×
Gra o tron, Game of Thrones s08e02.

Gra o tron, sezon 8 odcinek 2. Zobacz najlepsze memy!

Żartuję, nie będzie najlepszych memów. Zamiast tego krótki raport dla wszystkich trzech zaniepokojonych Czytelników, którzy zasypują mnie tu komentarzami pytającymi o to, gdzie się podziewam. Żyję i mam się… No żyję. Wielkanoc trochę rozregulowała codzienne zmaganie się z filmami, ale przede wszystkim rozregulowało je nadrabianie Gry o tron, które konsumuje większość wolnego czasu wieczorem. Jesteśmy z Aśkiem pod koniec trzeciego sezonu i dobrze nam to idzie, choć powoli. Co za tym, hmm, idzie, no cóż, nie mam za bardzo o czym pisać na Q-Blogu, a byle czego nie chcę. Teraz majówka, potem jeszcze trochę innych zajęć, więc do rytmu prędko nie wrócę, od razu mówię. Jęk zawodu właśnie rozsadził mi bębenki :P.

Tymczasem ww. Gra o tron wchodzi w decydującą fazę i za nami drugi odcinek ósmego, ostatniego sezonu. Podobnie jak i odcinek numer 1, także i on był typową ciszą przed burzą nakręconą za ułamek budżetu, żeby było czym opłacić przyszłotygodniową nawalankę. Oprócz dawki wzruszeń i pożegnań (mówi się, że w odcinku numer 1 wszyscy się witali, a w odcinku numer 2 wszyscy się pożegnali) sprokurował u mnie pewną refleksję: Cholera, może ja się nie nadaję do pisania blogów? Spokojnie, nie będzie tu żadnego narzekania typu nikt mnie nie czyta, buuu. Chodzi o coś innego. Biegam sobie po odcinku po necie i patrzę, co tam powypisywano na temat serialu. Zobacz rzeczy, które przegapiłeś w drugim odcinku! Klikam. Zauważyłeś, że Jamie już nie jest blondynem tylko ma ciemne włosy! No kurde, zauważyłem w pierwszym odcinku bez specjalnego przyglądania się i analizy. I nigdy, przenigdy nie przyszłoby mi do głowy, żeby o tym pisać, przecież na pewno każdy to zauważył sekundę po tym jak Jamie ściągnął kaptur. A tu TRZEBA pisać takie pierdoły, bo to się czyta. Zamiast narzekać, że nie masz o czym pisać, pisz, że Jamie już nie jest blondynem. I rób wideo z wytłumaczeniem o co chodzi w zakończeniu każdego filmu. Nawet, jeśli jest oczywiste. Bo to się klika.

Gra o tron, s08e02 – przemyślenia, ha!

Refleksje na bok, w Winterfell trwa oczekiwanie na nadejście armii umarlaków. Już w trzecim odcinku? – chciałoby się zapytać, co tak szybko? A może kościste chłopaki przejdą obok i zostawią zaskoczonych winterfellan z niepotrzebnie wykopanymi zasiekami? Mocno wątpliwe, szczególnie że sporo z nich (winterfellan, nie zasieków :P) schroniło się w bezpiecznych katakumbach. Powiedzmy to raz jeszcze, powoli, bezpiecznych katakumbach. Pełnych trupów gotowych do ożywienia. „Czy można wskrzesić kogoś bez głowy?” spytała Aria w jednym z odcinków trzeciego sezonu i dowiedziała się bodaj, że tak to nie działa. Potrzymaj mi piwo – mówi Nocny Król. Bądź co bądź krewni zabijający krewnych to kwintesencja filmów o zombie.

A propos Aryi to już jej pierwsze spojrzenie na Gendry’ego w drugim odcinku ósmego sezonu sprawiło, że przemknęło mi przez myśl, że coś wisi w powietrzu. Nie do końca w to wierzyłem, bo po pierwsze Arya to Arya, taka malutka dziewczynka ti ti, a po drugie na co komu dziecko Starków i Baratheonów (Robert wykrakał je w pierwszym sezonie, choć miał na myśli inny układ dziedziców), które skomplikuje fabułę mającą zamknąć się w czterech kolejnych odcinkach? A tu proszę, chcę spróbować, jakie to uczucie. No i spróbowała, choć szkoda, że znowu trzeba się było uciekać do dublerki. To jak matematyka. Jeśli bohaterkę filmują od tyłu, a potem zbliżenie na głowę i trochę obojczyka, a potem znów od tyłu – wiadomo, że oglądamy dublerkę. Twórcy serialu zostawili Maisie decyzję o tym, ile chce pokazać i najwyraźniej zachciała pokazać tylko brzuch. No trudno, gołego honoru serialu będzie znów musiała chronić Daenerys, choć trochę mało czasu na kąpiel, a na Jona w kwestii jej rozbierania nie ma co liczyć.

Przy okazji igraszek Aryi i Gendry’ego po raz kolejny przekonałem się, jak to dobrze powtórzyć sobie początki serialu przed obejrzeniem jego końców. Nie będę się powtarzał, ale pamięć ma jest zawodna i jestem pewien, że ósmego sezonu nie oglądałoby mi się tak dobrze, gdyby nie powtórka z dwóch i pół sezonu. W życiu bym nie kojarzył, kto to ten Gendry i nawet nie przypuszczał, że oglądam go od początku pierwszego sezonu. Nie mówiąc o wspólnej jego podróży z Aryą i Gorącą Bułką. A scena pasowania Brienne na sera nie wzruszyłaby tak bardzo. Podobnież nie wiedziałbym, że Qyburn już się w trzecim sezonie napatoczył (i że ma na imię Qyburn) oraz, że aktor grający Tommena już wcześniej grał mało znaczącego Lannistera. Jednak te dwa i pół sezonu to za mało, żeby ogarniać wszystkie dręczące mnie rzeczy. Za chiny nie pamiętam, dlaczego Bronn przeszedł na ciemną stronę mocy i obawiam się, że już się tego nie dowiem przed ostatecznymi rozstrzygnięciami. Z tego względu nie mam pojęcia czy jest jakakolwiek szansa powodzenia mojej kolejnej refleksji dotyczącej Bronna właśnie i Tyriona. Tyrion w ostatnich odcinkach zbiera bęcki odnośnie swojego analitycznego umysłu i tego, że, no cóż, ten za często go zawodzi. Z kolei Bronn biega z najmniej ulubioną kuszą Tywina Lannistera, polując na swojego starego kumpla. Zabije braci Lannisterów czy nie zabije? A może Tyrion i Bronn uknuli taką intrygę, by w odpowiednim momencie krzyknąć Cersei w twarz: surprise! wcale się na siebie nie pogniewaliśmy, tylko chcieliśmy, żebyś tak myślała! Tak, wiem, że Cersei i Bronn nie mogą zagrać wspólnych scen, bo mają to w kontraktach, ale postawmy sprawę jasno. Jon Snow też obiecał, że naprawdę nie żyje. Tak naprawdę, naprawdę… No ale mówię, totalnie nie pamiętam, skąd się wziął ten beef Bronna i Tyriona.

Nie mam żadnych teorii dotyczących tego kto zginie, bo nie zaprzątam sobie głowy takimi rzeczami. Nie analizuję kto jest Uruk Haiem, czy jak on się tam nazywa oraz czy Brann jest Nocnym Królem. Analiza sensu krwawej rozety pozostawionej przez NK i zgłębienie jej sensu również mnie nie interesuje. Pozwalam autorom zrobić to za mnie i nie będę miał bólu głowy z gatunku: jak ja na to nie wpadłem? Za dużo myśleć o serialu nie można, bo potem ten i ów zawiedziony. Raczej nie będę miał tego problemu.

Śmierć czyha za rogiem niedzieli i w poniedziałek prawdopodobnie pożegnamy się ze sporym zastępem bohaterów. „Prawdopodobnie”, bo prawdą jest, że odkąd skończył się materiał wymyślony przez Martina, to jakoś zaczęło brakować odwagi do dalszego uśmiercania głównych postaci. Tak samo jak zacznie nam brakować serialu po wyemitowaniu jego ostatniego odcinka. Bo jest to kawał telewizji, nawet jeśli słychać tu i ówdzie narzekanie na telenowelowe dialogi, które straszą w pierwszych odcinkach ósmego sezonu Gry o tron. Mnie tam nie straszą. Strasznie fajnie się jedynie to ogląda, choć fabuła posunęła się o włos Varysa.

Podziel się tym artykułem:

10 komentarzy

  1. Twórcy serialu nie kryją się z tym, że kolejny epizod będzie mocno inspirowany Bitwą o Helmowy Jar z Dwóch Wież, ale w tym odcinku widać, że nie tylko Sapochnik inspirował się trylogią Jacksona, bo też David Nutter, reżyser drugiego odcinka. Scena praktycznie taka sama ze śpiewem i pokazywaniem poszczególnych bohaterów była chwilę przed bitwą w DW, albo scena dawania jedzenia przez Davosa jak nie mylę się. A poza tym lepszy epizod jak poprzedni dla mnie, ale ja też uwielbiam takie spotkania bohaterów przed ważnymi wydarzeniami. Nie miałem poczucia zmarnowanego czasu, bo jest mniej odcinków, tylko odniosłem wrażenie, że to odcinek co należał się tym postaciom.

    Zrobili w GoT co raczej do tej pory raczej w serialu nie zdarzało, a przynajmniej nie na aż taką skalę, albo nie pamiętam, czyli na pierwszym miejscu są bohaterowie i ich emocje. Może nie jest idealny odcinek, np scena finałowa z Clarke i Harringtonem nie wybrzmiała należycie mocno jak powinna (wiadomo aktorzy słabsi od reszty, choć Snow nabrał charyzmy od kilku serii, i go polubiłem, nie jest nudny dla mnie), ale cała reszta super. Może mógłbym przyczepić się też pojawienia znikąd Ducha, wilkora Snowa, które łatwo przegapić. Wygląda tak jakby sobie o nim przypomnieli po ilu, dwóch sezonach?

    Ale przede wszystkim odcinek zaplusował u mnie poczuciem humoru (teksty Tormunda mnie rozwalają) i spotkaniami większości bohaterów. Choć najlepiej wypadł wątek Jamiego i Brienne od początku do końca odcinka. Tak polubiłem większość bohaterów przez te lata, których zobaczyliśmy w tym butelkowym odcinku, że np. scena pod koniec wiadomo jaka z Brienne i Jaime mnie wzruszyła. Zresztą nie tylko ta, bo tak samo jak przywitanie Theona mnie poruszyło dość, chyba łatwo się wzruszam:)

    Moim zdaniem należał się bohaterom na tym etapie serialu taki odcinek, który o wiele lepiej wybrzmiał w scenach spotkań jak poprzedni. Choć w wielu przypadkach te spotkania wybrzmiewają jak zapowiedź uśmiercenia wielu postaci, zwłaszcza drugoplanowych. Choć jestem pewien że Danka i Jon przeżyją. Jest to chyba jedyny wątek, który nie jest zamykany, ale rozwijający się w sezonie. Dobra robota na 7/10. Też dlatego ruszył mnie aż tak emocjonalnie 2 odcinek, bardziej jak wiele odcinków wcześniejszych co zasługą oczywiście jest też podbudowy jaką dostaliśmy w poprzednich sezonach, tego co przeszły postacie, jak się zmieniły (albo i nie), bo dzięki temu stali mi się teraz bohaterowie bliżsi.

