Żyję.
No właściwie dogorywam, bo to męczący weekend jest/był. Jak się skończy to i na blogu pojawi się życie.
A na koniec świeża anegdotka z dzisiejszej „kawy”. Siedzimy, pijemy piwo, Andrzej patrzy na puszkę i czyta, co na niej napisane: „Nigdy nie jeżdżę po alkoholu”. Chwilę myśli i mówi: „Hmmm, no ja też nigdy nie jeżdżę po alkoholu. Jakby na ulicy leżała flaszka, to na pewno bym na nią nie najechał!”.
Podziel się tym artykułem: