×

Topór 2 [Hatchet 2]

Kontynuacja bardzo przyjemnego i fajnego slashera, który jak się słusznie domyślacie nazywał się „Topór„. Co prawda pamiętam z niego w zasadzie tylko tyle, że mi się podobał, ale to już wiele i tak. Nie pamiętam w każdym bądź razie jak się skończył (a jakże może się skończyć slasher?), więc nie mogę ze 100% pewnością napisać, że dwójka zaczyna się w miejscu, w którym skończyła się jedynka. No ale prawdopodobnie tak jest, bo bohaterka dwójki nazywa się tak samo jak jedna z bohaterek jedynki, tylko aktorka gra ją inna.

Zatem – akcja dwójki zaczyna się w tym samym momencie, w którym kończy się jedynka. Młoda dziewczyna zostaje cudem uratowana z rąk niejakiego Victora Crowleya – ducha nawiedzającego okoliczne bagna i mordującego wszystko, co mu się pod siekierkę nawinie. Jako że uratowana dziewczyna w krwawej rozwałce straciła swoją rodzinę, zamiast jechać do szpitala postanawia się odgryźć i poszukać, czy może jakaś ręka czy kawałek nogi po ojcu nie została. W tym celu odwiedza miejscowego voodoo-szamana, która postanawia jej pomóc. Nie jest w tym bezinteresowny, ale szybko organizuje ekipę miejscowych badassów (przesadzam ostatnio z tym słowem – wiem), którzy nie wyglądają specjalnie groźnie, ale zgadzają się za pół tysiaka popłynąć i zeksplorować bagno w środku nocy. Zaczyna się rzeź.

Dwójka co prawda ma dokładnie te same walory co jedynka (poczytałem sobie swoją reckę w międzyczasie to teraz już wiem 🙂 ) – dużo krwi, sporo cycków, śmieszne teksty – ale jakoś tu w ogóle nie grają. Szczególnie teksty są tutaj drętwe i lekki humor jedynki uleciał sobie gdzieś, a pozostały jedynie czerstwe żarty. I to główny ból, bo żeby zrobić ciekawy slasher poruszając się w zastanej jego konwencji, potrzeba czegoś więcej niż tylko dobre chęci. Dialogi, które autentycznie bawiły w jedynce, w dwójce tego nie robią i w efekcie pozostaje nudny dość film nakręcony na dodatek prosto na DVD, co widać, słychać i czuć. I nie poprawia jego sytuacji fakt, że krwawe efekty są tu całkiem dobrze zrobione (jedne mniej dobrze, drugie bardziej), a pomysłowość w pozbywaniu się kolejnych bohaterów jest naprawdę spora (Oscar za chyba najlepsze w historii kina pośmiertne drgawki). Krew sika tu dużymi strumieniami, a niektóre śmierci przypominają jatkę z „Martwicy mózgu” – szczególnie, że pewnie budżet na ich zrobienie był podobny, czyt. nieduży. Niestety, chyba zramolałem, bo krew i cycki nijak nie ratują dla mnie tego filmu, który zostaje odprawiony z notą 5/10.

Takowoż – podobnie do jedynki – jakimś tam walorem sequela jest fakt, że po ekranie panoszy się cała masa horrorowych symboli i kultowych postaci. Ale taka naprawdę pierwsza liga. Zobaczyć w nim przeto można Danielle Harris z późniejszych części „Halloween” (zaczynam od niej, bo gra w roli głównej), chłopaków, którzy pojawili się już w jedynce, czyli Tony „Candymana” Todda oraz Kane’a „Jasona Voorheesa” Hoddera, a oprócz nich Toma Hollanda, reżysera kultowych „Fright Night” i „A Child’s Play”. A to nie wszystko, bo na jednej z fotek miga nam Robert „Freddy Krueger” Englund (był w jedynce, w dwójce zostało po nim jedynie zdjęcie, czarne lakierki, co jeszcze – nie wiem), a jeden z bohaterów filmu wspomina mojego ulubieńca rodem z Glen Echo – Lesliego Vernona. Jak więc widać, smaczków ci w tym filmie dostatek. Nie zmieniają one jednak faktu, że więcej niż 5/10 nie dam i już.
(1082)

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004