Gdyby ten serial powstał w Polsce, dyskusje na jego temat nie miałyby końca, a ktoś co i rusz nawoływałby do zdjęcia go z anteny. Nie wiem, co to wnosi do sprawy ;), ale taka refleksja przeszła mi przez głowę w trakcie seansu. Kilka scen, które się tam pojawiają u nas raczej by nie przeszły. A to sikanie na grób, lesbijski (upraszczając) seks przy użyciu tęczowego straponu (co za metafora!), czy zakonnica zabierająca się do robienia laski (SEO szaleje!). Tymczasem w Sense8 pojawiają się niby od niechcenia udziwniając narrację reszty tego całkiem grzecznego serialu. Dziwny rozdźwięk. I raczej nikt sobie nimi nie zawraca głowy, nie mówiąc już o tym, że raczej o Sense8 póki co jest całkiem cicho.
A to trochę dziwne, bo pilot prezentuje wysoki telewizyjny poziom i ogląda się go z przyjemnością. Choć wydaje mi się, że takie staroświeckie ocenianie pilota nie ma większego sensu w przypadku serialu, który dostępny jest od razu w całości. To zupełnie inny sposób opowiadania historii, więc nie ma co wyciągać pochopnych wniosków z pierwszego odcinka. Części większej całości, a nie skonstruowanej tak, by zainteresować widza pilotem i przekonać producenta, żeby sypnął kasą na resztę.
Najlepsza wiadomość dotycząca Sense8 jest taka, że to najpoważniejsza produkcja rodzeństwa Wachowskich od dawna. Przyzwyczajeni przez nich do kolorowej i migającej lampkami konfekcji z ulgą możemy zauważyć, że ich pierwszemu serialowi daleko do takich pierdół rodem ze Speed Racera czy ostatnio Jupiter Ascending. Jeśli więc macie stracha, że Wachowscy skończyli się na pierwszym Matriksie, to spokojnie – serial na razie dupy nie urywa, ale i tak jest o niebo lepiej niż by się można spodziewać po rodzeństwie znanym kiedyś jako bracia.
Rzuca się w oczy, że Lana i Andy, do spółki z płodnym J. Michaelem Straczynskim, zabierając się za serial postanowili pójść po linii najmniejszego oporu. W związku z tym nie ma co spodziewać się nie wiadomo czego, bo konstrukcja Sense8 jest najbardziej popularna z możliwych. Zbieramy feerię różniących się między sobą postaci i stopniowo pokazujemy co je ze sobą łączy. Było tego już na kopy i pewnie będzie jeszcze więcej. Można by więc z tego powodu narzekać, ale na szczęście znów sprawdza się fakt, że czasem nie ma co kombinować, tylko trzeba opowiedzieć historię i już.
A tych historii jest tu tyle, ilu bohaterów. Każdy z nich mieszka w innej części świata i ma swoje problemy. Wymieniać wszystkich raczej nie ma sensu, ale razem z nimi zawitamy m.in. do Kenii, Meksyku, Korei Południowej, czy Indii. I, co rzuciło mi się w oczy, każda z tych ośmiu historii spokojnie nadawałaby się na ciekawy serial, który obejrzałbym z zainteresowaniem. Czy to serial o aktorach z meksykańskiej telenoweli, czy bollywoodzką rodzinną produkcję ze standardowym w Hollywoodzie tatą Anupamem, czy w końcu najbliższy sercu Lany Wachowskiej epizod o transbohaterce i jej czarnoskórej dziewczynie. A takie upchane w jedną ramę nie mają czasu, żeby się odpowiednio rozwinąć i sporo z nich pojawia się tylko na chwilę (wiadomo, pewnie rozwiną się później). A trzeba dodać że w pierwszym odcinku akurat ta rama jest najmniej ciekawa i te wszystkie nadprzyrodzone wątki z Sayidem i Daryl Hannah raczej psują te bliższe realnego życia, ciekawe już choćby tym, w jakim miejscu się rozgrywają (kierowca Van Damna z Nairobi).
No i bojąc się, że ten nadprzyrodzony szkielet weźmie górę nad obyczajowymi elementami serialu póki co jestem miło zaskoczony i muszę przyznać, że z chęcią od razu odpalałbym odcinek numer dwa.
Podziel się tym artykułem:
Ja już obejrzałem cały sezon 😀 I według mnie im dalej, tym lepiej.
Nadprzyrodzony szkielet raczej nie weźmie góry nad obyczajówką 😉 Główny wątek zarysowuje się mocniej dość późno i nie ma go jakoś specjalnie dużo.
A historie każdej postaci faktycznie są bardzo fajne 😀 Aż ciężko stwierdzić, których bohaterów lubi się bardziej/mniej.
Nie pozostaje więc nic innego jak tylko się cieszyć.
Cieszę się! 🙂
Oglądnąłem całość i niestety z każdym kolejnym odcinkiem jest coraz gorzej.
No i zmęczył mnie ten serial okrutnie, te zmiany-przechodzenie postaci bohaterów to męczarnia dla mózgu 🙁
Generalnie odradzam lepiej czas poświęcić na Silicon Valley lub Halt and Catch Fire
To już kolejna opinia z cyklu: nie przekonuje mnie/męczy mnie, ale obejrzałem/obejrzę do końca :). Ja tam nie mam litości dla męczących mnie seriali, nawet jeśli są od razu w całości do obejrzenia.
Znając moje postępy w oglądaniu i tak pewnie skończę na pilocie i zostanę z pozytywną opinią na temat serialu. Ale jakby nie to dam znać, czy dalej też mi się podobał.
Dwa polecone seriale krążą w orbicie moich zainteresowań, ale póki co się nie zdecydowałem.
> To już kolejna opinia z cyklu: nie przekonuje mnie/męczy mnie,
> ale obejrzałem/obejrzę do końca 🙂
Niestety nie miałem wyboru. Bardziej wredna połowa związku chciała obejrzeć wszystkie, a postawienie się grozi spaniem na kanapie 😉