http://www.mandaryna.com… hehe, mój światopogląd runął gwałtownie w momencie, gdy otrzymałem tego linka od Robsona. Żyłem sobie w błofiej nieświadomości, a tymczasem po wklikaniu sobie w IE tego linka, do moich uszów dotarło wycie Mandaryny czyli prywatnie żony Wiśni 🙂 Ech. Podziwiam ją za jedno – trzeba mieć niezłą odwagę żeby występować publicznie mimo tego, że nie posiada się głosu. Jak rany. Lepiej śpiewaliśmy na grupowym u Luców – Hej! Wiśnia! Wydaj nam płytę! Mamy więcej talentu od Twojej żony! Zresztą, niech se ona śpiewa i wydaje te płyty, ludzie jakby bylo mądrzy to by tego nie kupili. No, ale ludzie mądrzy nie są i sobie Mandaryna zarobi na pewno na waciki. Takich czasów doczekaliśmy cholera jasna. Byle wyjec może zrobić karierę. Niby od dawna było to wiadome, ale jakoś dopiero w przypadku Mandarynki do mnie to dotrało. A może po prostu jestem zazdrosny. Tak czy siak polecam wklikanie sobie tej strony – można posłuchać sampli wszystkich piosenek z płyty Mandaryny. A Buba znajdzie tam dla siebie pewną piosenkę, której tytułu szukała. Nie sądzę, że jest na tyle masochistyczna żeby czytać co ja tu wypusuję, ale zatroszczyłem się już o to żeby dotarło do jej uszów, że rozwiązanie tej wielkiej muzycznej tajemnicy leży tam, gdzie ani Ona ani ja się nie spodziewaliśmy. Zaiste. Ścieżki zbiegów okoliczności biegną czasem zupełnie niespodziewanie.
Właśnie zaliczyłem pad kompa. Nawet dobrze się stało, bo przynajmniej wiem, że mój plan wypalił. Otóż gdy pada mi komp to wszystko co się ściągało czy co pisałem przepada bezpowrotnie (oczywiście do następnego ściągnięcia/napisania). No i byłem ciekaw czy pisząc coś w Notatniku i zapisując na bieżąco to po padzie kompa, gdy wrócę to będę miał zapisywany plik w stanie z ostatniego zapisania. Niby byłem tego pewien, że tak będzie, ale teoria rzadko idzie w parze z praktyką. No, a teraz wiem, że już nie muszę się denerować na pady kompa. Tyle, że ściągania się nie uratuje w żaden sposób, no ale też nie mam co narzekać, bo i tak mało co ściągam, a jak już to małe pliki, które zawsze można podciągnąć z powrotem.
Właściwie powienienem zacząć ten wpis od tego co napiszę w tym akapicie, ale jakoś się nie ułożyło. Wiem, wiem, wystarczy napisać to teraz w pierwszym akapicie… Bredzę. No, ale właśnie do tego zmierzam 🙂 Zmierzam do tego, bo właśnie chciałem powiedzieć, że ostrzegam iż notka ta może być z deka bezsensowna i niespójna, a to wszystko dlatego, że pisząc ją słucham sobie radyjka z „drinking songami”. A ja nie lubię pisać, gdy mi coś buczy za uszami (obecnie są to Young Dubliners i „Breathe”, mało drinkingowy song, mam nadzieję, że zaraz się skończy). Teraz jednak postanowiłem zrobić wyjątek i nie będę ani wyłączał radyjka, ani przestawał pisać (choć jak zwykle nie mam nic ciekawego do napisania 😉 ) [Irish Rovers – Fiddlers Green”]. Plan oryginalny zakładał włączenie radyjka i położenie się na godzinkę, dwie celem zaśnięcia (zmęczony jestem, bo wczoraj położyłem się spać o szóstej rano – widzisz Cucu, żaden problem zarwać nockę 😉 ) ale założenie numer dwa planu się nie udało. Położyłem się, przytuliłem do jasia 😉 i zamknąłem ślipka. No i tak poleżałem ze dwadzieścia minut i sen nie przyszedł. W sumie nie ma się co dziwić, w końcu ustawiłem radyjko z ruskim „tatu like” techno, a to muzyka melodyjna i skoczna. Nie miałem sumienia usypiać na romantycznej piosence o piętnastoletniej diewoczce, która kanieczno nie ma paszportu 😉
[Judy Collins – Those Were the Days”] ulala, zarąbista piosenka!! Muszę sobie ściągnąć. Każdy ją zna z polskiego wykonania „To były piękne dni, nie zna już dziś kalendarz takich lat” 🙂 (właściwie nie wiem któa jest oryginał czy może jest jeszcze jakiś inny). Tak sobie jej słucham i przypomina mi się, że już dawno zastanawiałem się nad jedną rzeczą. Jak to jest… kiedyś zwróciłem uwagę, że masę piosenek, które wydają się rdzenno polskie ma swoje zagraniczne odpowiedniki. Szczególnie tych właśnie melodyjnych, imprezowych. Nawet dzisiaj w tym radyjku leciała angielska wersja powszechnie znanej „Pij, pij, pij bracie pij, na starość torba i kij”. No i bądź tu mądry = to my zżynamy czy od nas zżynają? Do tej pory myślałem, ze to tylko incydentalne przypadki, a tu już dwie takie piosenki w czasie pół godziny. Wcześniej zwróciłem na to uwagę w przypadku AFAIK piosenek z… „Zakazanych piosenek”. Polskie? Nie wydaje mi się… te najbardziej znane to jakaś meksykańska muzyczka ludowa. Dziwna sprawa. I ciekaw jestem jej rozwiązania. Na razie słucham radia, zobaczymy czy będą jeszcze jakieś przykłady na to co tu opisałem. A na razie: „Maloney Wants a Drink” :)) Uwielbiam technikę ;)) A pomyśleć, że ja mam na chacie szmelcowe oprogamowanie, szmelcowy komputer, szmelcowe wszystko… a taki ubaw. Radyjka, trailery, teledyski. Pewnie jakbym się dorwał do wypasionego kompa z wypasionym łączem to by dopiero była jazda. No, ale w sumie nie mam co narzekać na sieć, bo wczoraj w parę godzin (dwie, trzy) naciągnąłem z 500 mega trailerów.Hmm, muzyczny mi ten wpis wychodzi 🙂 Zaśługa to muzyczki z WinAmpa, a nie mojego dobrego humoru. Zresztą, nie narzekam na humor.Nie jest zły a to już coś. Przecież nie liczą na to, że nagle będę szczęśliwy. Dobre i to, że nie czuję się nieszczęśliwy. A tak po prawdzie to mam wielką ochotę sobie pośpiewać. Szkoda, że nie ma pod ręką jakiejś knajpy z karaoke… no, ale wciąż marzę o tym, że kiedyś na G wybierzemy sie w takie miejsce. I wtedy kurna pokażemy Mandarynie, kto tu rządzi! A jak!
Podziel się tym artykułem: