W życiu szanowanego, czarnoskórego urzędnika, Percy’ego Jonesa (Bernie Mac) nadchodzi ważny moment, jakim jest odnowienie ślubów małżeńskich wraz ze swoją żoną. Na uroczystość dwudziestopięciolecia małżeństwa ma przyjechać mieszkająca z dala od rodzinnego domu, córka Teresa (Zoe Saldana). Wizyta ta, ma być też poważnym testem dla narzeczonego Teresy, Simona (Ashton Kutcher), dla którego jest to pierwsze spotkanie z przyszłymi teściami. Nic dziwnego, że Simon denerwuje się co z tego wyniknie, szczególnie, że rodzice Teresy nie wiedzą jeszcze, że narzeczony ich córki jest biały.
Zabierałem się za seans niechętnie, bo jakoś nie mam zaufania do Kutchera (zupełnie to podswiadome, bo powodów ku temu zbytnich nie mam; no może takie, że ten serialik z nim mi się nie podoba, a „Efekt motyla” choć jest cienki to jednak fajnie się go ogląda), a i Bernie Mac nie jest dla mnie synonimem dobrego filmu (też właściwie bez powodu). No, ale się zebrałem i nie żałuję.
Jak można się było spodziewać, nic odkrywczego ta komedia nie przynosi, ale ogląda się ją bardzo sympatycznie, szczególnie, że unika rozśmieszania widza na siłę poprzez gagi w stylu pies spłukany w kiblu (hahaha) czy napad biegunki przed pierwszym stosunkiem (hahaha). Ostatnie produkcje komediowe przyzwyczaiły do klozetowego poczucia humoru i może stąd wystarczyła jedna taka, w którym brak takich zagrywek, co by trafić w moje gusta. Bo, że trafiła to nie mam wątpliwości. W zasadzie wszystko w niej jest na miejscu i nic bym nie zmieniał. No może jakieś drobiazgi w stylu króciutkiej rozmowy o rozmiarze penisa Simona – mogli ją sobie darować, choć jest to jakieś odwrócenie utartych schematów 🙂
No i wyszło na to, że teraz muszę uważać na kolejne filmy z chłopakiem Demi Moore, bo zdaje się, że ma nosa do doboru ról (potem napiszę o jeszcze jednym filmie z nim, który również przypadł mi do gustu). Ostatnio rzecz jasna, bo na „Stary, gdzie jest moja bryka” spuśćmy zasłonę milczenia.
„Guess Who” jest naprawdę sympatycznym filmem, przy którym można się często uśmiechnąć, a nawet głośniej zaśmiać. Spokojnie można posadzić przed telewizorem całą rodzinę bez strachu, że się będziemy czerwienić jak mój kumpel, który nieświadomie pokazał rodzicom „Freddy Got Fingered” 🙂 Fabuła jest jak widać podobna do „Poznaj moich rodziców”, ale samo wykonanie jest dużo razy lepsze. Jest w GW taka scena, gdy Simon chce się po cichu wydostać z pokoju i oczywiście potrąca wszystko, co tylko jest możliwe, w tym wędkę, której haczyk zawisa nad głową przyszłego teścia. W innych „dzisiejszych” komediach pewnie rozwinęłoby się to w długą scenę wyciągania haczyka z nosa teścia (hahaha), a tutaj Simon spokojnie odkłada wędkę i trudzi się dalej nad wymknięciem. I taka jest z grubsza róznica między GW, a innymi produkcjami tego typu.
Bardzo fajny film. 5(6)
Podziel się tym artykułem: