×

WALENIE W BASENIE…

… czyli takie wieloryby 🙂 Przyszły mi one do głowy w procesie wymyślania kontrowersyjnego tytułu zwykłej notki, która powstaje właśnie w nagłej potrzebie napisania czegoś. Napisania spowodowanego nagłym przypływem samotności i dziwnych myśli. Filmowi się nie udało ich odgonić więc może jak zajmę się pisaniem to mi przejdzie. A na razie wzdycham sobie ciężko, bo chętnie bym posłuchał Batalionu Zmarłych i Konających, który to wykonywał utwór z tytułu. Ba, tylko skąd go wytrzasnąć. Pobieżne przeszukanie sieci nie przyniosło żadnych pozytywnych rezultatów. Mógłbym przeszukać worek z kasetami kurzący się na strychu, ale podejrzewam, że akcja ta nie zakończyłaby się dzisiaj biorąc pod uwagę, że większość z nich jest nieopisana i by trzeba sprawdzać one by one.

Dlaczego znowu katuję Was moimi wpisami? Ano nie wiem skąd mi się to wzięło, ale od kilku godzin czuję się jakiś taki samotny bardzo i mam nagłą potrzebę pokomunikowania się z inną istotą ludzką 🙂 Problem w tym, że mam ochotę pogadać, ale w wersji „realnej” więc z góry wszelkie internetowe komunikatory etc. nie wchodzą w grę. Blog też nie wchodzi w rachubę, ale może jak się skupię na pisaniu to mi przejdzie. Na razie się na to nie zapowiada. Głowa mnie boli, a i zupełnie nic nie chce mi się robić. Sterta filmów czeka, miliony terabajtów danych kuszą w sieci, a ja siedzę jak to warzywo i się zastanawiam dlaczego siedzę jak warzywo 🙂 Muszę to jakoś zwalczyć, bo nie mam szans na żaden realny kontakt w najbliższym czasie. Wszyscy znajomi albo zapracowani, albo zakochani. Ewentualnie ignorują moje zaczepki na GG i idą w zaparte, że nie mają czasu. No co za ludzie! Umrę i będą mnie mieć na sumieniu! Ta notka im to uświadomi! A ja, cóż, próbuję dociec skąd się we mnie wzięła ta nagła potrzeba skoro przez tyle czasu znakomicie udawało mi się spędzać czas samemu ze sobą. Może coś w powietrzu wisi, albo co innego. Nie wiem. No i cholera nie przechodzi. W przypływie desperacji wylazłem ze swojej nory i poczłapałem trochę po podwórku szukając zaczepki z rodzicami 🙂 Coś tam mówili do mnie, ale okazało się, że to nie był dobry pomysł żeby opuszczać mieszkanie. Szczególnie, że wycięty został właśnie mój ulubiony iglak. Wrrr. Podobno się zeschnął, ale ja tam nie wierzę. Był po prostu niewygodny. A co się robi z niewygodnymi iglakami? W worek i na śmieci. Rest in pieces iglaczku.

A Wy w jakim najdziwniejszym miejscu uprawialiście seks? 😉

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004