Tak mi się na wspominki wzięło i przeglądam archiwum postów z pl.rec.film na Google’u. Kiedyś to całkiem fajna grupa była i nawet inspirowała mnie do pisania wierszy. No właśnie, dobra okazja do odkurzenia działu „Poetyczne dale”, który kurzy się już lekko ze dwa lata. Cały wątek tutaj. A niżej odrobina poezji by me:
Natenczas Wojmat chwycił na taśmie przypiętą
Szpilę swą srebrną, długą, cętkowaną, krętą
Jak wąż boa, oburącz mocno ją był ścisnął
Patrząc się na Quentina, w oczach krwią zabłysnął
Zasunął wpół powieki, zamach wziął potężny
(Ze szpilą każdy człowiek zawsze bardziej mężny)
I ukłuł: szpila raźno posuwistym ruchem
Śmignęła przy Quentinie tuż nad jego brzuchem.
Umilkli wszyscy, zadziwieni grupowicze
Mocą, siłą tak wielką, której nie policzę.
Wojmat cały kunszt, którym w psychiatryku słynął
Jeszcze raz przed oczami wszystkich ich rozwinął;
Napełnił wnet, ożywił knieje i dąbrowy,
Ryk rannego Quentina – mocno był surowy.
Po chwili już Barona diagnoza tak krótka
Rozległa się po grupie: <<Nie pomoże wódka>>.
Potem jęki po jękach słychać: grupy łkanie;
A gdzieniegdzie głos kropli spadku: to płakanie.
Tu przerwał szpilę trzymał, wszystkim się zdawało,
Że Wojmat już przestanie, jemu było mało.
Ukłuł znowu; myśliłbyś szpila cienka była
I że w rękach Wojmata groźby nie czyniła
Udając bycie bronią – lecz myśl to zdradliwa
Zwyczajnie rzec by można, że wręcz nieprawdziwa.
Znowu jakby w zwolnionym tempie machnął ręką,
Ukłuł; potem ryk Quentina głośno w kniei stęknął.
Tu przerwał szpilę trzymał, wszystkim się zdawało,
Że Wojmat już przestanie, jemu było mało.
Podziel się tym artykułem: