Świat już chyba całkowicie do góry nogami się przewrócił. Ja protestuję! Miałem dwóch kumpli, całkiem normalnych chłopaków, którzy wyglądali na zdrowych umysłowo i rozsądnych. Zawsze można było z nimi pogadać, pośmiać się (to szczególnie), połazić po „mieście”, napić się czegoś tam czy pogadac o najnowszych pornosach. I nagle się zakochali. No i kypba zawirował świat.
Normalnie bym nic nie mówił, bo to fajnie, że kumple się w końcu szczęśliwie zakochali, ale ja tak „obserwuję i widzę” i nie podoba mi się to. Rozumiem, że nagle przestali mieć czas, ale żeby aż tak diametralnie się zmieniać pod wpływem drugiej osoby? Pal sześć, moje ego nie ucierpiało, że nagle nie mają dla mnie czasu, bo i tak widywałem się z nimi raz na miesiąc, ale wkurza mnie maksymalnie, że nagle ciężko się umówić nawet na pół godziny raz w miesiącu. O jednym przypadku już tu pewnie pisałem więc nie będę się dalej rozpisywać, ale jak widać trafił się drugi przypadek, co mi się nie podoba, bo na miejscu skończyli mi się tym samym kumple.
No od tygodnia zapytuję się grzecznie via gg, czy ów drugi trafiony strzałą Amora kumpel ma czas i za każdym razem słyszę, że nie ma. Jakoś do tej pory zwykle nie było problemu, a tu nagle taki zonk. Miał mi wczoraj podrzucić jedno ksero, nie podrzucił, bo się spieszył na makaron do Rivy. Kyyypbaaa… nie wiem co to za Riva i jaki tam makaron dają i jak sądzę do wczoraj mój kumpel też o tym nie wiedział, a tu nagle w związku z tym nawet minuty nie miał żeby zajrzeć, bo się spieszył. Pytam się więc wczoraj znów czy będzie miał czas. „Nie wiem, to nie tylko ode mnie zależy”. Opadły mi ręce.
Różne rzeczy już widziałem, ale takie przemiany pod wpływem spódniczki wciąż dziwią mnie ponad miarę. Dwa lata łaziliśmy do knajpy, czy połazić z kumplem oznaczonym w tej notce intuicyjnym numerem jeden, zamiast wybrać się na mszę i dobrze było. Nagle się zakochał i co dwa dni w kościele jest na smyczy za ukochaną. Nie zrozumcie mnie źle, przeciwko temu też nic nie mam, ale wkurza mnie taki brak kawałka na bycie sobą, takim jak wcześniej. OK, zakochanie zakochaniem, ale „sorry Q, muszę lecieć, bo jeszcze się muszę ogolić” pachnie więzieniem. Klatką może i złotą, ale klatką.
A teraz pewnie usłyszę: „spoko Q, zakochasz się to zmienisz zdanie”. Nie, nie sądzę. Mogę oddać ukochanej 95% mojego czasu,. ale te 5% zostawiam sobie i nie dam. Nie polubię nagle śledzi, choć do tej pory ich nie lubiłem, tylko dlatego, że moja ewentualna ukochana ma wujka rybaka na Bałtyku. Nie przestanę oglądać głupich filmów o odcinanych kończynach, tylko dlatego, że moja ukochana będzie miłośniczką Felliniego (oraz daj Boże fellatio 🙂 ). Nie przestanę grać w piłkę tylko dlatego, że moja ukochana widziała w telewizji, że można sobie w ten sposób nogę złamać. Itd. Tymczasem zachowanie moich kumpli wskazuje na to, że postradali rozum do końca.
Przez gópie i zaborcze baby nie mam nawet z kim pogadać jak człowiek!!
Podziel się tym artykułem: