×

NERWUS

Jestem jednak totalnym nerwusem.Denerwuję się o byle co, a jak jestem zdenerwowany to tak przekleństwami rzucam, że głowa mała. Pomyślałem sobie dzisiaj o tym wyglądając przez okno na ulice i widząc pracujących przy kanalizacji mężczyzn. Właściwie to nie przy kanalizacji, tylko przy łataniu dziur, które wcześniej wykopali w asfalcie. Nawiasem mówiąc ślicznie po prostu teraz wyglądają ulice w Ogrodzieńcu skomponowane z kilku rodzajów asfaltu. Kto to wymyślił, nie wiem, ale powinien za to dostać w czapę. Ja wiem, że cywilizacja wymaga ofiar, ale są jakieś granice przesady. No, ale wracając do tematu. patrzyłem sobie przez chwilę na tych facetów kłądących asfalt i podziwiałem ich anielską cierpliwość. Ja na ich miejscu już dawno bym kogoś wbetonował w asfalt i by było po krzyku. A kandydatów do tego było więcej niż kilku. Wylazło z domu kilku sąsiadów, stanęło przy drodze i się gapiło. Nos przy nosie z zapracowanymi chłopami, pytając non stop o coś, rzucając porady, wątpliwości i ogólnie siejąc popłoch w pracy. Nie siedzi taki jeden z drugim w domu i nie zajmie się swoimi sprawami, tylko wylezie i się gapi. Jakby kurna było się na co gapić! Ale nie ma. Kilka godzin tej samej monotonii. Tyle dobrze, że sąsiad uwielbiający pół dnia po podwórku w majtkach chodzić (nieciekawy widok) ubrał się z okazji tego święta.

Długo się nie gapiłem, bo sam bym tam zaraz poszedł i opieprzył tych natrętów. W zamian za to wróciłem do siebie i zacząłem się zastanawiać nad tymi moimi nerwami. Długo to nie trwało, bo… się zdenerwowałem. Synek innych sąsiadów zaczął łazić po podwórku i gwizdać co chwilę. Żeby choć jakąś melodię gwizdał, ale nie.  Po prostu co jakiś czas przeciągle gwizdał, więcej świszcząc niż gwiżdżąc, bo pewnie jeszcze nie umie. No zatłuc smarkacza na miejscu. Nie miałbym skrupułów, bo dzieci nie lubię. Poszedłem ostatnio z grabiami zerwać sobie trochę śliwek, a tam za płotem stoi ten gwizdek.
– Dzień dobry. – Zagadało dziecię lat może z osiem.
– Dzień dobry. – Odpowiedziałem już się zastanwiając jak się pozbyć dzieciaka i mieć spokój.
– A co pan będzie robił?
– Rwał śliwki.
– Patrzy pan żeby jak najwięcej zerwać?
– Nie. Żeby zerwać nabradziej żółte.
– A czemu żółte?
– Bo żółte są bardziej dojrzałe.
– A po co panu grabie?
– Żeby dosięgnąć śliwki.
– A widzi pan? Przechylam się właśnie przez płot.
– Nie wywal się – poradziłem, choć miałem szczerą nadzieję, że rymnie i poleci do domu z płaczem.
– Nie wywalę się. Jestem w tym dobry. A widzi pan?
– Co?
– Stoję na rurze od rynny.

Urwałem śliwkę i poszedłem bez słowa do domu, bo już mnie gorąco oblewało i za chwilę bym mu coś powiedział. AAARGHH!!

Najwięcej jednak obrywa się telewizorowi, szczególnie teraz, gdy są mistrzostwa świata w lekkiej atletce. WYmyślili sobie sprytnie z mykiem „a teraz przenosimy się do studia”&”a teraz przenosimy się do Włodka Szaranowicza” i każdym takim przenosinom towarzyszy reklama. Plus przenosiny z Jedynki na Dwójkę to kolejna przerwa i kolejne reklamy. A zawodnicy mają to przecież w tyle, tylko startują. Dobrze, że są Pepiki. U nich na jednym programie od początku do końca wszystko i bez cudowania. A u nas. „Odtworzymy teraz finał na 400 metrów, którego w transmisji z oczywistych powodów nie mogliśmy pokazać”. „Oczywiste powody” czyli przedłużyły się zawody i wyszły poza planowany czas transmisji. Trza było kończyć w trakcie, nie było wyjścia. Albo dzisiaj. „Na tym kończymy pierwszą relację z trasy chodu, alejuż wkrótce spotykamy się w programie drugim”. „Wkrótce” trwało ponad dwie godziny… Itd. itd. itd.

Jednym słowem nerwowy ze mnie człowiek.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004