×
Widmo, The Wraith aka Interceptor - Phantom der Ewigkeit (1986), reż. Mike Marvin.

Widmo. Recenzja filmu The Wraith aka Interceptor

Od czasu do czasu, rzadziej niż bym sobie tego życzył, powtarzam sobie VHS-owe hity ze swojego dzieciństwa. Tym razem padło na dzieło pod kozackim RFN-owskim tytułem Interceptor, w którym Charlie Sheen wcielił się w postać protoplasty Mandalorianina Dina Djarina. Recenzja filmu Widmo z 1986 roku.

O czym jest film Widmo

Do małego, sennego, amerykańskiego miasteczka przypominającego pustynię wybudowaną dookoła plenerowego Burger Kinga przybywa na motocyklu chłopak z gołą klatą na wierzchu. To Jake (Charlie Sheen). Na pierwszy rzut oka przyjechał tu nie wiadomo po co, bo w miasteczku nic nie ma. Spotkana przypadkiem dziewczyna, Keri (Sherilyn Fenn), wskazuje mu, że powinien jechać prosto, a potem skręcić w boczną drogę, żeby dojechać do celu, ale nie ma okazji, żeby tam dotrzeć, więc nigdy się nie dowiemy, dokąd jechał. Wszystko dlatego, że Keri chce pojechać razem z nim, ale gdy tylko wsiada na tylne siedzenie motocykla, w pobliżu pojawia się jej samozwańczy chłopak, Packard (Nick Cassavetes). Packard nie lubi, gdy ktoś chce gdzieś podrzucić Keri, więc postanawia zabić Jake’a. Nie byłoby to pierwsze zabójstwo w historii małego, sennego, amerykańskiego miasteczka. Jakiś czas temu zabity został tu poprzedni chłopak Keri, który najwyraźniej też chciał ją gdzieś podrzucić. Packard to znany w okolicy chuligan, który wraz z resztą podobnych mu 35-letnich licealistów, trzęsie okoliczną pustynią, na której urządzają nielegalne wyścigi samochodowe. Jednym z uczestników takiego wyścigu staje się czarny Dodge Interceptor z przyciemnianymi szybami, zwany w filmie Widmo per Turbo. Jest coś nie tak z tym samochodem. Gdy w pierwszym wyścigu z jego udziałem ginie kolega Packarda, Turbo, choć brał udział w zderzeniu, wychodzi z niego bez szwanku. Jakby tego było mało, pierwszy trup zionie pustymi oczodołami, o których szybko zapominamy, bo później nie mają już w fabule żadnego znaczenia.

Zwiastun filmu Widmo

Recenzja filmu Widmo

Widmo to bez wątpienia jeden z filmów mojego dzieciństwa. Może nie ulubionych, ale na pewno robiących na mnie wrażenie. Z tym, że nie znałem go wtedy jako Widmo, a jako ww. Interceptor, co przez pewien czas sprawiło, że film w reżyserii Mike’a Marvina należał do grona kultowych dla mnie filmów, które kiedyś oglądałem na kasecie VHS, a potem nigdzie nie mogłem znaleźć, co to był za film. Mowa o czasach przed Internetem, więc poszukiwania „filmu o czarnym samochodzie duchu” nie były takie proste. A nawet gdy było już gdzie wpisać frazę „Interceptor”, to pierwsze wyszukiwarki nie wypluwały nic. Trzeba było czasu, bym uświadomił sobie, że Interceptor to tak naprawdę The Wraith. Od tego momentu było już prosto.

Oglądając Widmo trzydzieści lat później widać wyraźnie, jak duże wrażenie musiał on robić na małolacie wciągającym go z odtwarzacza AKAI. Pokazywał zupełnie inny świat, zupełnie innych ludzi, zupełnie inne samochody. Czarny jak węgiel Interceptor zamieniający się w piorun musiał budzić wyobraźnię, podobnie jak laski wygrzewające się nad wodą w skąpych, wyciętych bikini. Sensacyjna fabuła kręcąca się wokół motywu zemsty, również była atrakcyjna i obejmowała wszystkie oczekiwane po kinie z kasety wideo tematy. No może zabrakło strzelanin, ale w zamian były samochodowe pościgi.

Oglądając Widmo trzydzieści lat później widać też jednak wyraźnie, że film nie zestarzał się z godnością. Stanowiąc produkt swoich VHS-owych czasów, zapewne miał świadomość tego, że w nich pozostanie i nie ruszy się nigdzie więcej. Prezentując fabułę podobną do trzy lata wcześniejszego Christine, skupił się na esencji zabijania młodych ludzi samochodem. Wszystko inne go nie interesowało. To, że oryginalna książka Stephena Kinga, na której oparty był film Carpentera, wcale nie jest horrorem o krwiożerczym samochodzie, a opowieścią o tym, jak trudne jest dojrzewanie, gdy nie spełniasz warunków określanych przez wzorzec licealnego samca alfa, w filmie Widmo nie było godne pochylenia się nad tym i zostało wyrzucone do kosza. Nie wiadomo tu nawet czy to film o licealistach, czy może o trzydziestolatkach, którzy nie robią w życiu nic. Papierowe postaci mówią tu do siebie „kocham cię” widząc się wcześniej dwa razy, a fabuła pełna jest bzdur, dziur i bylejakości. Co w sumie zaskakujące w prostym filmie o zemście, bo cóż tu można spieprzyć.

Widmo to produkt swoich czasów i przy odrobinie dobrej woli oraz nostalgii za nimi, da się go przetrwać stosunkowo bezboleśnie. W sumie to ogląda się go z zainteresowaniem. Zainteresowaniem tym, jak bardzo zły może być film. W filmie Widmo widać to jak na dłoni. Jedynym, co w nim dobre, to niektóre sceny samochodowe (szkoda, że brakło komuś wyobraźni do tego, by sceny zabójstw nie wyglądały tu każda jedna tak samo nudno), w których czuć prędkość, przy jakiej były kręcone. Zresztą jeden z członków ekipy, asystent operatora, któremu poświęcony jest film Widmo, zginął w nieszczęśliwym wypadku na planie podczas kręcenia sceny pościgu.

(2445)

Od czasu do czasu, rzadziej niż bym sobie tego życzył, powtarzam sobie VHS-owe hity ze swojego dzieciństwa. Tym razem padło na dzieło pod kozackim RFN-owskim tytułem Interceptor, w którym Charlie Sheen wcielił się w postać protoplasty Mandalorianina Dina Djarina. Recenzja filmu Widmo z 1986 roku. O czym jest film Widmo Do małego, sennego, amerykańskiego miasteczka przypominającego pustynię wybudowaną dookoła plenerowego Burger Kinga przybywa na motocyklu chłopak z gołą klatą na wierzchu. To Jake (Charlie Sheen). Na pierwszy rzut oka przyjechał tu nie wiadomo po co, bo w miasteczku nic nie ma. Spotkana przypadkiem dziewczyna, Keri (Sherilyn Fenn), wskazuje mu, że…

Ocena Końcowa

4

wg Q-skali

Podsumowanie : W sennym miasteczku w tajemniczym samochodzie pojawia się tajemniczy kierowca, który rozpoczyna polowanie na miejscowych oprychów. Produkcja, przy której wciąż czuć, dlaczego zrobiła karierę na kasetach VHS. Będąc jednocześnie źle zrobionym, idiotycznym filmem, który nie wytrzymał próby czasu.

Podziel się tym artykułem:

3 komentarze

  1. Ja pamiętam ten film tylko z jednego powodu, boskiej Sherylin Fenn, którą później David Lynch ściągnął do Twin Peaks. Zresztą w jego filmach i serialach występują kobiety wyglądające jak z Playboya, nie tylko ona, którą nazywał Lynch swego czasu – 160 cm nieba, czy jakoś tak. Więc musiał ją zobaczyć w tym filmie, gdzie pokazuje swoje wdzięki, czy w filmie erotycznym Zalmana Kinga Spotkanie dwóch księżyców, który powstał chwilę przed Twin Peaks. W ogóle ja mam taką teorię, że Lynch do każdego swojego filmu jak szuka aktorek to ogląda filmy klasy B i erotyki, czyli takie, w których aktorki chętnie się rozbierają. Przykład Sherylin Fenn wydaje się na to wskazywać.

  2. To może być naprawdę ciekawe 🙂
    Swoją drogą, brakuje mi w ostatnim czasie bardzo wyjścia do kina.
    Mam nadzieję, że już nie długo.

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004