    Bo nawet jak wcześniej mówili o swoich emocjach, pokazywali je, widziałem wiele ich dramatów i metamorfoz jakie przeszli (jak np. Jamiego), to chyba nie było wcześniej tak wielu spotkań bohaterów w jednym miejscu. Nie przypominam sobie wcześniej tyle emocji skumulowanych i tak wielu postaci w jednym miejscu. Dwa pierwsze odcinki są dla mnie trochę jak Avengers Infinity War, ale nie chodzi o rozpierduchę, tylko te momenty z IW, gdy większość bohaterów się spotyka. Po prostu ten moment musiał nadejść wcześniej czy później:)

    Choć zabawne jest trochę, że serial zaczynał od tego, że był taką produkcją anty fantasy, przeciwko oczekiwaniom, zresztą dlatego Martin napisał GoT bo go wkurzyło, że Gandalf przeżył we Władcy Pierścieni, a w tym odcinku GoT przypomina mocno klimatem i scenami jakbym oglądał właśnie kolejną adaptację Tolkiena, bardzo klasyczne fantasy się zrobiło, przynajmniej na tą chwilę;)

    P. S. Wyjaśniło się też czemu Podricka tak kobiety kochają, czemu kasę mu oddawały:)

  2. Co do sceny z Aryą to sporo osób ma problem z tą sceną, a przyznam, że mnie nie oburzyła w ogóle. Inna sprawa, że za szybko się wszystko wydarzyło i dlatego ja nic nie poczułem w tej scenie, żadnej chemii między bohaterami ani nic, ale to wina tego, że w poprzednim zobaczyliśmy początek randkowania, a w drugim finał związku (jestem pewien że ktoś z tej dwójki zginie). Jakby było 10 odcinków to pewnie by do piątego romansowali i dopiero seks, a tak to bardzo szybko się wydarzało.

    Ale moim zdaniem wiele osób ma z tą sceną problem przez to, że aktorka nie wygląda na swój wiek, na 22 lata, a co za tym idzie Arya nie wygląda na 18 lat a tyle ma Starkówna. Gdzieś o tym przeczytałem, ale nawet jakbym nie wiedział to bym się domyślił, że postać dorosła bo to 8 sezon czyli ileś tam lat od 1 serii minęło.

    Jestem też prawie pewien, że to była dublerka w scenie z Williams, albo zrobili tak jak w scenie marszu Cersei gdy ciało było dublerki, a twarz aktorki, bo ta scena dziwnie wyszła, tak nienaturalnie Arya wyglądała jak ją z boku pokazano. Zresztą w tej scenie nic tak naprawdę nie pokazano. I to jest najlepszy dowód na to, że od kilku serii można zauważyć, że sceny erotyczne, gwałty np. na Sansie i tym podobne pokazywane są tak, jeśli dotyczą głównych bohaterów, by nic nie pokazać, dość delikatnie lub szybko są ucinane, jedynie stażyści i stażystki nie mają oporów jak w poprzednim odcinku w scenie w burdelu by odstawiać full nudity. Od kilku sezonów twórcy mocno ograniczają się z seksem, to nie są pierwsze sezony gdzie sobie twórcy folgowali. Więc już hasło seks i smoki za bardzo do serialu nie pasuje, bo zostały same smoki:)

    A wracając do Aryi to scena jak scena, jedna ze słabszych, bo wątek nie miał szans wybrzmieć, ale ciekawe jest to, że nikomu nie przeszkadza to, że dzieciak nic tylko mordował od kilku sezonów. Dla mnie ta scena ma sens biorąc pod uwagę okoliczności jakie mamy w serialu, zrozumiała jest ta jej decyzja, ale problemem jest to, że za szybko się to wydarzyło, nawet jak weźmie się pod uwagę że na początku serialu mieli się ku sobie. Zresztą dawno już dzieckiem nie jest Arya ale rozumiem, że mordować może i z tym nikt problemu nie ma, ale seksu jej fani zabraniają? :)

  3. Miałem Ci napisać jak się stało, że Bronn przeszedł na ciemną stronę mocy, ale też nie pamiętam. Ale obejrzałem finał poprzedniej serii razem z premierą nowego sezonu i była tam scena jak wszyscy się spotkali, w tym Tyrion z Bronnem, którzy niby przerzucali się złośliwościami, ale skończyła się ich rozmowa tekstem z obu stron w stylu „dobrze cię widzieć” podane tak przez aktorów, że widać że nic do siebie nie mają mimo rozdzielenia się ich ścieżek życiowych.

  4. Czyli wychodzi na to, że nie pamiętamy jak Bronn się przebranżowił na zdrajcę, bo nic takiego raczej nie miało miejsca i jest to „twist” s8.
    Wczoraj obejrzałem na dobranoc jeszcze raz 802. Na spokojnie, na dużym ekranie nie na komórce, bez rozpraszaczy – świetnie wszedł. Aż żal, że nie mam jak w takich warunkach oglądać premier, a do wieczora czekać ryzykowne. Jeszcze mi wpadły w oko kawałki obsydianu na blankach, choć chyba tylko w jednej scenie. Tak czy siak dobry patent. No i wypatrzyłem, że Pod, Gilly i chyba też Jaime coś się za bardzo spaśli :). Przy okazji tak mi przyszło do głowy, że może jednak nie będzie tyle trupów, ile każdy myśli. Ktoś ważny zginie na pewno, ale czy się doczekamy żniw. Może tak, a może wcale nie. Teraz, ile by tych śmierci nie było, to i tak nie zrobią na nikim wrażenia, bo każdy na to czeka. Zupełnie inna sprawa niż wycinanie postaci wcześniej. Więc może zwycięży pragmatyzm z gatunku: okej, okej, koniec serialu, ale może ta czy tamta postać się jeszcze kiedyś przyda. Wyślijmy go z brodą do Kanady!
    Bo i nie ma nic oburzającego w scenie z Aryą. Nikt jej do niczego nie zmusza, swoje lata ma, jestem pewien, że miała zero problemu z tą sceną tak jak i Gendry. A marketingowo to świetny strzał. Plus mam awersję na „fanów”, którzy chcą mieć wpływ na wszystko i niestety czasem mają (tak jak w „The 100”). Co innego krytyka, a co innego pierdolenie trzypotrzy i mówienie autorom co mają robić, bo jak nie to przestaną oglądać i napiszą petycję. Z jednej strony ma swoje plusy to, że obecnie jest taki przepływ informacji w dwie strony, a z drugiej chyba wolałem, gdy twórcy robili swoje, a fani nie mieli z nimi konktaktu na dwa kliknięcia myszką.

  5. heh, to nie Bronn zmienił stronę, tylko Tyrion i Jaime zmienili strony 🙂

  6. Ha, bardzo słuszna uwaga! 🙂 Jednakowoż bardziej chodzi o to, że można było w 801 odnieść wrażenie, że Tyrion zrobił Bronnowi coś o wiele gorszego. Tak czy siak chyba jednak ta uwaga wyczerpuje problem 🙂

  7. A to nie jest tak, że Tyrion z Bronem rozeszli się w momencie jak Bronn nie chciał zostać jego championem? Po tym Tyrion uciekł do wolnych miast i wiódł swoje życia a Bronn swoje. I teraz po prostu znowu się spotkali, bez żadnych zatargow po drodze..

  8. Po pierwsze: IMDb twierdzi, że Maisie sama zagrała scenę, bez dublerki.

    Po drugie: Bronn był zawsze po ciemnej stronie. Albo raczej po własnej stronie 🙂 Plus to, co sami napisaliście, że to Tyrion i Jamie zmienili strony. Bronnowi po prostu wygodnie jako rycerzowi/szlachcicowi, więc trzyma się blisko tych, którzy zapewniają mu bogate życie.

  9. Wiadomix, że Bronn jest oportunistą itd. Może po prostu odniosłem mylne wrażenie, że ma coś bardziej osobistego do Tyriona, że tak bez wątpliwości zgadza się go zabić. Najlepszego kumpla jakby nie było (z zachowaniem proporcji of koz). Nie wiem, jakoś tak nietak mi to wyszło 🙂 i zrzuciłem na karby niepamięci. A z tego, co piszecie, to wychodzi na to, że Bronn jest po prostu chujem. Zawsze był, ale Tyrion?

    Zawsze będą ludzie, którzy wierzą, że w „Ciachu” zobaczyli nago Martę Żmudę-Trzebiatowską ;).

  10. Znaczy mi też ciężko uwierzyć, że Bronn byłby w stanie zabić Tyriona z zimną krwią, ale jakoś specjalnie bym się nie zdziwił. Z Jaimiem nie miałby chyba żadnych skrupułów.

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004