Miała być niedziela filmowa, miały być seansy filmów, które od dawna już chciałem obejrzeć, miało być fajnie, odrywająco od rzeczywistości. I co? I gucio! Gówno znaczy się. Quentin! Mów po ludzku, a nie jakimiś guciami tu będziesz wyskakiwał! Od jedenastej walczę z do dupy nie podobnymi płytkami, aby ukazały mi swoją zawartość. W międzyczasie komp padł kilka razy, sieć marudziła jak zawsze, trzy napędy sprawdzałem grzebiąc w kompie, bo oczywiście mam tylko jedno źródło zasilania przeznaczone na CD ROMy i trzeba kable przepinać z jednego złomu do drugiego. Wszystko na nic. Płytki do dupy nie podobne nie ujawniły tego co skrywają w tych wypalonych laserem fantazyjnych wzorkach. Buuuu! Ja chcę „Brotherhood of War” zobaczyć! No rozpłaczę sie zaraz jak wierzba…
No, ale mogło by być jeszcze gorzej – mógłbym mieć taką fryzurę jak Maciej Kurzajewski 🙂 A mógłbym, bo też mam ząbek hehe.
Podziel się tym artykułem:
