×

Kret

Polscy spece od marketingu filmowego są najlepsi na świecie. Gdyby dostali zlecenie zareklamowania cukierków, przedstawiliby je jako ostre przyprawy do dań… Wiadomo, samo nakręcenie filmu nie gwarantuje sukcesu (czytaj: $ukce$u) i trzeba jeszcze nakręcić atmosferę wokół niego. Można to zrobić umiejętnie, ale można też zrobić to made in Poland. Na czym cierpi widz i, niestety, debiutujący reżyser, bo oczywiście w kontekście „Kreta” o tym piszę. Co bowiem dostajemy na plakacie filmu i jego okładce DVD? Ubranego w garniak Szyca, który biegnie niczym Matt Damon w „The Adjustments Bureau„. Wygląda dynamicznie, nie powiem. Szczegół, że w całym filmie nawet nie patrzy na garniak, nie mówiąc już o jego założeniu. Co więcej, do fana piłki ręcznej, którego gra garniak nie pasuje zupełnie (i jeszcze odchudzili go w Photoshopie przy okazji, ale to już do sportowca pasuje 😉 ). No ale tego się widz dowie, jak już obejrzy film. Na razie widzi taką, a nie inna okładkę oraz zapewnienia, że to trzymający w napięciu thriller. Wiele można o „Krecie” powiedzieć, także dobrego, ale na pewno nie to, że to thriller, a tym bardziej trzymający w napięciu.

W moim przypadku plakat/okładka „Kreta” zrobiła prawdziwie krecią robotę, bo czekałem i czekałem na thriller, aż w końcu pojawiły się napisy i byłem już pewny, że to film o synu i jego ojcu z przeszłością. Gdybym wiedział od początku, że tak ma być, to może całość odebrałbym lepiej. Ale ja czekałem na to trzymanie w napięciu, no i nic. Bez włożenia palców do kontaktu – ni chu chu.

Teczki, agenci, esbecy, związkowcy… Ulubiony temat polskich filmowców od jakiegoś czasu, a przynajmniej od chwili, gdy odkryto u nas, że przeszłość to fajny temat i w końcu warto ją wykorzystać. Udawało się to raz lepiej, raz gorzej, ale chyba nigdy lepiej niż Pasikowskiemu i jego „Psom„. Tak czy owak – rzuć kamieniem w półkę z polskimi filmami z ostatnich dwóch lat, a jest spora szansa, że trafisz w coś o SB.

Wiadomo, temat powtarzany do skutku nudzi. Na szczęście mnie jeszcze te powroty do przeszłości nie znudziły i nie mam nic przeciwko nim. Dlatego do „Kreta” nic nie mam, poza tym, że miał być thrillerem, marketingowcy obiecali! Ale nie jest źle, w końcu przeszedł Test Północy. Wiecie, włączam film w okolicach północy i patrzę czy przysypiam. Tu nie przysypiałem w związku z tym teraz jestem niewyspany. I sam nie wiem czy było warto, czy nie… Ocena 6/10 też do końca sprawy nie rozwiązuje.

Nie patrząc jednak na ocenę i na moje niezdecydowanie – „Kret” na pewno jest porządnym filmem jak na polskie warunki, a nawet jak nie na polskie też daje radę. Nie ma w nim fajerwerków, ale też w takim spokojnym filmie do niczego one nie były potrzebne. W opowiadanej historii trudno tu szukać wielkich twistów, ale też nie twisty były tu najważniejsze (bo, jak już pamiętacie, to nie jest thriller! piszę to też do dystrybutora, który opis filmu zaczyna od: „Pełna niespodziewanych zwrotów akcji historia”), a ludzie, którzy w zetknięciu z wciąż bolącą ich historią zmuszeni są stawić jej czoła. Oto emerytowany działacz Solidarności (świetny, jak zawsze zresztą, Marian Dziędziel), legenda podziemia, która stała na czele krwawo stłumionego przez władzę strajku, zostaje oskarżony o współpracę z SB. Media szybko łapią temat, a przyjaciele bohatera dzielą się na tych, którzy mu wierzą i którzy wierzą mniej. Najtwardszym murem staje za ojcem syn Paweł (Borys Szyc). Ale i ten mur z czasem zaczyna pękać…

„Kretowi” zdecydowanie czegoś brakło ponad przyzwoitość. Dobre aktorstwo (role męskie minus zmarnowany Bartek Topa), chłodne zdjęcia (choć nie na tyle chłodne, żeby Bielsko Biała nie wyglądała jak Warszawa), niebolące uszu dialogi, spokojna reżyseria… Wszystko to w „Krecie” jest, ale dokumentalna dusza reżysera nie pozwoliła mu chyba na to, by choć trochę porwać widza. Sprawić, by serce zabiło mu mocniej. Niczego takiego nie przeżyłem podczas seansu. Tak samo jak i ani przez sekundę nie przejął mnie los żadnego z bohaterów.
(1356)

Kret, Reżyseria: Rafael Lewandowski, Występują: Marian Dziędziel, Borys Szyc, Magdalena Czerwińska, Wojciech Pszoniak

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004