No i co tu robić żeby dotrwać do Andrewa? Się jakieś czarne teraz biją – mówią, że to juniory, a tu żaden nie wygląda na juniora. I tak przez dziesięć rund o ile któryś junior nie padnie. O, jeden się zaciął przy goleniu – rzeczywiście junior.
Fajnie tak pisać o tej godzinie – niby świadom jestem praw i obowiązków, a tu składanie myśli w notkę mi nie wychodzi, a palce się plączą po klawiaturze. Dziwne uczucie. A za okne już widno choć ledwie 04:08 rano. Ulala, to już prawie doba jak nie śpię, no ale jak już dosiedziałem do tej pory dyskutując o muzyce z gambitem, to wytrzymam jeszcze z te półtorej godzinki (chyba, że Andrew da nogę z ringu i szybciej się to wszystko skończy. Obaczymy.
A tymczasem jeden Polak już wygrał, choć po ryju dostał słusznie i decyzja sędziów była ciut dziwna. No, ale ja się nie znam na boksie aż tak więc się cieszę i już. Zawsze to nasz mistrz świata, a nie jakiś Australijczyk. I żeby tylko tej Rylikowej nie trzeba było słuchać to by było idealnie. No i komentarzy Męża Cruelli cokolwiek nieparlamentarnych. Nie wiem czemu, ale mnie denerwują, choć sam klnę jak szewc.
Fajne jest to, że jak się położę spać, to się obudzę na obiad, a potem sobie pojadę do kumpla i tak zleci niedziela. Niefajne jest to, że nie lubię usypiać, gdy na dworze widno, a tu już przecież regularny dzień za oknem. Łojezu… dopiero trzy rundy minęły tej nudy z dwoma facetami, bardzo niefajnie wyglądającymi w spodenkach. Jest nadzieja! Jeden się zachwiał! Jeeej, ja to chcę w aviku!
Podziel się tym artykułem: