Młoda pielęgniarka Caroline (Kate Hudson) ma dość pracy w szpitalu. Szczęśliwym trafem natrafia w gazecie na interesujące ogłoszenie. Poszukiwana jest osoba do opieki nad sparaliżowanym, starszym mężczyzną Benem (John Hurt). Caroline wsiada w samochód i opuszcza Nowy Orlean, udając się w mniej cywilizowane rejony stanu, w których usytuowana jest kolonialna rezydencja pamiętająca czasy niewolników, którą zamieszkują we dwójkę Ben i jego żona Violet (Gena Rowlands). Interes szybko zostaje ubity i Caroline wprowadza się do czekającego tu już na nią pokoju. Wkrótce okazuje się, że dom, w którym zamieszkała razem ze starszym małzeństwem, ma swoje tajemnice.
WOW, ale niespodzianka 🙂 Znów nie spodziewałem się niczego dobrego po seansie, bo dawno już nie widziałem dobrego, amerykańskiego horroru, a tu proszę. Uśpili moją czujność podobnie jak w przypadku „Guess Who”. Zdaję sobie sprawę, że moja opinia o tych filmach w głównej mierze może być spowodowana niekoniecznie tym, że są świetne, a raczej tym, że mają konkurencję w naprawdę marnych filmach, ale co za różnica. Ważne, że wreszcie dane mi było zobaczyć ciekawy film. Nie macie pojęcia jakie to odświeżające dla przyzwyczajonego mózgu, gdy wreszcie pojawia się produkcja, która nie korzysta z utartego przez ostatnie lata schematu żyłowanego bez końca przez wszelkie ringopodobne produkcje, o zamurowanym w drzwiach do salonu duchu, który domaga się sprawiedliwości.
„Klucz do koszmaru” rozwija się bardzo powoli, ale systematycznie i im dalej w seans tym sytuacja się zagęszcza, zmierzając do przemyślanego finału. Nie jest to może szczyt zaskoczenia (ja osobiście byłem bliski rozwiązania zagadki, jednej rzeczy tylko nie przewidziałem) ale nie sposób odmówić filmowi uroku i zdecydowania. Nie ma niepotrzebnego gadania, a nawet udało się uniknąć typowych dla horrorów głośnych dźwięków znienacka (zdarzają się, ale doprawdy w niewielkich ilościach). TSK skupia się przede wszystkim na opowiadanej historii, a nie na próbie nastraszenia widza na siłę. To raczej kolejny odcinek „Strefy mroku”, a nie widowisko przepełnione efektami specjalnymi i fontannami krwi. I za to mu chwała.
Pół punktu zostawię sobie na naprawdę super horror, zostanie więc: 5+(6)
Podziel się tym artykułem: