Marny okres w kinach trwa. W tym zestawie chyba nie znajdzie się nic, czego nie można by na spokojnie obejrzeć sobie w domu, gdy już przyjdzie na to czas.
Gdybym tylko tu był – Nie poszedłbym
Dwa słowa: Zach Braff. To dobre dwa słowa, wskazujące na to, że na pewno nie można tego filmu skreślić i można go śmiało wypróbować. Ale czy w kinie?
Pamiętam, mignęły mi jakieś zadowolone głosy chwalące powyższy film po festiwalu Sundance, ale nie było w nich niczego, co by skłoniło mnie do wciągnięcia filmu na listę „Do obejrzenia„ (wpis zawiera product placement). Nie ma się co nawet sprzeczać, poprzedni kinowy film, w którym Braff zabawił się w reżysera, scenarzystę i aktora „Garden State„ był bardzo udany, ale potem nastąpiła cisza w eterze („Scrubsów” nie lubię). Tak duża, że mało kto już chyba pamięta „Garden State” i reklamowanie go tym tytułem mnie lekko bawi, bo zwykły kinowy chodziarz go nie skojarzy – tak myślę.
Ale może to dobrze, że tyle minęło między tymi filmami Braffa. Może po prostu musiał do niego dojrzeć. Przekonam się na DVD.
Zostań, jeśli kochasz – Nie poszedłbym
Zwiastuny nie pozostawiają wątpliwości, że Chloe Grace Moretz bierze wszystko co popadnie i nie wybrzydza. Czyżby szykowało się bolesne przejście pomiędzy karierą zdolnej nastolatki, a kobiecością?
Film zapowiada się na standardowy wyciskacz łez (już w zwiastunach było tyle dramatu, że łohoho), ale, niezależnie od jego jakości, nie da się zaprzeczyć, że Chloe z wiolonczelą wygląda bardzo ładnie.
Zanim zasnę – Nie poszedłbym
Jeśli film z Nicole Kidman i Colinem Firthem nie ma żadnej promocji, to wiedz, że coś się dzieje. Z drugiej strony „The Railway Man” miał i też niewiele z tego wyszło.
Czytając opis fabuły „Zanim zasnę”, dochodzę do wniosku, że lepiej obejrzeć sobie po raz kolejny „50 pierwszych randek„ – fabułę ma identyczną. Szczególnie że sporo o filmie Joffe’ego (z chicagowskich Joffe’ów) mówi też jego metraż. Trwający poniżej 90 minut (bez napisów końcowych) film z taką obsadą zawsze włącza lampkę ostrzegawczą.
Serce lwa – Poszedłbym
Jeśli już miałbym coś wybrać z tegoweekendowej oferty, to wybrałbym „Serce lwa”. Fiński dramat – pozytywnie. Szczególnie jeśli chodzi o tematykę neonazistowską, a z taką mamy do czynienia.
Centralna postać grupy neonazistów, Teppo, zakochuje się w Sari, matce czarnoskórego Rhamadhaniego. (Opis dystr.) – pozytywnie.
Szkoda tylko, że dystrybutor się nie spieszył i znów sprowadza do naszych kin film, który premierę miał rok temu, a co za tym idzie…
Na zawsze twoja – Nie poszedłbym
Bo czuję przeciętniaka. Szkoda, że tak dobry aktor jak Alan Rickman prawdopodobnie nie ma lepszych propozycji pracy, że musi grywać w przeciętniakach.
Są filmy, które po prostu powstają i tyle. To będzie jeden z takich filmów.
Wilcze dzieci – Nie poszedłbym
Nie lubię animków.
Podziel się tym artykułem: