A dzisiaj z zupełnie innej beczki.
Serialowo, s13e05
Świnka Peppa. Nick Jr.
Nie wiem, który sezon, nie wiem, które odcinki – oglądam jak leci w telewizji. Oto historia rodziny świnek. Tata Świnka, Mama Świnka, Świnka Peppa i Świniak George mieszkają w piętrowym domu na wzgórzu i przeżywają codzienne przygody. Jeżdżą na wycieczki do Zamku Mgieł, chorują, kłócą z Owcą Suzy, obserwują kukułkę z zegara, czy w zwiedzają ulubioną salę Taty Świnki w muzeum – kawiarnię.
Zdecydowanie moja ulubiona kreskówka dla dzieci. Dziwiłem się jej popularności, gdy nie wiedziałem o niej nic poza tytułem, ale gdy pooglądałem kilka odcinków, doceniłem ją. A przede wszystkim jej humor, którego jakość jest nieosiągalna dla innych podobnych produkcji dla dzieci. Twórcy Świnki Peppy potrafią się bawić formą swojego serialu i żartować sobie z niego, często w sposób wychwycalny chyba tylko dla starszego widza.
Nie potrafię patrzeć na bajki przez pryzmat tego, czego uczą one najmłodszych, więc zwykle oglądam je przez pryzmat każdej innej produkcji przeznaczonej dla widza. Nie inaczej jest w tym przypadku. Nie wiem, czego ze Świnki Peppy nauczy się Anna Maria (znaczy wiem tyle, ile powiedzą w zapowiedzi na Nickelodeonie), ale mam nadzieję, że podłapie ten rodzaj humoru.
Nie znaczy to, że Świnka Peppa nie ma żadnych wad. Najbardziej wkurza mnie robienie kretyna z Taty Świnki, co szybko staje się przewidywalne. Kiedy mówi, że ma świetną orientację w terenie, to wiadomo, że się zgubi itp. Podobnie jak z tą kawiarnią w muzeum. Nie zauważyłem, żeby Mama Świnka miała podobne wady. Do tego nieźle wygląda w bikini.
Zwykło się mówić, że ludzie to świnie i z tego powiedzenia korzystają twórcy, choć w ich wydaniu ma wydźwięk jak najbardziej pozytywny. Mimo to nie brakuje sytuacji, w których muszę poinformować Annę Marię, żeby nie wierzyła we wszystko, co zobaczy w Śwince Peppie. Wiesz Anna Maria – zwykłem mawiać – świnie nie słuchają gramofonu. Z drugiej strony bajka jest na tyle realna, na ile się da. Kiedy podczas Dnia Sportu, Świniak George chciał wygrać w skoku w dal z Zającem Jakimś tam, zając zdecydowanie wygrał.
Wszyscy razem, śladem Blue! Nick Jr.
Remake klasycznego Śladu Blue z lat 1996-2006 opowiada historię Josha (w tej roli Joshua Dela Cruz), który mieszka w domku razem z psem Blue. Ponieważ pies Blue, przeciwnie do swoich kolegów z Psiego Patrolu, nie potrafi mówić, kiedy ma coś Joshowi do zakomunikowania, zostawia mu trzy ślady. Josh je znajduje, zapisuje w podręcznym notatniku, siada w fotelu i rozkminia, czego chce od niego pies.
Działa mi na nerwy ten cały Josh. (Ale bardziej ten jego kolega ze Sklepu Z Zabawkami, Joe czy JakMuTam – podejrzany koleś!) Cały czas chce, żeby ktoś mu pomógł w odkryciu tego, co chce od niego Blue i jest przy tym taki niekumaty. Do szału doprowadza mnie, gdy za każdym razem usłyszy coś innego niż „wskazówka” podpowiadane mu przez dzieci. „Boli was główka?” – zapytuje Josh, co było zabawne tylko przez kilka pierwszych razy. Powinien się już zorientować, co i jak, bo tylko kretyna z siebie robi.
Choć całe te zadania serwowane mu przez Blue, trzeba przyznać, nie należą do najłatwiejszych. Powiem szczerze, że tydzień siedziałbym w fotelu do myślenia i nie wymyślił, że Blue chce, żeby Josh zrobił dla niego tornado w butelce.
Warto też zaznaczyć, że w Śladem Blue chyba najbardziej nie sprawdza się tłumaczenie na język polski w porównaniu do innych bajek. Inna sprawa, że trudno coś w tej materii zrobić, gdy Josh uczy literek na podstawie podpisanych rzeczy znajdujących się w jego mieszkaniu. Tak czy siak bardziej mnie to skłoniło do myślenia niż brak aliteracji w Śwince Peppie. Peppa Pig, Suzy Sheep, Diego Dog – w polskiej wersji językowej tego brak. A przecież mogli zrobić tak samo, jak w Tomku i Przyjaciołach, gdzie Gordon = Gabryś itp.
Tomek i Przyjaciele. CBeebies
Gadające pociągi jeżdżą po wyspie Sodor i zajmują się tym, czym w rzeczywistości zajmują się pociągi – rozwożeniem towarów i ludzi.
Działa mi na nerwy ta bajka dużo bardziej niż Josh, głównie przez wygląd głównych bohaterów, którzy według mnie wyglądają bardzo creepy. Nie wiem, kto wpadł na pomysł żeby zrobić bajkę o creepy gadających pociągach (nie no, wiem, jest w napisach początkowych), ale nie chcę brać tego, co on.
Każdy odcinek Tomka i Przyjaciół jest w zasadzie o tym samym. Pociągi dostają zadanie od Grubego Zawiadowcy, postanawiają zrobić coś innego/inaczej, bo myślą, że tak będzie lepiej, potem okazuje się, że Gruby Zawiadowca miał rację i muszą go przepraszać. Sprawiedliwości jednak trzeba oddać, że to w Tomku i Przyjaciołach widziałem najciekawszy odcinek pod względem scenariuszowego twista, porównując tę bajkę do wszystkich innych. Sorki, nie pamiętam, który to był odcinek. Coś o turystach, których pociągi zawiozły do kopalni i górnikach, którzy przyjechali na szlak turystyczny.
Ale najgorsza w Tomku i Przyjaciołach jest ta wersja z modelami. Straszne to jest. Wychodzi zapewne dużo taniej niż komputerowa animacja, ale przerażająco wygląda, gdy np. pociąg jedzie pod mostem, z którego machają do niego ludzie. Tyle, że ci ludzie wcale nie machają, tylko trzymają ręce wyciągnięte do góry i nie ruszają się ani na milimetr, brr.
No i dziwię się jeszcze, że w XXI wieku w telewizji dalej przechodzi określenie „Gruby Zawiadowca”. Pod tym względem szanuję odwagę twórców, którzy nazywają rzeczy po imieniu, zamiast iść w jakieś „Alternatywnie Chudy Zawiadowca” czy coś takiego.
Podziel się tym artykułem:
ten odcinek serialowo wyszedł niezły … poważnie…
a jak porównać „Stacyjkowo” z „Tomkiem” to wolę stacyjkowo…
„Stacyjkowo”? Brzmi jak „nowy serial twórców Leśniczówki” 🙂