×

SAMOTNOŚĆ I BRYDZIA NOWAK

Jak przystało na członka KWL (wiem, miały być sprawozdania cotygodniowe z zebrań, ale chyba nikt nie wierzył w tą bajeczkę, że komuś będzie się chciało je pisać? 🙂 ) obijam się ostatnio w prowadzeniu bloga i nic nie piszę. He he. No tak właśnie jest. Notek jest sporo, ale takich „blogowych” co kot napłakał – zawsze lubiłem iść na łatwiznę więc nie ma się co dziwić, że wrzucam już gotowe teksty napisane kiedyś tam. To się nie skończy, bo mam tego od groma i trochę. Poza tym rozważam możliwość wrzucania wszystkiego naprawdę jak leci nie patrząc na to czy jest na stronie Bocznicy czy nie – w końcu nie każdy tam zagląda i mogą przeminąć w szaleństwie zapomnienia, a tak przynajmniej jest jakaś szansa, że ktoś dodatkowo zwróci na nie uwagę, zachwyci się i w końcu zaczniemy zarabiać kokosy na naszej bocznicowej twórczości 🙂 W każdym bądź razie (zaczyna mnie mierzić, że nie umiem obyć się bez tych zwrotów „w każdym bądź razie”, „generalnie”, „tak czy siak”, „zresztą” etc.; czuję się taki ubogi w słowa, że aż szkoda gadać – pomóżcie mi Szanowne Polonistki! 🙂 ) nie zdziwcie się jeśli zacznę Was katować Dziennikami Brydzi Nowak – materiału starczyłoby na parę miesięcy wpisów, a może i ekipa by się natchnęła do napisania kolejnych odcinków. Wszystko przed nami, choć szczerze wątpię, że Brydzia jeszcze kiedyś odżyje. A szkoda, bo to fajna kobietka była. Fajna, a na dodatek z powodu rozregulowanego cyklu miesięcznego posiadała wbudowaną na stałe tytanową wkładkę domaciczną jak to ktoś zgryźliwy kiedyś określił 🙂 Fajne to były czasy, gdy Bocznica miała czas na tworzenie. A teraz. Cóż, bez mecenasa ani rusz.

Wprowadziłem się dzisiaj w całkiem fajny PRLowski klimacik. W poszukiwaniu materiałów do „Oddechu PRLu” słuchałem sobie muzyczki (Janusz Laskowski, Top One, Ałła Pugaczowa… ;)) ), czytałem stronki dotyczące tamtego okresu i kopiowałem co ciekawsze kawałki żeby je tu wrzucić. Było całkiem przyjemnie i popijając herbatę tak sobie pomyślałem, że nie mam co narzekać, że nie jest źle. Tylko dlaczego wczoraj czułem się taki samotny? Tylko dlatego, że nie miałem ochoty na żadne zajęcie, czy po prostu to niezależne jest od siebie, że raz jestem taki, a raz siaki? Dzisiaj naprawdę uśmiechałem się do siebie i nawet nie zauważyłem jak czas zleciał na ściaganiu różnych śmiesznych mp3ójek czy filmików i wspominaniu lepszych czasów, które nie wrócą już w żadnym aspekcie – ani ja nie będę młodszy, ani moi przyjaciele z lat dzieciństwa nie wrócą zajęci swoim życiem (czy to dziwne, że pamiętam wszystkich moich kumpli i koleżanki z klasy z imienia i z nazwiska? pytam, bo często słyszę, że takie rzeczy się rozpływają w niepamięci i jestem ciekaw czy to ja znów jestem nienormalny, czy może nie ma co wierzyć we wszystko co się słyszy czy o czym się czyta; jak by nie było nie zamierzam się zmieniać, za stary już jestem na to), ani nie wrócą te wszystkie śmieszne rzeczy, które można podziwiać na zdjęciach w poprzednich notkach. Wracając do tego mojego uśmiechu, to ciekaw jestem czy był szczery, czy znów był tylko maską, ewentualnie jakimś kamuflażem przed jesienią. Jesienią, która wciąż słoneczna, ale zimna już jak piernik (idiotyczne porównanie 🙂 ) i zdająca się każdym spadającym liściem krzyczeć: „przytul się do kogoś, bo zmarzniesz!”. Jasne, gadać to zawsze jest najłatwiej, a wypełnić przestrzeń koło siebie drugą osobą to już wyższa szkoła jazdy. Zresztą, nie mam jakichś znów specjalnych kompleksów w dziedzinie znajdowania dla siebie drugiej połówki (kwestia czysto metaforyczna, bo w istnienie instytucji drugiej połówki nie wierzę), bo myślę, że gdybym chciał to bym ją znalazł bez trudu. Dlaczego więc nie szukam? Czy stwierdzenie: „nie stać mnie w tej chwili na miłość” jest kolejną maską? Chyba, nie, bo faktycznie mnie nie stać. W sensie najbardziej przyziemnym, bo finansowym.

Wczoraj jednak nie było tak wesoło. Swoim zwyczajem postanowiłem się „dodołować” jeszcze bardziej i wstukałem w google’a „samotność”. Trochę poczytałem banałów i pierdół aż w końcu pomyślałem, że zajrzę na listę chatów i zobaczę czy jest coś o nazwie „samotni” (zbiegło się to nawiasem mówiąc z wiadomym filmem czeskiej produkcji puszczanym właśnie na TVP1). Oczywiście było i choć zaleciało mi to tanią desperacją postanowiłem przybrać zupełnie obojętny nick i zobaczyć co w trawie piszczy. A może to nie była desperacja tylko ciekawość? Nieważne, czym by to nie było, siedziałem już na chacie i byłem gotów do włączenia się do rozmowy na ów przygnębiający temat. Oczywiście na chacie gadali o wszystkim tylko nie o samotności 🙂 więc zacząłem znów fruwać po stronkach, ale chata nie zamykałem. Po pewnym czasie zagadała jedna osóbka, po kolejnej chwili druga i w sumie całkiem miło się gadało. Właściwie to więcej słuchałem niż sam pisałem i tak się zastanawiam po co mi to było. Ani mi humoru nie poprawiło, ani nie zmieniło nic w moim życiu uczuciowym, ot nocne smęcenie jacy to jesteśmy nieszczęśliwi 🙂 Starałem się trzymać fason i rzucać dobrymi radami, do których sam nie umiem się dostosować i żyć zgodnie z nimi i ogólnie chyba moje rozmówczynie poszły spać w lepszym humorze. Wniosków żadnych nie będzie, ot to zwykły opis obrazu nędzy i rozpaczy uczuciowej 🙂

A łóżko wciąż puste. To już bym wolał w nim tą Brydzię Nowal z jej wkładką domaciczną niż stan obecny 🙂

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004