×

Czwarty stopień [The Fourth Kind]

Ktoś tu się kiedyś pytał, czy rzuciłem okiem na film z tytułu, bo podobno warto nie tylko jednym, ale i dwoma okami na niego rzucić. Dzisiaj mogę już odpowiedzieć, że: tak, rzuciłem. Powypadały oczyska z orbit?

O samym filmie nie wiedziałem nic poza krótkim spotkaniem z jego okładką bodajże, po której stwierdziłem, że nie ma sobie czym głowy zawracać. No ale stwierdzenie stwierdzeniem, a rzeczywistość rzeczywistością. Jedna chwila słabości i rozpoczyna się nieplanowany seans. Dość niespodziewanie trzeba przyznać. Oto już na samym wstępie na ekranie pojawia się Milla Jovovich i wyjawia (jakby ktoś nie wiedział) że jest Millą Jovovich, a w filmie, który za chwilę obejrzymy wcieli się w postać pani doktor Abigail JakiejśTam. Sam film zaś nakręcony został na podstawie nagrań z sesji pani doktor u psychologa, w czasie których… no ale to zobaczymy w trakcie. Póki co Milla dodaje, że w filmie znajdą się wstrząsające materiały, których ocenę pozostawi widzom. Żeby zaś urealnić całość, filmowcy zdecydowali się na formułę zbliżoną do serialu „24”, czyli podzielili ekran na kilka części i w jednej można oglądać Millę w roli Abigail, a w drugiej samą Abigail i prawdziwe nagrania audio i wideo z ww. sesji. Intrygująco, prawda?

Zaraz potem dowiadujemy się, że mąż Abigail został brutalnie zamordowany, a sama pani doktor podjęła się kontynuacji jego badań dotyczących zaburzeń snu. Otóż okazało się, że spora część populacji małego miasteczka Nome na Alasce

nie tylko cierpi na takie zaburzenia, ale i wszystkiemu towarzyszy wpatrująca się na biednych bezsennych… sowa siedząca sobie w oknie. Budzą się zaniepokojeni w okolicach 3 rano, w oknie widzą sowę i nie mogą zasnąć… Intrygujące, prawda?

A potem jeszcze lepiej. W ekranowym okienku przeznaczonym dla oryginalnych nagrań widzimy np. zamazane morderstwo popełnione na oczach policji i pani doktor przez jednego z jej pacjentów. Możemy posłuchać samego wezwania policji, poobserwować wszystko z kamery w samochodzie szeryfa itd. Coraz bardziej intrygująco, prawda?

Ano prawda. Tak intrygująco, że nie wytrzymałem i około 30 minuty filmu wlazłem do netu, żeby poczytać coś więcej na ten temat, bo aż się prosiło, żeby sprawdzić, czy ktoś mnie w popularny sposób w penisa nie robi (teraz jest modne wstawianie na początku filmu napisu, że historia oparta na faktach; niezależnie od tego, jakie bzdury potem można często obejrzeć). Zapodałem hasło „Nome” w Wikipedii i dawaj, szukam wzmianek o tym przerażającym, filmowym wydarzeniu. Sowa, zaburzenia snu, zaginione osoby, tajemnicze morderstwa… Well, najbardziej ekscytującą wiadomością na temat miasteczka Nome, którą tam znalazłem było info o tym, że w drugiej połowie stycznia 1925 roku w Nome panowała epidemia dyfterytu. […] Do rangi symbolu został wyniesiony psi lider ostatniego dojeżdżającego w drodze powrotnej do Nome zaprzęgu – pies Balto.

No ale nic tam. To tylko polska Wiki, a tam wiele nie ma. Na pewno na angielskiej Wiki znajdę poszukiwane przeze mnie informacje. Tak myślałem i zaraz przełączyłem się na engwersję. A tam:

– The city of Nome claims to be home to the world’s largest gold pan, although this claim has been disputed by the Canadian city of Quesnel, British Columbia.
– In the winter of 1925, a diphtheria epidemic raged among Inuit in the Nome area. (to już wiemy)
– Fires in 1905 and 1934 and violent storms in 1900, 1913, 1945 and 1974 destroyed much of Nome’s gold rush era architecture.
Itd. O żadnych sowich fenomenach ani słowa… Niby to tylko Wikipedia, nie ma jej co do końca wierzyć, bo wiadomo, każdy może cokolwiek tam napisać, ale to nie fizyka kwantowa. Takie informacje powinny tam być. Jeśli oczywiście to wszystko to prawda… No ale internet to nie tylko Wikipedia, więc żeby nie przedłużać, dalsze poszukiwania przyniosły „wstrząsającą” prawdę, że:

TO WSZYSTKO BZDURA, BUJDA NA RESORACH I ROBIENIE Z WIDZÓW JELENI.

Nie ma żadnej pani doktor Abigail, nie ma żadnych wstrząsających nagrań, które niby pokazano w „The Fourth Kind” jako wstrząsające nagrania (niewstrząsających nagrań też nie ma), nie ma nic do powiedzenia producent filmu, który co najwyżej mąci, że postać Abigail jest wzorowana na kimś tam, ale nie wiadomo na kim, a Nome co prawda zdarzyło się kilka niewytłumaczalnych śmierci i zaginięć, ale nie więcej niż w każdym innym miejscu Alaski, co sprawdził w zeszłym roku niejaki Noori Grewal z Anchorage Daily News. Zresztą lokalne władze opublikowały listę nawiązując do plotek jakoby Nome było niebezpiecznym miejscem dla turystów i miejscowych. Na tej liście znalazło się 20 przypadków śmierci i zaginięć, które wydarzyły się tam od lat 60. Sprawy zbadało FBI, które oświadczyło, że za wieloma z tych spraw stoi nadmierne spożycie alkoholu i surowy, zimowy klimat.

Pewno można by grzebać dalej i znaleźć jeszcze kilka tropów w tę lub tamtą stronę, ale po co? Jasne już jak słońce, że „The Fourth Kind” to jakaś bzdura i robienie z widzów durni. Ani to dokument, ani to film dokumentalny, ani to „The Blair Witch Project”. Ani Alaska, bo zdjęcia kręcono w Bułgarii. Przewodniczący Izby Handlowej z Nome Mitch Erickson po obejrzeniu trailera i takich w nim widoków:

powiedział: „Filmowe Nome to bardzo ładne miejsce. Żałuję, że nie mamy tu takich fajnych drzew”.

A co za tym wszystkim idzie – skończyłem oglądanie tej bzdury po pół godzinie.
(929)

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004