×

„Deja Vu”

Ostatnimi czasy chyba tylko na Tony’ego Scotta można liczyć w temacie dobrych filmów akcji, bo w ogóle to w tej dziedzinie posucha zupełna. No, a przynajmniej można na niego liczyć, że spróbuje nakręcić jakiś film, w którym się strzelają w widowiskowy sposób tak jak to było w dawnych pięknych czasach lat 80. nie mówiąc już o kinie Johna Woo przed zabraniem go przez Hollywood (Johna Woo a nie jego kina). Zresztą Tony Scott nie od dzisiaj ma u mnie kredyt zaufania, bo przecież wcześniej parę udanych filmów udało mu się zrobić na czele oczywiście z moim prawdopodobnie najbardziej ulubionym – „Prawdziwym romansem”. Problem ze Scottem był jeden przez te mroczne lata video – jego filmy nie nadawały się zupełnie do oglądania ich na małym ekranie. Młodszy z braci Scottów bardzo lubi bowiem zbliżenia w wyniku czego bardzo często zamiast pełni wrażeń w kadrze przyciętym do wymagań formatu telewizyjnego obserwować można było co najwyżej twarz głównego bohatera.

Jakby nie było, jego „Człowiek w ogniu” [„Man on Fire”] na nowo nastawił mnie do Scotta bardzo pozytywnie i trzeba przyznać, że jego kolejnego „Domino” oczekiwałem dość niecierpliwie i nawet gdy się na nim maksymalnie zawiodłem, to najnowsze „Deja Vu” również miało u mnie duży kredyt zaufania. Szczególnie, że bardzo dopomógł temu mojemu zaufaniu fajny trailer.

Bohaterem „Deja Vu” jest agent specjalny Doug Carlin (Denzel Washington), który dostaje za zadanie zbadanie zamachu bombowego w wyniku którego zginęło ponad pół tysiąca osób. Doug szybko rozpoczyna śledztwo, które przynosi dość nieoczekiwane rezultaty, nie mówiąc o tym, że nasz agent wkrótce trafia w towarzystwo naukowców, którzy potrafią robić dość ciekawe rzeczy.

Oj, zawiodłem się na „Deja Vu”. Może nie tak bardzo jak na „Domino”, ale i tak bardzo. Miała być akcja, strzlaniny, pościgi, napięcie, a tymczasem przez 2/3 filmu gadają o pseudonaukowych bzdurach zmuszając do myślenia nad tym, co mówią i wyłapywania kolejnych nieścisłości. A tak gdyby się strzelali, to by nie było czasu na rozmyślanie nad fabułą. Fabułą opartą na podróżach w czasie czyli z założenia podobną do pola minowego. Na filmy zupełnie rozrywkowe taka tematyka się nadaje, ale w momencie gdy twórcy filmu próbują połączyć rozrywkę z poważniejszym potraktowaniem wszelakich wehikułów czasu zaczynają się problemy. No i w „Deja Vu” było tego sporo (o czym niżej pod spoilerem).

Pod względem realizacji oczywiście najwyższa półka, ale tego można się było w ciemno spodziewać. Na szczęście Scott zrezygnował z efektów wywołujących oczopląsy (tak charakterystycznych dla jego dwóch poprzednich filmów) więc spokojnie można oglądać bez bólu głowy. Jest parę efektownych momentów (ładny wybuch, przejażdżka Hummerem), ale jest też parę wyjątkowo głupich (spacer Denzela we wdzianku rodem z „Ghostbusters”; albo z tego dowcipu co to fajny zegarek, ale baterie ciężkie hehe) i tak sobie leci równym tempem do końca. Denzela można było lepiej wykorzystać, nie mówiąc już o Valu Kilmerze, który coś się pucołowaty zrobił a jakoś ciężko mi uwierzyć, że specjalnie dla tego filmu. No, ale w sumie to nie grzech przecież. Ogólnie „Deja Vu” pozostawił u mnie spory niedosyt. Scott teraz weźmie się za remake klasyka Waltera Hilla „The Warriors” i mam nadzieję, że wyjdzie mu tak samo fajnie jak wyszedł mu remake „Man on Fire”. A za „Deja Vu” 3+(6)

Poniżej SPOILERY co do fabuły. Kto filmu nie widział niech nie czyta. Rozmowa z Robsonem na temat DV:

R:
„na początku, leżą trupy zawinięte, idzie Denzel, dzwoni telefon. dzwonek jak w telefonie Denzela, Denzel patrzy, nie jego. znaczy telefon jest w worku, znaczy Denzel nie żyje. 🙂 Skoro panna nie żyła, co po cholerę ranny Denzel pojechał do jej domu i zostawił wszędzie waciki?”

Q:
No jak, waciki zostawił gdy żyła przecież. Tylko pytanie jakim cudem on w ogóle żyje skoro akcja na początku filmu dzieje się już po tym, gdy zginął za pierwszym razem (tego nie widzimy, ale jego odciski palców, napis na lodówce, furgonetka w zgliszczach wskazują na to, że już raz zginął) hehe. Bo gdy zginął za drugim razem to już w ogóle to wszystko się już nie wydarzyło 😀

Ja bym się raczej zastanowił nad tym po c**j ją ciągnął na prom, bo nie widzę żadnego logicznego wytłumaczenia. No i jeszcze ciekawe kogo pochowali zamiast tej laski, bo przecież skoro w rzeczywistości pogrzebu były i waciki i odciski palców i napis i furgonetka to i ona żyła.

R:
> No jak, waciki zostawił gdy żyła przecież.

No nie bardzo, bo znalazł przecież jej dom pierwszy raz jak już nie żyła… i odciski były.

Q:
Ta nieżywa wtedy nie żyła. Ta druga co na końcu filmu była, żyła i miała się dobrze 🙂 Pewnie się [cenzura]kochalii z żywym Denzelem gdzie indziej, bo to już był w końcu prawie jeden pełny dzień ich znajomości 🙂 A waciki znalazł nieżywy Denzel 🙂

R:
Ach jo… ale jak? Toć tylko Denzel się cofał, nie? To nie mogło być dwóch babek… nie wgłębiajmy się w to, bo film ma całkiem posraną logikę. W chwili gdy wskaźnikiem laserowym zaświecił dwa dni wcześniej i prąd wyjebało wyłączyłem mózg i tak mi zostało bo zapomniałem go włączyć.

Q:
> Toć tylko Denzel się cofał, nie?

Tak, ale do równoległej przeszłości, w której jeszcze żyła. I dlatego się zastanawiam kogo pochowali, bo w momencie, gdy ją uratował to ta martwa przestała być martwa, ale nie że ożyła tylko w sensie, że w ogóle nie była martwa 🙂 Najpewniej rozpłynęła się w powietrzu.Czasem też w filmach robią, że jeden trup zamienia się w innego trupa – coś a’la Thorgal i ten myk z nitkami – ty żyjesz, ale ktoś inny musi kipnąć.

Sprawa się komplikuje przez przyszłość, bo gdyby była tylko teraźniejszość i przeszłość to by nie było za dużo kłopotu. Problem w tym, że to niemożliwe, bo teraźniejszość to przyszłość przeszłości :D:D:D:D

> To nie mogło być dwóch babek…

Założenie filmu jest takie, że rzeczywistość dzieje się równolegle w różnych płaszczyznach czasowych (dwóch konkretnie). Laska która nie żyje we wtorek w tym samym momencie żyje jeszcze w sobotę. Tak więc na starcie od razu każdego są dwie sztuki 🙂

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004