Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy (2016), reż. Janusz Majewski
Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy (2016), reż. Janusz Majewski.

Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy – recenzja filmu

Dziwna sprawa z tym Januszem Majewskim. Nakręcił świetnych C.K. Dezerterów i przepadł, choć wydawać by się mogło, że dopiero się rozkręci. Kręcąc co jakiś czas jakieś pierdoły dociągnął do prawie osiemdziesiątki na karku, kiedy powinien już dawno być na emeryturze i zaatakował Małą maturą 1947. A parę lat później Excentrykami. Normalnie w takich przypadkach wychodzą jakieś straszne nieporozumienia, ale tym razem aż tak źle nie było – co tym bardziej udziwnia artystyczną ścieżkę reżysera, który przez prawie 30 lat nie miał nic do powiedzenia, a potem mu przeszło? Recenzja filmu Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy.

Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy (2016)
Reżyseria: Janusz Majewski
Scenariusz: Janusz Majewski, Włodzimierz Kowalewski (na podstawie własnej powieści)
Obsada: Maciej Stuhr, Sonia Bohosiewicz, Natalia Rybicka, Anna Dymna, Wojciech Pszoniak, Wiktor Zborowski, Marian Dziędziel, Adam Ferency, Władysław Kowalski
Zdjęcia: Adam Bajerski
Muzyka: Wojciech Karolak
Kraj produkcji: Polska

O czym jest film Excentrycy, czyli po drugiej stronie ulicy

Niestety nie o tym, o czym informuje nas dystrybutor w swoim opisie filmu. A szkoda, bo gdyby był właśnie o tym, to byłoby jak sądzę dużo ciekawiej. Niestety, opis dystrybutora, do którego Was nie zachęcam to tak naprawdę opis całego filmu, a nie punktu wyjścia do reszty historii. Historii, która zaczyna się tak:

Muzyk jazzowy Fabian Apanowicz (Maciej Stuhr) wraca do Polski z emigracji w Wielkiej Brytanii. Jest końcówka lat 50. ubiegłego wieku, a Fabian ląduje w Ciechocinku w domu swojej siostry (Sonia Bohosiewicz). Szukając zajęcia zgodnego z zawodem, Fabian trafia wśród mieszkańców uzdrowiska na kilku zdolnych muzyków – milicjanta (Wiktor Zborowski), stroiciela fortepianów (Wojciech Pszoniak) czy doktora (Jerzy Schejbal). A także na tajemniczą Modestę (Natalia Rybicka), nauczycielkę angielskiego z głosem odpowiednim do wykonywania standardów swingowych. Takiego zbiegu okoliczności nie ma co marnować. Fabian skrzykuje nowych znajomych, z którym zakłada big band. Wkrótce głośno o nich jest już nie tylko w Ciechocinku, ale i poza jego granicami. A sława big bandu dociera do wierchuszki towarzyszy z Wojska Polskiego i Partii.

Recenzja filmu Excentrycy, czyli po drugiej stronie ulicy

Najnowszy film Janusza Majewskiego gubią za dobre chęci. Reżyser chce złapać za ogon kilka srok i za wszelką cenę nadać głębi Excentrykom. Umiejscowiony w ciekawych czasach, zapełniony ciekawymi bohaterami i brzmiący przyjemną muzyką (choć wszystkie szlagiery na jedno kopyto i właściwie można przysiąc, że słuchamy w kółko jednej i tej samej piosenki; no ale to pewnie wina swingu) byłby wystarczająco ciekawy jako prosta komedia z podtekstem, bądź nie aż tak prosta, ale wciąż komedia wzorem Pułkownika Kwiatkowskiego (w ogóle ideałem byłoby osiągnięcie tego stanu śmiechu przez łzy). Niestety, Majewski jak tylko może ucieka od tej prostoty zmieniając swój film bez ostrzeżenia w jakieś dramaty, raki, które ostatecznie nie mają dla fabuły żadnego znaczenia, wojenne wspomnienia rodzeństwa, które również nie prowadzą donikąd i nie otwierają żadnej nowej ścieżki oraz romanse, które z powodu zimnej jak ryba, nomen omen, Rybickiej nie grzeją tak bardzo, jak nieskrępowana radość z muzyki, która powinna stanowić nie tylko tło historii, ale jej główny temat. Muzyki ułatwiającej życie w trudnym ustroju i sprawiającej, że da się go przetrwać. „Jako Król i Królowa swingu ruszają w trasę koncertową po Polsce, a ich życie zaczyna przypominać hollywoodzki film” chce dystrybutor i słusznie – kłopot w tym, że nic takiego w filmie nie ma, a przynajmniej w ilościach większych niż z grubsza nakreślona sytuacja. Ze scen takich jak koncert na obchodach 1 maja można by zdecydowanie wycisnąć więcej poza: zagramy taki kawałek, kumaci będą mieli radochę.

No i niestety, Excentrycy, czyli po drugiej stronie ulicy, z każdą minutą po bardzo dobrym starcie bledną coraz bardziej. Po seansie okazuje się, że film nie miał żadnej fabuły, a i nawet świetna Anna Dymna w roli właścicielki wynajmowanego przez Fabiana mieszkania sprawia wrażenie jak gdyby grała w jakimś innym, osobnym filmie w filmie. W ogóle stara gwardia pozostawia po seansie najlepsze wrażenie. Dymnej wtóruje Pszoniak w roli poszukiwacza wątków gejowskich w literaturze polskiej, który swoimi teoriami spisowymi ożywia ekran, gdy się pojawi. Szkoda, że nie było też więcej scen w rodzaju tej ze Zborowskim, który gra jeden kawałek w stylu różnych muzyków. W efekcie tego wszystkiego ani się nie zakochujemy razem z bohaterami, ani nie płaczemy razem z nimi, ani nie przeżywamy żadnych dramatów, bo nie zostały one odpowiednio nakreślone. Co najwyżej tupiemy nóżką w rytm swingowej muzyki.

(2099)

Dziwna sprawa z tym Januszem Majewskim. Nakręcił świetnych C.K. Dezerterów i przepadł, choć wydawać by się mogło, że dopiero się rozkręci. Kręcąc co jakiś czas jakieś pierdoły dociągnął do prawie osiemdziesiątki na karku, kiedy powinien już dawno być na emeryturze i zaatakował Małą maturą 1947. A parę lat później Excentrykami. Normalnie w takich przypadkach wychodzą jakieś straszne nieporozumienia, ale tym razem aż tak źle nie było - co tym bardziej udziwnia artystyczną ścieżkę reżysera, który przez prawie 30 lat nie miał nic do powiedzenia, a potem mu przeszło? Recenzja filmu Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy. Excentrycy,…

Czas na ocenę:

Ocena: 6

6

wg Q-skali

Podsumowanie: Powracający do Polski pod koniec lat 50. muzyk jazzowy zakłada w Ciechocinku swingowy big band. Lekkość i przyjemność filmu przytłumiła za duża chęć, by był poważny.

6 odpowiedzi

  1. *Milicjantem

  2. Quentin

    Słusznie, słusznie. Pamiętałem, żeby się nie rąbnąć przy X-Menach, to tu się rąbnąłem 😀

  3. Korekta obywatelska: srok a nie rok :)

  4. Quentin

    Wściekliście się czy co? 😉

  5. Nie jestem w stanie odgadnąć przyczyny, dla której potworny knot, jakim są „Excentrycy”, może się komukolwiek podobać. Może to nadmiar benzoesanu sodu w pożywieniu tak wpływa na mózg, a może po prostu ludzie stetryczeli intelektualnie na telenowelach telewizyjnych – nie wiem. Wiem za to, że gdyby Majewski obejrzał swoje „dziełko” 30 lat temu, to by chyba zwymiotował. Szczególne wyrazy obrzydzenia kieruję do Dymnej, która nie wiedzieć dlaczego przyjęła rolę, w której epatuje chamstwem i co chwila powtarza „kurwa mać”….. Te dwa słowa są za to doskonałą kwintesencją filmu i doń właściwym komentarzem….

  6. Ten który napisał tą recenzje, to chyba na główkę do płytkiej wody skoczył.W tym filmie fabuła nie jest aż tak istotna. Bohaterem filmu jest rodzący się w Polsce jazz i sama muzyka jazzowa, oparta na erze swingu, która również przypada na lata pięćdziesiąte. Znakomita Sonia Bohosiewicz pokazała, że mamy bardzo zdolnych aktorów, którzy są w stanie udźwignąć bardzo karkołomne zadanie- mam tu na myśli śpiewanie utworów o charakterze jazzowym.Tylko gratulować pomysłu a fabułka jest jaka jest ale za to muzyka przednia integralnie związana z rozwojem polski na przestrzeni lat.Brawo panie Januszu tak też można mówić o historii.

Skomentuj

Twój adres mailowy nie zostanie opublikowany. Niezbędne pola zostały zaznaczone o taką gwiazdką: *

*

Quentin

Quentin
Jestem Quentin. Filmowego bloga piszę nieprzerwanie od 2004 roku (kto da więcej?). Wcześniej na Blox.pl, teraz u siebie. Reszta nieistotna - to nie portal randkowy. Ale, jeśli już koniecznie musicie wiedzieć, to tak, jestem zajebisty.
www.VD.pl