Kiedy w końcu zapisałem się na kurs prawa jazdy i posłuchałem kilku wykładów przyszła pora na pierwsze jazdy. Pamiętam pierwszą poważniejszą jazdę po mieście. Jeździmy sobie z instruktorem i jeździmy aż powoli nadchodził koniec. Po drodze na plac manewrowy instruktor zapragnął sobie kupić pomidory na targu. Podjechaliśmy tam, kazał mi się zatrzymać, a sam poszedł na targowisko. Zostałem w samochodzie sam. Siedzę sobie, patrzę, a tu po jakiejś minucie z targu wychodzi strażnik miejski (SM). Stanął sobie, porozglądał się i w końcu zauważył czerwone Punto z dupnym „L” na dachu. Popatrzył na mnie, ja popatrzyłem na niego. Przez dłuższą chwilę SM walczył z myślami aż w końcu podszedł do mnie i pokazuje żebym otworzył szybę. Zrobiłem tak i pytam:
– O co chodzi?
– Pan wie, że tu nie można się zatrzymywać? – Zapytał SM
– Nie wiem – odparłem zgodnie z prawdą. – Jak pan zauważył uczę się dopiero jeździć.
– Ale czy pan wie, że tu nie można się zatrzymywać?
– Nie, nie wiem. Instruktor kazał mi się tu zatrzymać więc tak zrobiłem.
W tym momencie SM użył najstarszego w świecie sposobu:
– A gdyby instruktor kazał panu włożyć rękę do ognia to też by pan włożył?
Facet powoli zaczął mnie irytować.
– Niech pan patrzy. Widzi pan to „L” na dachu? Widzi pan? No, to jak pan pewnie wie, to oznacza, że dopiero uczę się jeździć.
– No to jak się pan uczy skoro zatrzymuje się pan tu gdzie nie wolno?
– Powoli.
– No właśnie widzę. Zatrzymał się pan w końcu tu gdzie nie wolno!
– Geez….
– Kiedy pan siedzi za kierownicą to pan jest odpowiedzialny za to, co pan zrobi z samochodzem.
– UCZĘ SIĘ DOPIERO!!!!!!
– Ale to pan kieruje tym pojazdem! I musi pan stosować się do przepisów… Noooo dobrze, proszę wjechać w tamtą uliczkę i tam sobie poczekać na instruktora. – SM wskazał mi uliczkę ze znakiem zakazu zatrzymywania się i postoju. – Tutaj pan tamuje ruch, bo tutaj się nie wolno zatrzymywać.
– Wolałbym nie, to dopiero moja druga jazda.
– Proszę robić co panu każę!!!
Odpaliłem samochód i pojechałem tam, gdzie wskazał. Miałem dla zasady kogoś przejechać po drodze, co by się przekonać kto za to odpowie, bo byłem szczerze ciekaw, ale dałem sobie spokój. Poza tym i tak nikt akurat nie przechodził przez ulicę.
Podziel się tym artykułem: