Nie będzie to długa recenzja, bo i nie o najnowszym filmie Felliniego chcę pisać. Wiadomość jednak przynajmniej jedna dobra jest – trójka to najlepsza część ze wszystkich „Hosteli„. Zlitowano się nad biedną Europa i przestano z niej robić bastion XIX wiecznej biedoty i bezdomnych, morderczych dzieci przez co film od razu zmądrzał o parę stopni. Zostano na swoim własnym podwórku i choć głównym mastermindem zrobiono szkopa (a przynajmniej szkopskiego aktora), to zamiast „egzotyką” zajęto się opowiadaną historią.
Tak, w tym filmie jest historia! To już nie torturowanie biednych turystów, ale film z jakąś tam fabułą, w której znaleźć można kilka twistów. Przeważnie głupich, ale przynajmniej jeden fajny na początku filmu, dzięki któremu szybko można było zdobyć się na sympatię do całej produkcji i na niej dociągnąć już do samego końca.
Z pierwszymi dwoma filmami trójka wspólny ma w zasadzie tylko tytuł. Dalej co prawda jakaś tam tajna organizacja zajmuje się torturowaniem ludzi dla rozrywki, ale ta tortura i jej obserwowanie nie jest głównym celem filmu. Oczywiście nie zrobił się z tego nagle dramat obyczajowy, a krew dalej cieknie dość gwałtownie, ale ma się wrażenie, że scenarzysta nie skupił całej swojej uwagi na wymyślaniu jak najbardziej wymyślnych sposobów na zabijanie ludzi. I napisał film standardowy, przewidywalny i średnio emocjonujący, ale przynajmniej zapisał więcej stron niż w przypadku pierwszych dwóch części.
Grupka przyjaciół wyjeżdża do Vegas na wieczór kawalerski. Wyjazd kończy się wizytą w metalowych klatkach i na krześle tortur.
Film wyreżyserował wannabe Quentin Tarantino kina klasy D – Scott Spiegel. Facet, który swoje dla kina już zrobił przedstawiając QT Lawrence’owi Benderowi i raczej niczego więcej już nie zwojuje. Ale stara się i nie wychodzi mu to całkiem źle. Wśród jego innych dokonań znajduje się m.in. scenariusz do drugiego „Martwego zła”, który sieknął do spółki z Samem Raimim i trzeci „Hostel” troszeczkę w takim właśnie stylu zrobił. Niestety za mało straszny na horror i za mało śmieszny na komedię mu wyszedł i to głównie boli podczas seansu. No ale w sumie sam nie wiem co by było lepsze, czy próba zrobienia tego filmu na poważnie, czy dla zupełnej beki, więc skąd Spiegel miał to wiedzieć 😉 W każdym bądź razie nie jest tak beznadziejnie jak mogłoby być w przypadku trzeciej części urągającej inteligencji widza serii zrobionej prosto na wideo. Z tego punktu widzenia jest nawet całkiem dobrze. Ale więcej niż 5/10 nie jestem w stanie dać.
Jedno jest pewne – dla sceny wyjazdu z podziemnego garażu warto ten film obejrzeć.
(1368)
Podziel się tym artykułem: