Napięcie rośnie. Premiera prawdopodobnie najlepszego filmu roku – Mad Max: Na drodze gniewu – zbliża się szybkimi krokami, a pierwsze recenzje nie pozostawiają wątpliwości: jest na co czekać! Ale filmowa apokalipsa to nie tylko spektakularne wybuchy, wojna o benzynę i przemierzanie pustyni w zmodyfikowanych samochodach. Jest też inne jej oblicze, bardziej spokojne, niskobudżetowe. I to właśnie ten niski budżet definiuje produkcję, o której w dwóch słowach dzisiaj.
Tytuły dwa – pierwszy festiwalowy, pod którym film Thomasa S. Hammocka można było oglądać i u nas na zeszłorocznym Black Bear Festival; drugi – bardziej łopatologiczny i chwytliwy na potrzeby dystrybucji DVD. A przynajmniej tak mniemam, bo jako szary, sugerujący się tytułem widz wolałbym kupić Ostatnich ocalałych niż Studnię. Szczególnie że parę Studni już do tej pory było, a Ostatnich ocalałych, o dziwo, mniej… No ale mniejsza o to, róża innym nazwana imieniem pachnie tak samo. A jak pachną The Last Survivors?
Gdybyście przewinęli na sam dół recenzji przeczytalibyście, że jest to film bardzo porządny, ale nudny. Czyli coś z tej samej parafii co i opisywany tu jakiś czas temu Włóczęga [The Rover]. Z tą różnicą, że Włóczęga niósł ze sobą dużo większy ładunek emocjonalny, no i jednak prezentowana tam wizja przyszłości robiła większe wrażenie. No po prostu miał lepszy scenariusz.
The Well opowiada o rodzeństwie, wychowankach domu dziecka, którzy ukrywają się na strychu i marzą o tym, by wyrwać się z suchej dziury nazywanej kiedyś Oregonem. Od lat nie padał tu deszcz, a wszystkie studnie kontrolowane są przez okrutną bandę, która najpierw strzela, a potem zadaje pytania. Nadzieją na ucieczkę jest odfrunięcie w siną dal znalezioną awionetką. Trzeba jeszcze tylko znaleźć brakującą część jej silnika. Zadania tego podejmuje się dzielna siostra, która na każdym kroku musi uważać, by nie wpaść w łapy oprychów.
Przy zastosowaniu stosunkowo niewielkich kosztów, autorom filmu udało się stworzyć wiarygodny obraz przyszłości, co było o tyle ułatwione, że wystarczyło znaleźć parę zniszczonych domów na pustyni. Sprawę ułatwił też fakt, że skupili się na tym małym wycinku świata bez ambicji pokazania apokalipsy na szeroką skalę. W związku z czym cała historia została sprowadzona do nieustannej walki o przeżycie w depresyjnym krajobrazie spalonym słońcem. Choć przez większość czasu sprowadzonej do chowania się za winklem i korzystania z tego, że nikt nie patrzy. Zanim doszło do jakiejś konfrontacji, można, a nawet trzeba było poczuć znudzenie.
No i to największy problem tego filmu, którego realizacji naprawdę nie można nic zarzucić.
(1899)
Ocena Końcowa
6
wg Q-skali
Podsumowanie : W świecie zniszczonym przez suszę dwójka rodzeństwa stara się przeżyć za wszelką cenę. Bardzo porządny film. Ale nudny.
Podziel się tym artykułem: