Oj dawno nic o Loście nie pisałem. Kategoria leży odłogiem i się kurzy, ale to nie tak, że nie oglądam kolejnych odcinków. Oglądam na bieżąco tydzień po tygodniu i nie mam żadnych zaległości. Tylko pisać nie ma co, bo…
Zauważyłem to po ostatnim odcinku – „Lost” to rzeczywiście bardzo fajny serial do oglądania i gdy przy ostatnim odcinku znów poczułem tę przyjemność z seansu, to postanowiłem go pochwalić, co właśnie czynię. To w zasadzie jedyny serial, jaki teraz oglądam i jedyny, który śledzę z regularnością szwajcarskiego zegarka. A wszystko to dlatego, że przestałem się zastanawiać, o co w tym wszystkim chodzi. Przestałem analizować, przestałem układać do kupy wydarzenia, przestałem zwracać uwagę na pierdoły. Już od dawna WIEM, że tak naprawdę sensu tam wiele nie ma, że nie da się sensownie poukładać wszystkich wydarzeń w jedną całość, nie da się rozwiązać wszystkich zagadek, a wszelkie rozwiązania jeśli już są, to są one najbanalniejsze ze wszystkich. Zresztą od zawsze tak było. Fani wymyślali cuda, a zwykle sprawdzały się najprostsze teorie. I przestałem się tym przejmować. Na forach zapaleńcy dalej dyskutują jakim cudem ciało doktora przypłynęło dzień wcześniej niż został zabity, a helikopter wystartował i zaraz był nad wyspą, a mnie to nie obchodzi. Jakim cudem Danielle siedzi na wyspie 16 lat i nie zauważyła nikogo z Dharmy skoro wymordowano ich 12 lat temu? Nie wiem i nie chcę wiedzieć. A już na pewno nie będę sie nad tym zastanawiał i wzorów wyprowadzał na sensowne równanie. Ważne, że każdy odcinek ogląda się z przyjemnością i tyle. Drewniany stół chroniący przed kulami też mi nie przeszkadza. Cieszę się raczej, że się strzelają. I nie oczekuję szokującego poskładania wszystkiego do kupy z sensem i logiką, bo wiem, że tego nie dostanę. Oczekuję, żeby dalej fajnie się oglądało kolejne odcinki. Nawet jeśli poziom głupot osiąga w nich niebezpiecznie wysokie rejony, a co odcinek dochodzą nowe dziury w szwajcarskim serze fabuły. Czasem mam nawet wrażenie, że całość bardziej przypomina serial, w którym każdy odcinek opowiada o czymś zupełnie innym niż serial, którego odcinki stanowią płynną całość.
Choć oczywiście nie jest tak, że już żadnych smaczków nie zauważam. A i owszem zauważam:
Tyle, że nie wyciągam z nich żadnych wniosków. Bo i po co.
I choć dalej się będę głośno śmiał z głupot serwowanych w kolejnych odcinkach, to kategorycznie stwierdzam, że to naprawdę dobry serial. Amen.
Podziel się tym artykułem: