Standardowy wstęp MODE ON Łojezu, ale mi się chce spać. Łojezu, czemu nie piszę notek zaraz po obejrzeniu odcinka. Łojezu, ta notka miała być fajniejsza. Łojezu, ale przynudzam wszystkich moich trzech Czytelników. Łojezu… ;P Standardowy wstęp MODE OFF.
Dexter, 5×07
Zacznijmy od pozytywów. Odcinek był zdecydowanie lepszy od nud poprzednich. Coś się działo, nawet jeśli akcję napędził bzdurny koncept, że na pustej drodze koleś wiozący pięć trupów w beczkach nie będzie uważał, czy coś nie nadjeżdża na skrzyżowaniu.
A teraz przejdźmy do negatywów. Dex zachowuje się jak coraz większy idiota. Począwszy od rzeczy błahych, skończywszy na rzeczach poważniejszych. Speaking of rzeczach błahych – to mało istotne, ale biorąc pod uwagę to, że niania już raz się na niego wpieniła i ledwo ją ubłagał o powrót, to wywalanie figurki świętej Brygidy w przysłowiowe pizdu to dowód na brak instynktu samozachowawczego. Dziwne, że się niania nie wkurzyła i sobie nie poszła, skoro był u niej na warunkowym. Wobec takich błahostek trudno się dziwić rzeczom poważniejszym. Pójście sobie do Lumen przyglądającej się miejscu wypadku, to jak zaproszenie do sprawdzenia go, co kombinuje. Oto jedna z większych zbrodni w tym tygodniu ujrzała światło dzienne z beczek, a on sobie idzie pogadać z gapiem rozglądając się, czy nikt nie patrzy. Seryjny morderca powinien mieć więcej oleju w głowie. Albo przerzucenie ciężaru śledztwa na Boyda. Pomysł dobry, ale tylko patrzeć jak policja trafi do szpitala, do którego Boyd trafił po uśpieniu przez Deksa, a któryś z lekarzy rozpozna, że o, z tym panem go tu przywieziono i pokaże na Dextera. Może tak będzie, może nie – nie zmienia to faktu, że Dex powinien minimalizować szanse złapania go. A już od dłuższego czasu tego nie robi wymyślając kolejne drobne idiotyzmy jak akcja z fotografowaniem Whistlera. Albo pokazywanie Lumen foty byłego Angeliny Jolie zamiast puszczenia jej jakiejś próbki jego głosu. W końcu słyszała go tylko, a nie widziała.
No ale ostatecznie trudno się dziwić nierozważnemu zachowaniu Dexa, skoro tak naprawdę to nie ma kto dodać 2 do 2. Quinn odpuścił trop Kyle’a Butlera i dalszy ciąg wątku złożył na ramiona Robocopa, który dziwnym trafem śledzi Dexa i robi sobie przerwy tylko wtedy, gdy tak naprawdę mógłby go złapać na gorącym uczynku. A Quinn odpuściwszy sprawę skupił się na dorównania wadze Debrze. Ambitne zadanie, przyznaję.
Masuka dostaje ode mnie złoty medal do końca sezonu – tylko po to, żebym nie musiał pisać co odcinek, że to on jest najlepszy. Nikt go do końca sezonu nie zdetronizuje, co niestety źle świadczy o piątym sezonie. (Tak sobie pomyślałem w trakcie oglądania, że fajnie by było, gdyby Masuka okazał się jednym z gwałcicieli Lumen 🙂 ).
Sons of Anarchy, 3×09
Dwa zdania podziwu dla Sonsów. Jestem pod szczerym wrażeniem tego, jak jednomyślnie przeżyli wybuch. Bodajże pięciu iriszów porozrzucało w kawałkach po podwórku, a Sonsi wyszli w jednym kawałku. Robi wrażenie. Podwójnie, zważywszy że to nie pierwszy zamach, który przetrwali bez szwanku. Biorąc to pod uwagę ich przeciwnicy powinni się raczej skupić na struganiu sobie trumien, bo i tak nikogo nie zabiją. No co najwyżej tego blondasa, co się chce przenieść do Charming. W końcu Tig musi mieć jakiś powód, żeby mu w końcu odpuścić.
Czas honoru, 3×09
Janek chyba złożył aplikację do Sonsów – sposób, w jaki uniknął kulki strzelających do niego z pięciu metrów dwóch ruskich zrobił wrażenie. Neo się choć wyginał do tyłu – Jankowi wystarczyło, że stał i się patrzył jak do niego strzelają.
Trochę się zdziwiłem, że Wesołowski dał zrobić z siebie taką pipę, która nożem broni się przed narzeczonym, kóremu odbił dziewczynę. A piszę to tylko dlatego, że o „Czasie honoru” w zasadzie też już powinienem przestać pisać, a skoro piszę to wypadałoby napisać coś więcej poza: oglądam z przyjemnością, nie nudzę się, choć emocji wielkich nie przeżywam.
The Walking Dead, 1×02
Wspomniałem wyżej o Whistlerze, tu watro wspomnieć o Sarze – cieszę się, że prisonbrejki wracają. Szkoda tylko, że Went jednak nie zagra Spartacusa 🙁 No i szkoda chłopa, bo jemu Sara się na leśnej polanie nie oddała, choć miał na to cztery sezony nie licząc odcinków, w których nie miała głowy do tego.
Wrażenia podobne, co i po pierwszym odcinku. Fajnie się ogląda, cieszą oko rzeczy, które zwykle pomijane są w serialach (splatter of koz), ale serial kultowym nie będzie biorąc pod uwagę jego wtórność. Choć rąbanie zombiaka daje nadzieje na to, że Frank Darabont podrzuci jeszcze jakiś swój pomysł do scenariusza. Nawet jeśli inspirowany udawaniem zombiaków z „Shaun of the Dead„. Tylko boję się, że w tym tempie to do końca sezonu (sześć odcinków ma mieć) nie zdąży wydarzyć się nic ciekawszego poza uciekanie przed zombiakami i danie po ryju kumplowi, który ryćka ci żonę. No i, kurde, mógłby się ten główny bohater w końcu zapytać o jakieś szczegóły dotyczące tego, ile czasu był w śpiączce i skąd się te truposze w ogóle wzięły. A ten jak na złość w ogóle nie jest tym zainteresowany.
Ep 1×02 dostąpił zaszczytu lajwa na fejsie Q-Bloga. Oto jego efekty:
– Jeśli zdejmiesz serduszko od swojego ukochanego, który sądząc po zaroście „zginął” co najwyżej z miesiąc temu – spokojnie możesz dać tyłka jego najlepszemu koledze.
– Wchodząc do kanałów weź ze sobą grubasa.
– Jeśli pistoletem celuje do ciebie gospodyni domowa, to znaczy, że pistolet nie jest odbezpieczony.
– Pięcioro osób uzbrojonych w pistolet i bejsbole boi się szóstej osoby do momentu, aż siódma osoba zakuje w kajdanki tę szóstą. Od tej chwili żartują z niego ile wlezie.
– (komentator lajwa wybiega w przyszłość) piła do metalu spadająca nie wiadomo gdzie na pewno posłuży 'white-trashowi’ do oswobodzenia się i zemsty
Piła która brzęczy w pierwszym akcie – piłuje w akcie ostatnim 🙂
– Jeśli ktoś przestrzega cię, żeby nie usmarować sobie skóry bebechami zombie – wkładaj pistolet za pasek spodni usmarowanego bebechami Azjaty dłonią bez rękawicy.
– Zombie nie widzą, że nie jesteś blady na twarzy dopóki nie przestaniesz robić głupich min.
– Azjaci nie lubią dźwięku alarmu samochodowego.
…ale mija im, gdy wsiądą do samochodu.
– Zombie nie lubią wydawać w sklepie pieniędzy 🙂
Survivor, 21×08
To chyba pierwszy sezon w historii „Survivora”, w którym nie lubię nikogo z uczestników. To źle, bo w takim programie powinno się mieć komu kibicować. A tutaj albo ludzie sa mi obojętni, albo mnie wkurzają. Najbardziej oczywiście babcia z Południowej 🙂 Karoliny bez osobowości. Zaraz po niej Nagonka, która już dawno powinna wylecieć i się rozpłakać. No i w świetle powyższego trzymam kciuki za Marty’ego, bo kibice lubią dopingować underdogów, a ten jest underdogiem wyjątkowym. W związku z czym jego zwycięstwo byłoby niezłym wydarzeniem zważywszy, że każdy chce go wykopać, a on wciąż jest. Szkoda tylko, że sam sobie nie pomaga dobre ruchy przeplatając ruchami fatalnymi. No ale ma szczęście, co pokazała sytuacja z idolem. Nadal uważam, że oddanie go komuś innemu nie miało żadnych racjonalnych przesłanek, ale najwyraźniej wyszedł na tym na dobre. Na jak długo?
Osobiście liczę też na to, że Fabio wygra cały program i się w reunionie przyzna, że jest doktorantem wydziału fizyki kwantowej, archeologii i staroangielszczyzny w jednym.
Dobrze, że widząc iż pomysł na sezon nie wypalił, przy 12 osobach zdecydowano się ma merdża, bo bez tego program runąłby powoli w przepaść. A tak, gdy każdy sobie rzepkę skrobie – wszystko może się zdarzyć. No i jest lekcja na przyszłość, żeby nie kombinować z regułami i początkowym podziałem na takich i srakich.
Podziel się tym artykułem: