27 czerwca, środa
57, 43 kilogramów, 28 papierosów, 1 jednostka alkoholu, 1 poczucie dobrze spełnionego obowiązku
Jeeezu, ale mnie łeb!
Do odczytania spadku ciotki zostało jeszcze pięć dni. Kto wymyślił żeby to robić w niedzielę o ósmej rano? Przecież ludzie to powinni spać o tej godzinie. No, ale ostatecznie narzekać nie mam zamiaru. Obiecałam wczoraj, że dziś cos napiszę o wczorajszej imprezie, ale ręce mi się tak trzęsą. Zaraz wracam…
… Uff, klin klinem. Zimne piwo z lodówki wpłynęło kojąco na mój organizm. Właściwie gdyby nie te szumy co je słyszę pod czaszką to byłoby całkiem nieźle. No i gdybym się nie zataczała też by było fajnie. Nie moge nic przełknąć. To się nawet dobrze składa, bo niedługo będe 58 kilo ważyć i ludzie z Greenpeace’u będa mnie do wody spychać jak się położę na plaży. Chrupnęłam trochę marchewki, ale dałam spokój, bo smakowała jak kurczak. A ja kurczaka to nie za bardzo lubię. A już w ogóle takiego w kształcie marchewki.
Dobra, jeszcze dwa słowa o imprezie i idę spać. Dzisiejszy dzień, choć dopiero dziesiąta rano, spisuje na straty. Zresztą, co to za impreza była jak sama piłam do lustra. Przyszedł na chwilę sąsiad z piątego piętra, ale chciał tylko cukru pozyczyć. Ptaszki ćwierkają, że bimber pędzi. Może warto by się było z nim bliżej poznać? To nic, że nosi okulary i ma na imię Alfons. Idę spać. Przez chwilę poczułam się jakbym coś dobrego zrobiła, ale to chyba mi się tylko zdawało.
[autor: Quentin]28 czerwca, czwartek
57, 06 kilogramów, papierosów 34, jednostek alkoholu 0, kalorii w sam raz
Nie mogę patrzeć na wódkę. W zamian palę jak smok. Raz się nawet czujnik przeciwpożarowy odezwał, ale w porę rzuciłam w niego papuciem. Inna sprawa, że odbiłam trochę tynku na suficie. W sumie ładnie wygląda z tą dziurą w pobliżu czujnika. Nudzę się. Bez roboty czas leci tak powoli. Postanowiłam trochę podziergać zamiast pisać ten pamiętnik.
Dupa ze mnie, a nie gospodyni domowa. Chciałam wydziergać jakąś ładną koronkę (właściwie to nawet nie wiem czy koronki się dzierga), ale nie wyszła mi nawet nieładna serwetka. Chyba to prawda co mówią o mnie, że mam dwie lewe ręce. W telewizorze słyszałam, że aresztowali Pawła. Hmm, tak myślałam, że się doczeka. Capnęli go, bo nie płacił podatków. Pieprzony Al Capone. Ciekawe czy te sieroty z policji wpadną na inne zainteresowania Pawła. Znając życie to nie. Niebieskie chłopaki mają inne zajęcie. Wczoraj widziałam jak spałowali chłopaka, bo pił na ulicy piwo z butelki. Dostał pod żebra trzy razy aż się zwinął. Jakies pół godziny później słyszałam, że w tym samym miejscu nieznani sprawcy ukradli jednej babci kolczyki. Urwali je prosto z jej uszu. Niebieskich oczywiście nie było.
Podziel się tym artykułem: