6 czerwca, środa
60 kilo, 12 papierosów, 12 kalorii, 12 jednostek alkoholu, 1 spuchnięty duży palec prawej stopy
60 kilo? Pociągnęłam wagę z buta. Palec u nogi spuchł mi tak, że nie mogę włożyć papucia. Zresztą i tak nie lubię chodzić w papuciach. Wolę szpilki. Mój biust robi się coraz bardziej obwisły. Boże! Ja mam tylko trzydzieści dwa lata! Całe szczęście są pushupy. Założyłam swój ulubiony i oglądnęłam się w lustrze. Całkiem sexy. Trochę mnie to pocieszyło i w ramach nagrody zjadłam jednego słonego paluszka. Potem miałam wyrzuty sumienia, ale co mi tam. Zagryzłam je drugim słonym paluszkiem. Zadziwiające ile rzeczy potrafię zrobić przed pójściem do pracy. No, ale nic, trzeba iść. Trzymam za siebie kciuki.
Słabo trzymałam te kciuki. Tak jak mówiła Iza była redukcja zatrudnienia i zostałam na aucie. Wychodząc z biura oplułam byłą szefową. Dużo humoru mi to nie poprawiło, ale zawsze chciałam to zrobić więc nie żałowałam jej, że tak powiem, ładunku. Dobrze, że zadzwoniłam wczoraj do Pawła. Gdybym zerwała kontakt to pewnie nie miałabym żadnej nadziei na nową pracę. A Lodowa nie tanieje! Dzwonię do Pawła. Nie trzymam za siebie kciuków, bo kto wie co się może zdarzyć.
Uff. Paweł był w bardzo dobrym nastroju. Zaprosił mnie znów do siebie. Zastanawiam się, czy nie zabrać ze sobą mojego dziennika i u Pawła coś dopisać. Ostatecznie zdecydowałam się go nie brać. Zabiorę za to mój pushup. Lubię jak mi go zdejmuje fajny mężczyzna. Żeby tylko Paweł nie zauważył, że mam obwisły biust!
[autor: Quentin]7 czerwca, czwartek
57 kilo, papierosów 14, kalorii 879, jednostek alkoholu 0
Jaką ten mój Paweł ma fajną wagę! Według niej ważę tylko 57 kilo! Zakochałam się! A Pawła bardzo lubię.
Wczoraj znowu było fajnie. Kochaliśmy sie przez pół nocy, a gdy wycieńczony położył się koło mojego boku pieszcząc moje piersi (HURRA!!! nie zauważył że są obwisłe) zapytałam go czy nie miałby dla mnie jakiejś pracy? Najpierw wskazywał coś palcem w kierunku swojego ptaszka, ale nie wiedziałam o co mu chodzi. Swoją drogą dlaczego w języku polskim nie ma jakiegoś fajnego określenia na… no ten tego… na ptaszka. Ptaszek brzmi, no każdy słyszy jak brzmi. Penis? Przypominają mi się lekcje biologii, których nie cierpiałam. Kutas? Chuj? No jak powiedzieć facetowi: „Masz ładnego chuja”?. A jak się obrazi?
No, ale ja tu o penisach, a tymczasem Paweł w końcu wziął na serio moje pytanie i (HURRA!!!) okazało się, że potrzebuje w firmie sekretarkę. Zaczynam pracę od poniedziałku! Ja to jestem szczęściara – znów mam wolne.
Nie piszę więcej, bo umówiłam się z Pawłem. Ma mi dzisiaj zdradzić swoją wielką tajemnicę.
Podziel się tym artykułem: