×

LIRYCZNA NIEDZIELA

Nie widziałem tego na tym bloxie jeszcze
By jakiś blogowicz, pisał notki wierszem.
Ja postanowiłem zapełnić tę dziurę
I pisać do rymu noteczki niektóre.
Zapału nie starczy mi na długo pewnie
Lecz, gdy mi się znudzi nie zapłaczę rzewnie
Tylko do epiki wrócę sobie grzecznie,
A Wy od mych rymów sobie odpoczniecie.
Tak wiec zaczynajmy eksperyment taki,
Który na mój rozum jest nie byle jaki.

Ranek miał mi minąć pod znakiem nauki –
Miałem uzupełnić w wiedzy mojej luki,
Bowiem zaliczenie na uczelni było,
A trudno zaliczyć, gdy się nie uczyło.
Notatki na kompie w Wordzie otworzyłem
I w nudnej lekturze oczy zatopiłem.
Komp mi jednak nie chciał ułatwić ni trochę
I wziął się zawieszał jakby kręcił nochem
Na to, że miast w sieci, w notatkach siedziałem,
A miast klikać myszką o rynku czytałem.
O rynku i kliencie jak się zachowuje,
Gdy idzie do sklepu, oraz coś kupuje.
W wyniku wieszania i w nauce przerwach
Miast się grzecznie uczyć, cały byłem w nerwach.
Kląłem na komputer, rzucałem przekleństwa,
A on dalej padał – szczyt to bezeceństwa.
I choć do czytania miałem stron czterdzieści,
Nie wiem czy z dwadzieścia wzrok mój był wypieścił.
A gdy jedenstą kuknęła kukułka
Wylazłem na zewnątrz, by zasiąść do kółka.
Auto już czekało, by mnie zawieźć grzecznie,
Ono się nie wiesza – wozi mnie bezpiecznie.
Dlatego na auto przekląć ja nie umiem
I zazwyczaj się z nim dobrze porozumiem.

Droga, jak to droga, wiodła mnie do przodu.
Na szczęście na drodze nie było krzty lodu.
Asfalt w miarę suchy więc bezpieczna droga.
Słuchałem więc radia – podróż była błoga.
Miejsce na parkingu też czekało puste
Wyruszyć więc mogłem na sesji rozpustę.
W auli ogrzewanej miał na mnie test czekać –
Dłużej na parkingu nie było co zwlekać.
Poszedłem przed siebie, a wchodząc do środka,
Nie miałem pojęcia, że mnie surprise spotka.
Wokół biurka z gościem, co miał przedmiot z nami
Stała tam kolejka upstrzona kumplami.
No i się pytają czy mi starczy trójka,
A ja już wiedziałem, po co jest ta stójka.
Wpisywał w indeksy trójki jak maszyna
I to całe trójki, a nie, że na szynach!
Ambicji nie mogłem znaleźć w sobie żadnej
Więc też pozwoliłem znaleźć trójce ładnej
Się w moim indeksie. Niech tam sobie siedzi
I kuzynki piątki sobie niech odwiedzi.
A ci co nie chcieli, mieli być pytani,
Ja się nie rzucałem, nie wiedząc nic ani.
Dostałem swą trójkę i dawaj do baru
W dobrym towarzystwie mych znajomych paru.

Tu historia dziwna zdarzyła się w sumie,
Której ja do końca nawet nie rozumiem.
Siedziała koło mnie kumpela Monika,
A ja brałem udział w naszych wspólnych krzykach
Czyli, że w rozmowie, tylko dosyć głośnej,
A że akustyka więc i też donośnej.
Że mi się podoba Monika nie kryję,
Ale mi się dobrze z faktem owym żyje.
Nie wzdycham po nocy, wódką się nie poję,
Że tylko znajomi jesteśmy oboje.
Ani nie startuję do Niej zamaszyście,
Co najwyżej w żartach, smacznych oczywiście.
No i tak siedzimy aż się zbierać przyszło
Wstaliśmy od stołu, na zewnątrz się wyszło.
Ja wsiadłem w samochód i jadę do domu,
A w głowie mej myśli, nie mówcie nikomu,
Jakieś takie smutne kłębić się zaczęły
I moim humorem solidnie szarpnęły.
Nie wiem co do diaska, to jest za uczucie,
Lecz wyraźnie czułem, schowane ukłucie
Jakiego od dawna nie czułem w tym świecie,
Gdy sobie myślałem o jakiejś kobiecie.
Lubię, gdy się śmieje, gdy mówi: „Cześć Łukasz”
I że jest inaczej głowy nie oszukasz.
I choć z grubsza sensu nie ma to żadnego,
To jakoś mi smutno, sam nie wiem dlaczego.
Czuję jednak w głębi, że dobrze się dzieje,
Że widzę Ją rzadko – przez to nie głupieję.
Nic z tego nie będzie, wiem to, tak być musi,
Lecz chwilowo smutek, ciągle ciut mnie dusi.
To dziwne cholera, lecz mi Jej brakuje
I pewnie dlatego kijowo się czuję.
Miłość to na pewno, nie jest – daję nogę,
Ale co innego? Ja nazwać nie mogę.

I tak siedzę w domu, bo dawno wróciłem
I do rymu piszę, a Was zanudziłem.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004