… kiedy przez cały dzień na wierzchu bloga leżała durna notka o viagrze. Jeszcze ktoś pomyśli, że potrzebuję…
… Hmm… w zasadzie to nawet nie wiem czy potrzebuję czy nie..
Cały dzień sieć się rozłączała i łączyła w przedziale czasowym 'co pięć sekund’ i nie sposób nic było zrobić, nawet głupiego Onetu poczytać. Teraz też się rozłącza, ale jestem zdesperowany uzupełnić swoje blogi, bo kto wie czy jutro będę mógł. Ogólnie kto mnie zna ten wie, że cholera mnie cały dzień ciska, choć nie było aż tak ekstremalnie kiedy już pogodziłem się z losem. W zasadzie dzięki takiemu obrotowi sprawy mogłem w końcu jakiś film obejrzeć, bo przez „24” to w ostatnim miesiącu widziałem może ze trzy filmy góra. A teraz zacząłem oglądać nowy serial – zwie się „Vanished” i nieźle się zapowiada. No, ale to dopiero nadają więc nie mogę ciurkiem pięciu sezonów obejrzeć, bo dopiero są dwa odcinki. Jak ktoś lubi seriale to polecam rzucić okiem. Z filmów natomiast w końcu obejrzałem oscarowy film o gejach, horror z odstrzeliwanymi głowami no i Edwarda Nortona znowu w roli półmózga. Może jakieś recki wysmaruję jak skończę opłakiwać beznadziejnie działającą sieć. ARGH!
A tak w ogóle to wielkiego doła miałem w trakcie dnia, ale nie z powodu sieci. Można mnie pocieszać.
Podziel się tym artykułem: