Disaster Artist, The Disaster Artist (2017), reż. James Franco.
Disaster Artist, The Disaster Artist (2017), reż. James Franco.

Disaster Artist. Recenzja filmu The Disaster Artist

Pomimo ogromnej popularności w ostatnich latach filmów opartych na prawdziwych historiach, wciąż trafiają się produkcje, pod adresem których wypada zadać tylko jedno pytanie: Jak to możliwe, że nikt nie nakręcił tej historii wcześniej? Takie pytanie zasadne jest również w przypadku najnowszego filmu Jamesa Franco: Disaster Artist. Recenzja filmu Disaster Artist.

O czym jest film Disaster Artist?

San Francisco, rok 1998. Greg Sestero (Dave Franco) to model, któremu marzy się kariera aktorska. Uczęszcza do stosownej szkoły, ale idzie mu w niej średnio. Chłopak nie potrafi się przełamać i otworzyć, sprawia wrażenie ciągle wystraszonego. W przeciwieństwie do Tommy’ego Wiseau (James Franco), który na scenie czuje się jak u siebie w domu. Jego emocjonalnym występom zdecydowanie brak warsztatu, ale w swoich oczach Tommy jest kolejnym Marlonem Brando. Pewny siebie mężczyzna przekazuje tę pewność siebie Gregowi, który w końcu wydobywa z siebie pokłady aktorstwa, o których istnieniu nie miał pojęcia. Greg i Tommy zaprzyjaźniają się i szybko orientują, że łączy ich ta sama pasja do kina. Pasja, która pcha ich w kierunku Los Angeles. Akurat Tommy ma tam mieszkanie, w którym mogliby się zahaczyć zanim zrobią karierę w Hollywood. O samym Tommym wiadomo niewiele. Nie wiadomo ile ma lat, skąd pochodzi i skąd ma kasę pozwalającą mu wozić się białym merolem (dostał od bezdomnego pewnie). Nie przeszkadza to jednak Gregowi, który zgadza się ruszyć z nim do Miasta Aniołów i zostać tam znanym aktorem. Na miejscu nie jest prosto. Lepiej idzie Gregowi, który szybko dorabia się agentki (Sharon Stone) i dziewczyny (Alison Brie). Tommy zdobywa tyle, za ile sam zapłaci i wkrótce zaczyna się zniechęcać. Wtedy pada pomysł nakręcenia własnego filmu. Tommy siada do maszyny do pisania, a w kolejnych dniach rodzi się scenariusz amerykańskiego arcydzieła: The Room!

Recenzja filmu Disaster Artist

A i owszem. Jest Distaster Artist filmem o dziele uważanym za jedno z najgorszych w historii kina. The Room w reżyserii Tommy’ego Wiseau w rzeczy samej jest filmem kiepskim i w miarę słusznie aspiruje do miana najgorszych. Jest jednak z grubsza pewne, że nie byłoby jego sławy, gdyby nie fascynująca postać Wiseau. Człowieka z totalnie innego wymiaru. To on sprawia tę różnicę, która filmowi będącemu niewiele więcej niż kiepskim softerotykiem przynosi na złotej tacy miano kultowego. Zrozumiał to bardzo dobrze James Franco, który zrobił film o Tommym Wiseau właśnie, w którego to filmie The Room jest bardzo wyraźnym, ale jednak drugim planem. I również w tym tkwi siła Disaster Artist, który pod pozorem komedyjki o kretynach serwuje film o dążeniu do marzeń, walce o swoje i przyjaźni. Tak rzadkiej w miejscu, jakim jest Hollywood.

Distaster Artist to film Jamesa Franco. Franco wynalazł książkę Grega Sestero, na motywach której oparty jest scenariusz Disaster Artist, Franco go wyreżyserował i Franco zagrał w nim główną rolę. Franco dostałby też za niego pewnie nominację do aktorskiego Oscara, jednak stało się inaczej z powodów, na które w recenzji nie ma miejsca. Zostańmy więc przy tym, że taka nominacja w tym przypadku była pewniakiem, a jej brak to „fucking disgrace” cytując klasyka. Idąc wzorem najlepszych aktorów w historii, James Franco po prostu został Tommym Wiseau i zrobił to wyśmienicie odtwarzając wszystkiego jego manieryzmy. Nie było łatwo, wszak Wiseau to wybitny kosmita i pozostaje mieć nadzieję, że gdzieś się tam przepchnie przez tłum na swoich wymarzonych Oscarach.

Historia Wiseau i The Room to wymarzony temat na film i Franco wykorzystał go niemal w stu procentach. Disaster Artist jest przede wszystkim nie lada gratką dla każdego miłośnika kina, który razem z autorami filmu wyruszy na jeden z najbardziej absurdalnych planów filmowych XXI wieku. Wiele scen z The Room zostało tu przełożonych w skali 1:1, a w obsadzie migają znane twarze m.in. Josha Hutchersona, Zaca Efrona, Bryana Cranstona, Boba Odenkirka, Judda Apatowa, Melanie Griffith i Setha Rogena. W usta postaci zostały upchnięte wszelkie pytania o absurdy The Room, jakie cisną się na usta każdego, kto widział ten film. Nie zanudzą się jednak na The Disaster Artist także ci, którzy mają w nosie jak wygląda proces wypożyczania kamer filmowych. A to z powodu wspomnianego wyżej: to w pierwszej kolejności film o przyjaźni, dopiero potem o The Room i jeszcze później satyra na Hollywood.

Distaster Artist ma trochę przestojów, które sprawiają, że nie zasługuje na najwyższą ocenę. To jednak zupełnie nie zmienia faktu, że to fascynująca, mądra, pełna uroku i po prostu udana komedia z przesłaniem, której nie ma się co czepiać. Z mojej strony największe zastrzeżenie leci w stronę Dave’a Franco. Jego braciak reżyser spłatał Gregowi Sestero figla obsadzając w tej roli nawet w połowie nie tak przystojnego Dave’a z podoklejanym rudym żównem na głowie.

(2360)

Pomimo ogromnej popularności w ostatnich latach filmów opartych na prawdziwych historiach, wciąż trafiają się produkcje, pod adresem których wypada zadać tylko jedno pytanie: Jak to możliwe, że nikt nie nakręcił tej historii wcześniej? Takie pytanie zasadne jest również w przypadku najnowszego filmu Jamesa Franco: Disaster Artist. Recenzja filmu Disaster Artist. O czym jest film Disaster Artist? San Francisco, rok 1998. Greg Sestero (Dave Franco) to model, któremu marzy się kariera aktorska. Uczęszcza do stosownej szkoły, ale idzie mu w niej średnio. Chłopak nie potrafi się przełamać i otworzyć, sprawia wrażenie ciągle wystraszonego. W przeciwieństwie do Tommy'ego Wiseau (James Franco), który…

Czas na ocenę:

Ocena: 8

8

wg Q-skali

Podsumowanie: Historia powstania The Room, filmu uznawanego za najgorszy w historii kina. Fascynująca, mądra, pełna uroku i po prostu udana komedia z wyraźnym przesłaniem, a także z rolą życia Jamesa Franco.

9 odpowiedzi

  1. To czemu go nie nominowali?

  2. Polarbear_pl

    Przez hasztag metoo. Aczkolwiek tłumaczenie jednej z kobiet pt. ‚Chciałam żeby mnie lubił więc się przespałeam z nim’ co najmniej dyskusyjne.

  3. Już myślałem, że chcą by znów ceremonie poprowadził i nie chcą konfliktu interesów 😉

  4. Dziękuję Q.

    Zawsze, jak widziałem na ekranie Alison, zastanawiałem się czy jej piersi są tak fajne jak wyglądają w ubraniu i dziś po przeczytaniu Twojej recki wiem już, że tak:-)

  5. Quentin

    Zalecam „Glow” :)

  6. Film ok, ale bez przesady. Wyśmiali to co już wszyscy w internecie 100 razy zdążyli wyśmiać, znowu aż tak wiele zza kulis nie zdradzili (ciągle nie wiadomo skąd się wziął Tommy W. i skąd ma kasę), w sumie taki sympatyczny typowy hollywoodzki filmik o pogoni za marzeniem, aczkolwiek jak się ma miliony na koncie to pogoń za marzeniem nie jest szczególnie trudna.

  7. Quentin

    Kurde, siedzę w tym Internecie już ze 20 lat po kilka godzin dziennie i jakoś nigdy nie natrafiłem na tych wszystkich 100 razy obśmiewających. Nawet jednego :).

    Pewnie, że łatwiej, ale i tak miał dużo szczęścia, żeby się z tej kasy nie wyczyścić na marzeniach.

  8. Wystarczy obejrzeć recenzję Nostalgia Critic- scenarzyści Disaster Artist powtórzyli wszystkie jego zabawne uwagi odnośnie filmu. 😛
    A ile miał (ma) kasy Tommy W. to nie wiemy. Może nie wydał na film nawet 10% swoich oszczędności?

  9. Może tak, może nie. Lekko był wkurwiony jak zeszło sześć baniek. No ale to tylko w filmie :)

Skomentuj

Twój adres mailowy nie zostanie opublikowany. Niezbędne pola zostały zaznaczone o taką gwiazdką: *

*

Quentin

Quentin
Jestem Quentin. Filmowego bloga piszę nieprzerwanie od 2004 roku (kto da więcej?). Wcześniej na Blox.pl, teraz u siebie. Reszta nieistotna - to nie portal randkowy. Ale, jeśli już koniecznie musicie wiedzieć, to tak, jestem zajebisty.
www.VD.pl