KOMISARIAT, UL. POLNA 10. NOC
Czterech policjantów siedzi przy stole i rozmawia przy wódce. Pod stołem stoi metalowy baniak. W jednej z cel śpi BYRCOK, a w drugiej PARDELA.
PATRYK
… wleciałem na wydechu na szóste piętro, drzwi otwarłem kopniakiem, wbiegam do pokoju, a on się tam w najlepsze rżnie z jakąś dziwą. To się nazywa dopaść kogoś z opuszczonymi spodniami. Zgłupiałem przez chwilę, bo podobno kret z głównej dał mu cynk o naszej akcji i nie spodziewałem się, że w ogóle kogoś zastanę. Celuję do niego z guna, a on pompuje tą wielką dupą w najlepsze. No to zadziałałem jak z podręcznika, tylko trochę się przejęzyczyłem. Pierwsze zdziwienie minęło i krzyknąłem: „Nie ruchaj się!”.
KAZIUK
I co?
PATRYK
I przestał się ruchać!
Policjanci wybuchają śmiechem. Tylko HENRYCZEK ma niezbyt wyraźną minę jak gdyby czegoś nie rozumiał. Mimo to też się śmieje. TURSKI polewa kolejną kolejkę.
TURSKI
Dobrze, że Byrcok się zamknął.
HENRYCZEK
Myśmy go zamknęli!
TURSKI (gromiąc podwładnego wzrokiem)
Ileż można słuchac tych krzyków? „Jestem niewinny! Jestem niewinny! Jestem niewinny!”. Jesli ktoś w tym pokoju jest niewinny, to co najwyżej Henryczek. Hehehehe, „nie ruchaj się!”, nic dziwnego, że się nie śmiał.
Nagle dzwoni komórka PATRYKA. PATRYK odbiera rozmowę.
PATRYK
Tak. Przy telefonie… No, szybko panu poszło… I jaki wynik?… Naprawdę?… No to dziękuję za poświęcony czas… Odwdzięczę się na pewno… Do usłyszenia.
KAZIUK
Kto dzwonił?
PATRYK
Doktor Pazerny. Muszę na chwilę wyjść.
TURSKI
Patryk, gdzie idziesz? Jeszcze pół baniaczka przed nami!
PATRYK
Skończymy jak wrócę.
PLENER. POLE ZA STODOŁĄ BORYSIUKOWEJ. NOC
PATRYK zakrada się do stodoły BORYSIUKOWEJ. W chałupie obok pali się światło, w oknie widać BORYSIUKOWĄ, która krząta się po kuchni. PATRYK po cichu otwiera drzwi i wślizguje się do stodoły. Włącza małą latarkę i rozświetla nią wnętrze stodoły. Stodoła jest wielka, widzi zaledwie mały jej kawałek. Rusza ostrożnie przed siebie i oświetla wszystko dookoła. Pod ścianą leży oparta o nią łopata. PATRYK dotyka ją od dołu i wyczuwa pod palcami na zimnym metalu coś mokrego. Przysuwa palce do nosa i z obrzydzeniem odsuwa dłoń od nosa, czując zapach krowiego łajna. PATRYK idzie dalej. Po chwili potyka się o jakiś przedmiot. Świeci pod nogi i widzi sierp z zaschniętą na ostrzu krwią. Nagle słyszy kroki. Patrzy przez deski stodoły i widzi światło poruszające się w stronę stodoły. Gasi latarkę i kryje się za drewnianym parkanem. Po chwili do stodoły wchodzi BORYSIUKOWA. Lampa naftowa oświetla większą część stodoły i PATRYK może teraz dostrzec krowę stojącą bez ruchu na drugim końcu stodoły. Borysiukowa podchodzi do niej i czule głaszcze ją po grzbiecie.
BORYSIUKOWA
Nareszcie pozbyliśmy się tego głupiego sąsiada! Miałam już dosyć tych Byrcoków! Może teraz Byrcokowa przestanie się chwalić jakie to ma świetne plony z jednego hektara! A i jeszcze odszkodowanie za zabitą krowę dostanę! Będziesz musiała teraz trochę pomieszkać w stodole i nie będziesz mogła wychodzić na zewnątrz, ale jak tylko dostanę odszkodowanie, to powiem, że kupiłam sobie nową krowę i znowu wrócisz na pastwisko! Doobraa kraasulaa, doobraaa.
PATRYK wyskakuje zza parkanu i świeci latarką prosto w twarz Borysiukowej.
PATRYK
Policja! Nie ruszać się! Cokolwiek pani powie może to być użyte przeciwko pani!
WNĘTRZE. KOMISARIAT, UL. POLNA 10. NOC
Policjanci siedzą przy stole. Dopijają resztki bimbru. W jednej celi śpi PARDELA, a w drugiej BORYSIUKOWA.
KAZIUK
Kiepski z tej Borysiukowej jasnowidz, skoro tego nie potrafiła przewidzieć!
TURSKI
Jakżeś ty Patryczku wpadł na to, że to ona?
PATRYK
To proste. Z doświadczenia wiem, że nie ma się co spieszyć z ferowaniem wyroków. Podczas, gdy wy poszliście aresztować Byrcoka, ja zadzwoniłem do doktora Pazernego i poprosiłem go żeby wykonał sekcję zwłok krowy. Nie chciał tego robić w przychodni więc zrobił ją po cichu na polu Borysiukowej, a jej powiedział, że to rutynowe badania wymagane przez ubezpieczalnię, które będą jej potrzebne do uzyskania odszkodowania. Doktor szybko odkrył, że w jelitach krowy wciąż jeszcze było łajno, a więc nie było możliwym żebyśmy to jej placki spotkali po drodze do Byrcoka. Zakradłem się w nocy do stodoły Borysiukowej, a tam znalazłem zakrwawiony sierp i łopatę ubrudzoną krowim łajnem. Nawet się nie wysiliła żeby je ukryć. Wszystko było jasne.
TURSKI
A skąd wzięła tę martwą krowę?
PATRYK
Tego nie wiem, ale sądzę, że jeśli obdzwonimy sąsiednie wsie, to w którejś z nich ostatnio na pewno skradziono jakąś krowę.
TURSKI (klepiąc Patryka po plecach)
Masz łeb miastowy gogusiu!
PATRYK
I wciąż śmierdzące łajnem buty!
Czterej policjanci wybuchają szczerym śmiechem.
ZACIEMNIENIE
KONIEC ODCINKA 1
Podziel się tym artykułem: