×

KOLEJNY ZAMACH NA DRZEWKO

Cruella DeMon znów uderzyła! Tym razem postanowiła działać stopniowo, powoli przemyślając każdy ruch i co najważniejsze się z tym nie kryjąc. Przy opisywanej niedawno sprawie iglaczka nikt nic nie wiedział dopóki usechł i trzeba go było wykopać razem z korzeniami, które rzekomo naruszały studnię (dla nowego pokolenia: to taka zamurowana dziura w ziemi, w której zbiera się woda, którą znów przy użyciu specjalistycznej korbki i wiaderka wyciągnąć można i jej używać). Rzekomo, bo po wykopaniu okazało się, że jest ich tak mało co kot nas… yyy… napłakał. Natomiast jeśli idzie o nowozainfekowane przez Cruellę drzewo to podobno wszystkie jej działania mają charakter pomocy biednemu drzewku. No, ale ja tam swoje wiem.

Tak się zastanawiam komu to drzewo do jasnej ciasnej przeszkadza. Starsze jest ode mnie, jabłka rodzi (bo to jabłonka jest) i daje całkiem fajny cień nie do przecenienia w letnie upały. Stoi dumnie na wielu starych zdjęciach, na których jest sporo osób wąchających już kwiatki od spodu, a więc wszyscy powinni być do niego sentymentalnie przywiązani. Ale nie! Cruella powiedziała, że za dużo liści zrzuca na jesień i że się nie nadąży ich grabić z podwórka. A po co grabić jak za chwilę będą nowe? To jesień do jasnej cholery! Liście muszą lecieć! Kurna chata jak Cruelli przeszkadzają liście to po kiego grzyba zasadziła tą brzozę na środku podwórka. Z brzozy to nie tylko liście przecież lecą, ale i takie małe denerwujące brązowe cosie!… Dodatkowo jabłka z tej jabłoni są naprawdę pyszne. I co z tego, że długo na nie trzeba czekać, bo to zimówki? I co z tego, że są tylko raz na dwa lata? Co z tego skoro są super smaczne – takie jak lubię najbardziej: twarde i kwaśne. Co z tego skoro dojrzałe są wielkości… yyy.. dużego jabłka 😉 Wrrrr. Po co ruszać coś z czego jak widać jest duży pożytek? Tego nie wiem.

Zdenerwowałem się wyłażąc na podwórko i widząc kapo z piłą słuchającego rozkazów Cruelli. „Co wycinacie?” spytałem. „A gałęzie” odpowiedzieli. No i rzeczywiście gałęzie ścinali. Tyle tylko, że już nie ma żadnej możliwości żeby w przyszłości jabłka zrywać bez sprzętu do wspinaczki. Pamiętam jak jeszcze niedawno nad głową rosły dziesiątki jabłek i wystarczyło rękę po nie wyciągnąć. Trochę czasu minęło, parę gałęzi od dołu wyciętych zostało (pod różnym pretekstem, a to się Cruella zawadzała o nie głową, a to jedna gałąź była za płotem, a po co sąsiedzi mają jeść nasze jabłka, a to to, a to siamto) i powoli drzewo zaczyna przypominać ogromnego lizaka. Modelowanie czy inne bonzai kufa jego mać! Tylko dlaczego co trochę słyszę, że trzeba je wyciąć, bo zawadza? Wyciąć, bo się wsadzi nowe iglaczki. Na co komu nowe iglaczki?? Kiedyś przeliczyłem i wyszło mi, ze rośnie ich na podwórku już ponad siedemdziesiąt od wielkich po całkiem malutkie. Po co nowe iglaczki skoro jak się znudzą to pójdą na ścięcie? I najważniejsze pytanie: dlaczego Cruella wycina akurat te drzewka, które lubię najbardziej? Niestety. Jabłonki tymbardziej do doniczki nie wsadzę. Czarno to widzę. W przyszłym roku będą jabłka więc jeszcze drzewo wytrzyma, ale za dwa lata to już nie widzę go w krajobrazie mojego podwórka.

Na koniec z rzeczy weselszych. Uśmiałem się dzisiaj i to zdrowo, gdy na jednym, przypadkowo wybranym blogu wyczytałem całkiem słuszną uwagę na temat dwuznaczności tytułu pewnego programu publicystycznego. Nie sposób było nie zgodzić się z tą uwagą, bo tytuł programu rzeczywiście dwuznaczny jest. Tak dwuznaczny, że aż się dziwię, że tego nie zauważyłem wcześniej. A o jaki program chodzi? Ano o „Najsztub pyta” hehehe.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004