×

DZIENNIK BRYDZI NOWAK (25)

[autor: Addy]

24 lipca, wtorek
55,80 kilogramów, 550 kalorii, 11 papierosów, bliżej nieokreślona (ale duża) liczba jednostek alkoholu

Cały mój przebiegły plan i wymyślona dieta na nic, znów ubyło mi 10 deko! To pewnie przez te wymioty. Tylko dlaczego tak mnie zemdliło? Dziś spróbuję jeszcze raz.

Prawie cały dzień przesiedziałam przeglądając kupione wczoraj magazyny dla kobiet. Nawet nie wiedziałam, że jest tam tyle interesujących rzeczy. Kto by pomyślał, że życie innych kobiet różni się tak bardzo od mojego? Było o kursie jogi, o wspinaczce wysokogórskiej, o nastawianiu złamanych kości, o tym, że tusza jest niezdrowa, o tym, że szczupła sylwetka jest niemodna, o alimentach, o klopsikach, a nawet o hodowli wielbłądów! Kurde, ale to moje życie jest marne! Muszę coś z nim zrobić, zacznę chyba od wielbłądów i alimentów, bo to brzmi fajnie.

Tak się zaczytałam, że prawie bym się spóźniła na kolację. Ledwo zdążyłam się wykąpać, znaleźć jakieś czyste ciuchy i strzelić parę setek. Do restauracji dotarłam już sporo po czasie. Była tam już cała rodzina, z którą ciocia Zosia nie była jeszcze skłócona, a do tego spore grono nieznanych mi osób. Wolne miejsce było tylko przy mamie. No, to teraz się zacznie. „Kochanie, spóźniłaś się”, „Kochanie, jak ty wyglądasz”, „Kochanie, ty piłaś”… Ech…
– Kochanie, spóźniłaś się!
Wiedziałam!
– Wiesz mamo, zaspałam – nigdy nie umiałam kłamać. Ludzie dookoła spojrzeli wymownie na zegarki, jakby nigdy nie zdarzyło im się zaspać na 19-tą.
– Kochanie, jak ty wyglądasz! – mama nachyliła się nade mną i zapięła mi guzik od bluzki. Nachyliła się jeszcze raz i pociągnęła nosem. – Kochanie, ty piłaś!
– Kto? Ja?! W życiu! To nie ja! – w odruchu obronnym rozejrzałam się i wskazałam palcem jakąś nobliwą, na oko stuletnią staruszkę siedzącą przy mnie. – To ona piła! – krzyknęłam, zwracając tym uwagę całej sali. Staruszka burknęła coś pod nosem i wyszła, nie zaszczycając mnie spojrzeniem. Może się czymś speszyła?

Prawdę mówiąc nie bardzo miałam ochotę na spotkanie z rodzinką, ale dla darmowego alkoholu jestem gotowa do największych poświęceń. Żeby odstresować się przed perspektywą nieuchronnych rozmów na temat mojego życia osobistego, nie zwracając już uwagi na wyrzuty mamy, przyssałam się do butelek. Gdy dopadła mnie ciocia Zosia, opróżniłam już jedną, więc swobodnie i z humorem odpowiadałam na jej pytania. Potem wdałam się w dyskusję na temat straszliwych skutków alkoholizmu z jakimś obcym facetem. I to już był koniec. A przynajmniej koniec tego, co pamiętam.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004