Zaintrygował mnie ten tytuł na głównej stronie Onetu i od razu kliknąłem zaciekawiony żeby przeczytać co też autor (a może autorka, nie przypatrzyłem się) ma do powiedzenia na ten temat. Przeczytałem i… ja naprawdę nie wiem o co tyle szumu. Na przykład jeśli idzie o mnie to aktualnie nie mam z tym żadnych problemów ;)))
Sobota zaczęła się wyjątkowo kiepsko. Spałem sobie smacznie, gdy nagle usłyszałem wołanie z dołu: „Łukasz! Łukasz! Chodzino tu na chwilę!”. To wołała moja babcia. Wystraszyłem się, że chodzi o coś poważnego, bo w końcu kto wie co się wydarzy w ciągu najbliższych dni (nie będę się rozpisywał o domowych problemach, bo postanowiłem sobie, że choć tu będę udawał, że wszystko jest ok, a poza tym po co mam puszczać w eter to co dzieje się w domu – a nuż ktoś miejscowy bloga czyta, a mnie jeszcze większe plotki po wsi niepotrzebne), ubrałem się szybko, spojrzałem na zegarek i zostałem zaskoczony, że już 10:30. Zbiegłem na dół z biciem serca, a tam… okazało się, że ciotka przyniosła siakichś sałatek i babcia postanowiła, że muszę ich spróbować. No i po to mnie budziła? Ani kęsa nie zjadłem, bo nie lubię takich papek jakie wystawione były przede mną, odwróciłem się na pięcie i na odchodnym usłyszałem jeszcze: „a może śledziowej sałatki byś chociaż spróbował?”. Do domu wchodziłem z myślą: „czy ja kiedykolwiek przed dwadzieścia osiem lat jadłem śledzia? bueee”. A mogłem jeszcze pospać i przespać problemy. No, ale się nie udało. A teraz siedzę i patrzę jak Kuba Burski opieprza doktora Latoszka i czekam do 16ej żeby machnąć się do Kacowic.
Podziel się tym artykułem: