Odcinek absolutnie beznadziejny. Od samego początku do samego końca. Można go spokojnie skondensować w pięciu minutach, a i tak będzie wśród nich czas na nudę.
A pomarudzę sobie jeszcze troszkę, bo i tak muszę posiedzieć przy kompie jeszcze parę minut.
– Balast. Znowu ni w pii ni w oko. W golfa sobie gra. Nie wiem, może się czepiam, ale strasznie nienaturalnie znów to wyszło. Jakoś nie jestem przekonany, że zabawki głównych bohaterów poprzednich sezonów były dostępne dla maluczkich Balaścików. A tu nagle jeszcze trzeba Balasta prosić żeby się kijem rzucił.
– Sukienka. Cóż za wspaniały zbieg okoliczności, że akurat tuż tuż przed wyjściem Kate przez dach z klatki, Inni dali jej do przebrania spodnie. Kate w sukience nie byłaby taka łatwa do nakręcenia, żeby czasem kawałka majtek nie było widać.
– Sun, Jin i Sayid sobie pływali, pływali, pływali, a drugiej wyspy nie zauważyli. „Choroba, o której mówiła Danielle” rzuciła im się na oczy? A może ta druga wyspa jest, czary mary, niewidzialna?
– Flashback przewidywalny. Gdy tylko Sawyer pierwszy raz spojrzał na nowego więźnia, od razu było wiadomo jak się wszystko skończy.
– Motyw z 'peacemakerem’ – przewidywalny. Maksymalnie.
– Szczęściarz z tego Bena (czy kto tam ma raka; śpiący jestem i nie za bardzo wszystko wypatrzyłem/wysłuchałem). Że też nie na mózgu mu guz wyrósł, czy na innej części ciała, na której Jack się nie zna.
– Brawo dla Desmonda! Przewidział burzę. Ciekawe tylko dlaczego nie przewidział, że piorun trafi w kij i poleci po piorunochronie w ziemię i musiał to sprawdzić. Chyba, że sobie nie ufa. [Po dłuższej chwili:] Aaach, no tak, Claire chciał uratować. Tego też nie przewidział, że Claire się nie zgodzi na przenosiny z namiotu? Strasznie obosieczna to broń dla scenarzysty takie przewidywanie przyszłości.
– „- Kochasz go? Kochasz go? Kochasz go?!?! – Taaak”. No dobrze, to przestanę go okładać.
I pewnie coś jeszcze, ale słabo kontaktuję po tych zaledwie trzech godzinach spania.
Podziel się tym artykułem: