×

Bag of Bones

Nie czytałem książki, od razu mówię. I nie zgłębiam więcej tego tematu, bo na dniach mam zamiar osobną notkę czytaniu poświęcić.

Dziwny wstęp. Ale chodzi o to, że właśnie zmęczyłem serialową wersję tej książki Kinga i o niej chce napisać. I ważne, byście wiedzieli, że nie znam pierwowzoru, a zatem nie wiem, jak miniserial wypadł w porównaniu. Ale mam nadzieję, że blado, bo jeśli nie to znaczy, że książka jest okropna.

Żona poczytnego pisarza ginie pod kołami Bezszelestnego Autobusu. Pisarz (Pierce Brosnan) wyjeżdża do domku nad jeziorem, który został mu po dziadku. W ostatnich miesiącach przed śmiercią żona pisarza często tam przebywała i teraz, a jakże, okazuje się, że domek skrywa jakieś tajemnice. Co tam domek, cała okolica skrywa jakieś tajemnice. Jakie? Chętnie bym Wam powiedział, żeby w ten sposób uratować Was przed obejrzeniem serialu. Jest naprawdę okropny.

„Bag of Bones” to przykład klasycznej złej miniserialowej ekranizacji prozy Stephena Kinga. Widzieliście ją często. Miała inne tytuły, inni aktorzy w niej grali, ale w gruncie rzeczy zawsze była podobna. Statyczna jak teatr telewizji, bez życia, z pustym drugim planem i jedną wielką nudą i sztucznością. No właśnie, sztucznością. Bijącą z każdego kadru i z twarzy każdej postaci.

BoB podzielony jest na dwa prawie półtoragodzinne odcinki. Odcinek pierwszy jest przeraźliwie nudny i bez przewijania nie da rady. Nawet sceny z kartonami nie potrafili zrobić jak należy:

W odcinku drugim jest już lepiej. Dzieje się więcej, zagadka znajduje swoje rozwiązanie, miejsc do przewijania fastforwardem jest zdecydowanie mniej. Co z tego skoro cała historia jest sztampowa i zna ją każdy, kto choć raz w życiu widział japoński horror. A na dodatek wiele tu scen, z których nie sposób się nie śmiać. Rzygający Brosnan rulez, ale i też karate-babcia daje radę.

Specyficzna proza Kinga sprawia (ogólnie rzecz biorąc; zakładam, że mu się styl nie popsuł), że takie z pozoru nudne historie, retrospekcje i mieszkający w nich bohaterowie potrafią zaciekawić, wciągają i interesują. Po przeniesieniu na ekran tracą natomiast wszystkie walory i straszą. Ale nie tak jak powinny.

Dlatego zaprawdę powiadam Wam po raz enty – omińcie „Bag of Bones” szerokim łukiem. I podziękujcie mi, bo uratowałem Wam trzy godziny Waszego życia.

No dwie, jeśli sprawnie posługujecie się fastforwardem.

PS. Wiele ciekawych zwiastunów się ostatnio pojawiło. Wrzucę je, spokojnie. Ale nie chciałem samych filmikowych notek na bloga ładować, więc póki co polecam Q-Fejsa, gdzie większość z nich znajdziecie. Nie, to nie jest żadna dyskryminacja! 😛 Po prostu. Tam już są, a tu dopiero będą.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004